Twierdzi, że nieuczciwy przedsiębiorca pogrążył jego firmę
Pan Marek z Bełchatowa twierdzi, że nieuczciwy przedsiębiorca pogrążył jego biznes. Jako podwykonawca wykonał usługę i wystawił fakturę na 100 tys. zł. Pieniędzy nie dostał, musiał za to zapłacić podatek od wskazanej sumy.
Państwo Jakubowscy z Bełchatowa latami marzyli o założeniu firmy. Pięć lat temu marzenie w końcu spełnili. Nie spodziewali się, że może to jednak przysporzyć im wielu poważnych kłopotów.
- Wyszedłem na tym, jak wyszedłem. Firmy jakoś prosperują, mają pieniądze, a ja wszystko płaciłem pracownikom i zostałem bez grosza – mówi Marek Jakubowski.
ZOBACZ: Miejski parking czy samowola budowlana? Spór w Płońsku
Pan Marek i jego żona wiele lat ciężko pracowali, spłacali kredyty. W końcu postanowili pracować na własną rękę. Firma zaczęła działać, mężczyzna zatrudniał kilka osób i produkował zbrojenia budowlane.
W marcu tego roku pan Marek z pracownikami rozpoczął pracę jako podwykonawca w nowej firmie. Na początku współpraca układała się dobrze. Jednak w krótkim czasie, jak twierdzi pan Marek, właściciel firmy przestał płacić.
- Do czerwca odbywało się wyciąganie pieniędzy na raty: 5 tysięcy, 10 tysięcy. Nie było dnia czy tygodnia, by do niego nie pisać – wspomina Gracjana Jakubowska.
- Wystawiałem faktury, tłumaczył, że nie zapłacił, bo twierdził, że nie zapłaciła mu inna firma, że inaczej się z nimi dogadywał, a inna była rzeczywistość. Ten pan gra ludźmi i śmieje się z ludzi – ocenia pan Marek.
ZOBACZ: Po remoncie urzędnicy kazali się wyprowadzić. Pieniędzy nie chcą oddać
Mężczyzna wystawił faktury za wykonaną pracę na ponad 100 tysięcy złotych. Od tych faktur musiał zapłacić podatek. A pieniędzy nie otrzymał.
- Zostałem olany przez tego pana. Jak ktoś mi nie zapłacił złotówki, to ja nie powinienem odprowadzać żadnego podatku. Tak powinno być w polskim prawie, a to jest na zasadzie, że jak wystawiłeś fakturę, to jest twój problem, a nie tego, co miał zapłacić – komentuje.
- Ja nie pracuję w tej chwili, bo mam zwichniętą rzepkę, nie mamy pieniędzy, nie mogę podjąć żadnej pracy, nie mamy środków do życia. Żyje się z tygodnia na tydzień. No przecież nikt nie wystawił takich faktur, żeby mnie ktoś ścigał o podatek, ja nie mam z czego zapłacić, bo nie mam tych pieniędzy – dodaje żona zbrojarza, Gracjana Jakubowska.
Pan Marek musiał zawiesić działalność. Rodzina ma ogromne kłopoty finansowe. Próbowaliśmy skontaktować się z właścicielem firmy, dla której pracował pan Marek. Na żadną rozmowę nie zgodził się. Nic nie dała też próba rozmowy pani Jakubowskiej w siedzibie firmy.
- Sprawa w sądzie niech będzie, ale ja muszę przecież zapłacić te pieniądze, a skąd mam je wziąć? Myślę, jak przeżyć – zaznacza pani Gracjana.
- Nie wezmę kolejnych kredytów i innych rzeczy po to, by się utopić jeszcze bardziej – dodaje pan Marek.