Cztery operacje po złamaniu nogi. Sprawności nie odzyska

Wiesława Tomczak z Budzynia w Wielkopolsce przeszła w prywatnym szpitalu Medicus Bonus trzy operacje po złamaniu nogi. Po każdym z zabiegów konieczny był inny. Powodem było m.in. pęknięcie materiału stabilizującego kość i zakażenie gronkowcem. Kobieta straciła możliwość pracy zarobkowej i najprawdopodobniej do końca życia będzie niepełnosprawna.

Pani Wiesława złamała nogę sześć lat temu. Konsekwencje tego zdarzenia ponosi do dziś.

- Trafiłam do Środy Wielkopolskiej, do szpitala Medicus Bonus. I tam doktor zaczął od operacji biodra, która fajnie się zagoiła, potem usztywnienie prawej kostki i w następnym etapie rzekomo najłatwiejsza operacja – to była osteotomia lewej stopy – opowiada Wiesława Tomczak.

ZOBACZ: Polowania na mieszkanie. Wynajmujący urządzają castingi

Pani Wiesława zdecydowała się na leczenie w szpitalu prywatnym, ponieważ - jak twierdzi -  w placówce państwowej odmówiono jej operowania źle zrośniętej nogi. Mimo to niedługo po zabiegu noga zamiast się goić, zaczęła boleć. Po prześwietleniu okazało się, że operacja się nie udała i że należy ją powtórzyć.

- Na początku lutego zaczęło mnie boleć w środku. Rana się nie goiła, tak jakby jakiś płyn z niej wyciekał. Ale wcześniej byłam na trzech kontrolach u tego lekarza i nie miał żadnych wątpliwości, kazał przyjść na następną wizytę. I ta noga już bardzo ropiała, była bardzo brzydka, bolała, była cała opuchnięta i gorąca. I pan doktor aż zaklął, jak zobaczył. Nie wyjaśnił mi co, tylko od razu skierował mnie na prześwietlenie tej nogi. Prześwietlenie wykazało, że ten materiał, który włożył w nogę, jest pęknięty – tłumaczy Wiesława Tomczak.

Dodatkowo skierowano kobietę na badania.

- I rzeczywiście po badaniu na posiew wyszło, że jest tam bakteria: gronkowiec. Pokazałam mu, że bakteria jest. Powiedział, że bakteria nie jest istotna. Istotne jest to, że płytka pękła i musimy szybko zoperować.  I rzeczywiście tak było – w marcu już byłam operowana. Płaciłam po 10 tys. zł za jedną operację – mówi Wiesława Tomczak

Mimo iż lekarz wiedział o zakażeniu, to zdecydował się operować jeszcze raz. W efekcie tej decyzji konieczna była trzecia operacja.

- 10 lipca przy wstawaniu poczułam, jakby wszystko w środku się wyrywało. Skontaktowałam się z tym lekarzem, a jeszcze wcześniej byłam na prześwietleniu, przygotowując się do wizyty u niego i radiolog mi powiedział, że jest bałagan w środku, ponieważ wszystkie śruby wyszły i są luźne. I kiedy pojechałam do lekarza na wizytę z prześwietleniem, zobaczył, że te śruby wyszły, zaczęłam się domagać wyjaśnień, ile razy mogę być operowana. Pominął milczeniem moje pytania o bakterie. Nie wyjaśnił mi przyczyny, dlaczego tak się dzieje. Zaproponował: ja to poprawię i tym razem za darmo – relacjonuje Wiesława Tomczak.

ZOBACZ: Wydali 250 tys. zł na remont domu. Wszystko przejmie były mąż

Trzecia operacja, chociaż darmowa, okazała się równie nieskuteczna co dwie poprzednie. Pani Wiesława zwróciła się do Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych, która orzekła bezspornie winę szpitala. Po tym werdykcie kobieta została zaproszona na rozmowę przez dyrektora szpitala.

- Powiedział mi, że błędy tego operatora, który mnie operował, kosztują szpital bardzo dużo pieniędzy i że proponuje mi kwotę 20 tys. i 20 tys. dorzuci od siebie. A o resztę mam skarżyć tego pana, który mnie operował. Odpowiedziałam mu, że nie przyjmę takiej ugody, bo uważam, że zrobili mi dużą krzywdę i należy mi się zadośćuczynienie – wspomina Wiesława Tomczak.

- Muszę wziąć odpowiedzialność za to, że cała sytuacja miała miejsce na terenie naszej placówki. I do tego muszę się wprost odnieść i to bezpośrednio do pacjentki, co zrobiłem. Nie będę oceniał merytorycznie przyczyn ani sposobu leczenia w tej sytuacji, natomiast mogę zwrócić wszystkie koszty, jakie pacjentka poniosła w związku z tym leczeniem. Natomiast jeżeli pacjentka uważa, a taką opinię wyraziła, że nie podobało jej się leczenie lekarza leczącego, stwierdziłem, że w tej sytuacji powinna zadośćuczynienia szukać u tego lekarza, a nie w spółce – tłumaczy Krzysztof Galbas, dyrektor Szpitala Medicus Bonus.

ZOBACZ: Wypadek na motorze, a później w karetce! Walczy w sądzie

Kilka dni po odrzuceniu przez panią Wiesławę propozycji dyrektora, Wojewódzka Komisja ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych zmieniła jednak zdanie w jej sprawie i umorzyła postępowanie. Kobiecie pozostaje proces cywilny. Pani Wiesława, mimo że przeszła czwartą operację już w innym szpitalu, najprawdopodobniej do końca życia będzie niepełnosprawna.

- Żona ma pierwszą grupę inwalidztwa. Miała dobrze prosperujący interes – kwiaciarnię, którą niestety musiała zamknąć, jak się okazało, że ma te nogi chore – mówi Jarosław Tomczak.

- To jest trwały uszczerbek. Kości są przez piętę usztywnione, żeby nie pobudzać możliwości tej bakterii – mówi Wiesława Tomczak.

Reporter: Nie grozi pani sepsa, ale nie będzie pani już nigdy sprawna?

Pani Wiesława: Nie. To trwały uszczerbek na zdrowiu.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX