Nie chcą lotniczego radaru za oknem. Mówią o promieniowaniu
Mieszkańcy wsi Leźno i Czaple będą żyli obok nowoczesnego radaru, jaki powstaje przy lotnisku w Gdańsku. Ludzie boją się o swoje zdrowie. Twierdzą, że urządzenie generuje ogromne pole magnetyczne, a oni będą wystawieni na promieniowanie. Zapowiadają protesty do samego końca.
- Zawsze można postąpić jak kiedyś ekolodzy w Dolinie Rospudy: przykuć się do drzew, nie pozwolić ich wyciąć i pojazdom wjechać – mówi Krzysztof Warusik z Leźna.
- Ubiorą nas wszystkich chyba w fartuszki ołowiane, bo tak są wyposażeni pracownicy, którzy pracują przy radarach – dodaje inna mieszkanka Urszula Jagodzińska.
ZOBACZ: Twierdzi, że nieuczciwy przedsiębiorca pogrążył jego firmę
Sześć lat temu mieszkańcy położonych nieopodal gdańskiego lotniska wsi: Leźno i Czaple zostali powiadomieni o inwestycji, która ma powstać tuż obok ich domów. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej postanowiła zbudować tam nowy radar lotniczy o ogromnym zasięgu.
- Zostało skierowane do mnie pismo z regionalnej dyrekcji ochrony środowiska w Gdańsku, powiadamiające, że podobny projekt ma powstać w lesie. Moje grunty bezpośrednio sąsiadują. Inwestorem jest Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. Jeszcze w czasach komuny umieszczono ludziom radar wojskowy jakieś dwa kilometry od ich wsi. Mieszkańcy byli wcześniej zdrowi, a potem, po dwóch latach, jak muchy padali. Udokumentowane są lata, nazwiska i kto na jakiego raka zmarł – opowiada Janusz Stopa, mieszkaniec Czapli.
- Z naszej strony ta decyzja o realizacji inwestycji jest ostateczna. Dlatego właśnie wnosimy o wydanie zezwolenia na podjęcie tej inwestycji i obecnie jest ona procedowana w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim. Spodziewamy się, że ta decyzja będzie pozytywna – informuje Tomasz Modrzejewski z Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
- My się po prostu bardzo obawiamy, że wysoka moc tego urządzenia - 460 km okręgu, który będzie namierzany, jeżeli chodzi o samoloty – sprawi, że będzie nas regularnie napromieniowywało. Wiadomo, że te szkodliwe promienie nie spowodują utraty zdrowia w ciągu miesiąca czy dwóch, tylko oczywiście w latach. Mogą skrócić życie nam, naszym dzieciom i wnukom – zaznacza Krzysztof Warusik, mieszkaniec Leźna.
- Promień trzech kilometrów wokół radaru to całe Leźno i całe Czaple obejmuje. Czyli wszyscy mieszkańcy jesteśmy w promieniu strefy, która powinna być ograniczona – dodaje Wiesława Buksińska z Leźna.
ZOBACZ: Sprzedali działkę z domem. Mają zwrócić nabywcy 200 tys. zł
W obu miejscowościach żyje około 4000 osób.
- Ja się odwołałem do podpułkownika - pana Puto. To jest człowiek, który jest zaangażowany właśnie w radarowych wojskach. W ogóle jest szefem tych oddziałów. I on wyraził wyraźne swoje opinie. Od chwili powstania stacji lokacyjnych, mimo ogromnego postępu technologicznego, zasada działania radaru nie zmienia się. Ze względu na charakter ich pracy wymagają ustanowienia stref ochronnych. Obecność jest dozwolona tylko w ograniczonym czasie i w specjalnych kombinezonach – tłumaczy Janusz Stopa, mieszkaniec Czapli.
- Mąż pływał na statkach hydrograficznych i jak pracował przy radarze, to musiał mieć fartuszek ołowiany. To na pewno jest duże zagrożenie dla dzieci. Jedno z okolicznych dzieci ma implant ślimakowy w uszku zakładany w Stanach Zjednoczonych. I teraz nie może się nawet zbliżać do kuchenki mikrofalowej, a co dopiero jak będzie w zasięgu działania fal elektromagnetycznych. Nie wyobrażam sobie tego – zaznacza Urszula Jagodzińska, mieszkanka Leźna.
Dlaczego zdecydowano się ulokować radar w takim miejscu? Mieszkańcy mają swój trop.
- Projekt został oparty na starych mapach z połowy lat 90. Widocznie to było istotne, żeby to były nieużytki, żeby to były pola, żeby to była niska liczebność mieszkańców, bo w okolicy postawienia radaru było tylko trzech gospodarzy, do których należały te pola. Dwa domy może jeszcze stały, które się wybudowały wcześniej, więc to było raptem pięć osób bezpośrednio przy radarze. W tej chwili to są całe osiedla - mówi Wiesława Buksińska z Leźna.
ZOBACZ: Wyrok w sprawie śmierci Bohdana Gadomskiego. Przyjaciele nie składają broni
Mieszkańcy boją się chorób onkologicznych, które – według nich - mogą pojawić się wskutek uruchomienia radaru. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej uspokaja, że radar nie stanowi zagrożenia. Mieszkańcy zapowiadają jednak walkę do końca.
- Zgodnie z realizacją tego typu inwestycji jesteśmy zobowiązani do tego, żeby monitorować poziom pola elektromagnetycznego. I tak jak to będzie wyglądało, jest to dla mieszkańców bezpieczne i musi to być tak samo bezpieczne dla obsługi tego radaru, która będzie bezpośrednio przy nim wykonywała swoje obowiązki. Postąpimy zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami zarówno dla mieszkańców, jak i dla ludzi, którzy będą bezpośrednio przy nim pracować – zapewnia Tomasz Modrzejewski z Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
- My, tacy szaracy, mamy siedzieć cicho. Po prostu mamy przyklepać to, co zostało już na górze, poza nami, zatwierdzone – komentuje pan Sebastian z Leźna.