Wybudowali dom, ale się nie wprowadzą. Od czterech lat czekają na wodę
Małżeństwo z Biszczy na Lubelszczyźnie wybudowało dom, w którym od czterech lat nie może zamieszkać. Do budynku wciąż nie doprowadzono bowiem wody. Urzędnicy najpierw wydali wszelkie pozwolenia na budowę, a później zgodę na podłączenie do sieci wodociągowej cofnęli. Z jakiego powodu?
Marzena i Janusz Grońscy w 2018 roku kupili w Biszczy działkę i rozpoczęli budowę wymarzonego domu. Zainwestowali wszystkie swoje oszczędności. Uzyskali wszystkie potrzebne zgody i dopełnili wszelkich formalności. Niestety od czterech lat nie mogą zamieszkać w swoim domu, bo urzędnicy zmienili zdanie.
- Nasz problem polega na tym, że mamy dom, a nie możemy podłączyć się do wody dlatego, że gmina nam to utrudnia. W 2018 roku w styczniu kupiliśmy działkę i od razu przystąpiliśmy do załatwiania pozwoleń na budowę. Wystąpiłam do zakładu gospodarki komunalnej o wydanie warunków technicznych. Takie otrzymaliśmy. Potem nagle dostaliśmy informację, że nam nikt tego przyłącza nie odbierze, jak przypniemy się do sieci. I od tamtej pory zaczęła się wojna – opowiada Marzena Grońska.
- Wszyscy sąsiedzi dookoła mają wodę, tylko nie my – zaznacza Janusz Groński.
ZOBACZ: Choroba błyskawicznie postępuje. Kolejny cios zadał ZUS
W 2019 roku urzędnicy wydali zgodę na podłączenie się do gminnej sieci wodociągowej. Szybko jednak zmienili zdanie. Co było powodem - do dziś nie wiadomo. Państwo Grońscy nie mogą wpiąć się do sieci, która jest kilka metrów od ich działki. Tym samym ich dom od kilku lat zamiast im służyć, niszczeje.
- Dostaliśmy pozwolenie na budowę, złożyliśmy do gminy dokument techniczny do wszystkich przyłączy i dostaliśmy je. Dokumenty mówią, gdzie są nasze przyłącza wodne i kanalizacyjne. Dostaliśmy projekt, są wyrysowane linie i nie możemy tego zrealizować. Jeżeli byśmy dostali negatywne warunki, nie budowalibyśmy tutaj domu – zauważa Janusz Groński.
- Gmina twierdzi, że oni nie wiedzą… Mówią, że to instalacja prywatna, ale nie wiadomo czyja i nie pozwalają się do niej wpiąć. Mamy praktycznie cały dom gotowy. Tylko meble wstawić. Nam nic więcej nie trzeba, tylko wody – mówi Marzena Grońska.
ZOBACZ: Ogromne dopłaty za ogrzewanie. Bunt na osiedlu
Decyzja urzędników dziwi. Ale w tej sprawie to niejedyny absurd. Na jednej z map – zatwierdzonej przez gminę w 2019 roku – widać, że państwo Grońscy są podłączeni do sieci wodociągowej. A wody do dziś nie mają. Natomiast ich sąsiedzi - według mapy - do sieci podłączeni nie są. A z wody korzystają. Próbowaliśmy ustalić, jak do tego doszło.
Reporter: Czy państwo mają wodę?
Sąsiadka państwa Grońskich: Tak. Ja nie będę z panem rozmawiać.
- Ale jakim cudem państwo wodę mają?
- Ja nie będę z panem rozmawiać.
- Ale jak to się stało, że pani wodę ma?
- Co pana to interesuje? Niech się pan do tego nie wcina. Do widzenia.
ZOBACZ: Ich biznes upadł, gdy zabrano część działki. Winią urzędników
Sąsiad państwa Grońskich: Nie będę na ten temat rozmawiał, to są moje prywatne sprawy.
Reporter: No dobrze, ale dlaczego pan ma wodę, a sąsiedzi nie mają?
- Ponieważ ja mam swoje przyłącze.
- Dobrze, ale pana przyłącze nie jest na mapie naniesione. A sąsiadów jest i oni wody nie mają, a pan ma.
- Proszę pana, jestem w trakcie inwentaryzacji.
ZOBACZ: Księgowa działała z rozmachem. Wielu poszkodowanych, ogromne straty
Podczas naszej interwencji gmina przyznała się do błędu. Wójt obiecał, że państwo Grońscy niebawem będą mogli podłączyć się do sieci wodociągowej. Gmina ma też pokryć część kosztów związanych z inwestycją. Małżeństwo liczy, że niedługo zamieszka w swoim domu.
- Czasami są jakieś błędy urzędników, ktoś zaniechał. Może zapomniał – mówi Zbigniew Pyczko, wójt gminy Biszcza.
Reporter: Jest pan w stanie zadeklarować pomoc w rozmowie z sąsiadami, żeby sąsiedzi na tę służebność się zgodzili?
Wójt: Też jestem tego zdania.
- Pomoże pan?
- Oczywiście.