Wydali 250 tys. zł na remont domu. Wszystko przejmie były mąż
Pani Annie i jej dzieciom grozi eksmisja. Były mąż, mimo wielu lat od rozwodu, wciąż szuka zemsty. I wszystko wskazuje na to, że dopnie swego. - Jak słyszę, że listonosz dzwoni, to mi ręce latają. Boję się, czy nie przyjdzie pismo, że za tydzień mamy wyjść z domu – mówi Anna Katarzyniak.
Wspomnienia kobiety ze wspólnego życia z panem Andrzejem są traumatyczne.
- Od samego początku nadużywał alkoholu. Był agresywny, wulgarny. I to wszystko się zaczęło pogłębiać. Były procedury niebieskiej karty. Jak mnie złapał za głowę, trzasnął dwa razy, to pękła ubikacja. Takie rzeczy się tu działy. Miał pierwszy wyrok dwa lata w zawieszeniu na pięć lat – wspomina pani Anna.
- Nie było żadnej przemocy. Przemoc była z jej strony – odpowiada były mąż Andrzej Katarzyniak. Gdy zauważamy, że został skazany za znęcanie się nad rodziną, stwierdza, że „to były fałszywe oskarżenia”.
ZOBACZ: Wypadek na motorze, a później w karetce! Walczy w sądzie
Do rozwodu doszło już prawie dziesięć lat temu. Mężczyzna nie dość, że zostawił panią Annę samą z dziećmi, to postanowił również zostawić ją bez dachu nad głową.
- Obecnie w domu miesza dwanaście osób. Ja, mój partner, moja córka Karolina, jej córka Maja, jej partner Rafał, córka Julia, syn Krzysztof, syn Robert – to jest syn niepełnosprawny - syn Szymon z dwojgiem dzieci i ze swoją partnerką Natalią – wylicza pani Anna.
Były mąż rozpoczął walkę o eksmisję w 2017 roku. Nie ma sobie nic do zarzucenia.
Reporter: Nie miał pan problemu z tym, żeby samą żonę zostawić z pięciorgiem dzieci na wychowaniu? Bez środków do życia?
Andrzej Katarzyniak: Ma środki do życia. Korzystała z domu, z gospodarstwa, które uprawiała wcześniej.
Reporter: Nie ma pan z tym problemu, że pańskie dzieci, w tym niepełnosprawny syn, nie mają dokąd pójść?
Andrzej Katarzyniak: Mój niepełnosprawny syn z pięściami do bicia? Za to, że ja chciałem, żeby dzieci miały jak najlepiej?
ZOBACZ: Sąsiedzi zwęzili im drogę. Karetka nie przejedzie
- Ja wyremontowałam ten dom, bo wszyscy siedzieliśmy tutaj na kupie, na dole. Myślę, że kosztowało to ponad 250 tys. zł. Ocieplenie, każdą płytkę założyliśmy, bo nic nie było. Wszędzie były w domu stare gumolity na kupę kładzione, w pokoju były pozarywane podłogi – tłumaczy Anna Katarzyniak.
- Sam styropian ile kosztował... Blacha kosztował chyba koło 12 tys. zł, rynny. Tu nie było nic, żadnych płytek, nic. Same podłogi, deski podziurawione - dodaje Dariusz Karolczak, partner pani Anny.
Pani Anna i jej partner przeprowadzili generalny remont i rozbudowali dom. Koszty to - jak twierdzą - około 250 tys. zł. Mimo iż jest to dwukrotność wartości domu sprzed remontu, to sąd i tak nakazał jej i dzieciom eksmisję.
- W postępowaniu o eksmisję nie rozpoznaje się kwestii związanych z nakładami. Bada się tylko i wyłącznie, kto jest właścicielem nieruchomości. Nie poruszano kwestii nakładów. Kwestia nakładów - jeżeli rzeczywiście były poniesione - może być rozliczona między stronami na zasadzie porozumienia. A jeżeli nie, to każda ze stron ma możliwość wystąpienia o rozliczenie nakładów do sądu – informuje Jacek Klęk z Sądu Okręgowego w Sieradzu.
- Ja nie chcę, żeby ona mieszkała w tym domu. Dostała sądowy nakaz eksmisji i taka jest prawda – zaznacza Andrzej Katarzyniak.
ZOBACZ: Wygrała w sądzie z urzędnikami. Pieniądze nadal nie płyną
Od 2017 roku kobieta skarży czynności komornicze odwlekając tym samym eksmisję. Nie wiadomo jednak, jak długo jeszcze to może potrwać. Sąd nakazując eksmisję przyznał rodzinie prawo do lokalu socjalnego, jednak wskazane miejsce jest w opłakanym stanie. Pani Anna próbowała nawet dogadać się byłym mężem. Bezskutecznie.
- Z nim to się nie da dogadać. On ma swoje w głowie, bo „to jest jego”. Ja kiedyś pisałam do niego, że zrezygnuję z alimentów w ogóle, że spłacę jego długi, jakie tam ma u komornika. Proponowałam mu też około 100 tys. zł, bo na więcej nas nie stać, żebyśmy mu dali za ten dom. No bo co ten dom był wart, jak on wyszedł? Wszystko tu było do remontu, wszyściutko. To, w odpowiedzi usłyszałam, że jestem k***, szmata i w ogóle – twierdzi pani Anna.
- 100 tys.? Co to jest? Dostała nakaz eksmisji i to jest moje zadowolenie – kwituje Andrzej Katarzyniak.