Usunięto mu kości połowy twarzy. 73 zł miesięcznie od ubezpieczyciela

44-letni Jan Thomas z Wyrzyska pod Piłą 17 lat temu w wypadku samochodowym – gdzie był pasażerem - doznał ciężkiego urazu głowy. Po trepanacji czaszki ma usunięte kości z prawej strony twarzy. Od wypadku ma częste ataki padaczki i utraty świadomości. Wymaga całodobowej opieki. Według przepisów, poza świadczeniami, nie należy mu się żadna pomoc materialna, a ubezpieczyciel płaci 73 zł miesięcznie. Do tego doszedł konflikt z urzędnikami.

- Jak mówię o tym, to wraca to wszystko. To był taki cios, że ja się nie mogłam z tym pogodzić.

Miał 27 lat, życie mu się skończyło, tak jak i mnie. Policja przyjechała o 10:00 rano, że synowie mieli wypadek, jednemu ucięło język, a drugi, pół głowy mu zgniotło – wspomina Krystyna Głowacka, która od 17 lat opiekuje się chorym synem.

- Ataki spowodowane są wypadkiem, to jest padaczka, w ogóle zasłabuję. Nie mogę się schylać, bo przy schylaniu mam właśnie ten napad. Było załamanie, picie, bo człowiek jest za młody, miałem 27 lat – mówi Jan Thomas.

- To były takie napady, że jak go dostał, to musieliśmy we czterech z lekarzami go trzymać, bo on demontował kaloryfery, wszystko, nie wiedział, co się z nim dzieje. Dziewczyna go zostawiła. Stwierdziła, że wygląda jak potwór, więc nie może z nim być. Syn miał próbę samobójczą, pytał, po co go ratowaliśmy, że nie chce żyć. Ja też mam dosyć, ja też mam już dosyć, nie mam swojego życia, nie mam nic. Za miesiąc skończę 71 lat. Nikt nie pomógł: ani państwo, ani opieka społeczna, ani urząd gminy, nikt. Nikogo nie interesuje – przekonuje Krystyna Głowacka.

ZOBACZ: Mają zapłacić horrendalne stawki za auto zastępcze. Ściga ich… Stalin

 

Zanim pan Jan otrzymał ZUS-owską rentę, dostawał z opieki zasiłek stały. Teraz z rentą i dodatkami ma niecałe dwa tysiące. Rodzina przekracza kryterium dochodowe, które wynosi 776 zł na osobę. Panu Janowi nie należy się żadna pomoc materialna z MOPS-u. Na tym tle powstał konflikt z pracownicą opieki. Pani Krystyna została skazana wyrokiem w zawieszeniu.

- Najbardziej mam żal do opieki społecznej, do sądu sprawę oddali, ciągali mnie jak przestępczynię po sądzie, muszę zapłacić im, pani jednej z opieki 500 zł zadośćuczynienia Poszłam do opieki upominając się o dary dla syna, bo mówię: byście mu chociaż dary dali; ma pani taką rentę i śmie pani przyjść... Powiedziała, że ja jej powiedziałam, że ona jest głupia. Nigdy nie obrażałam i nie obrażam ludzi – opowiada Krystyna Głowacka.

- Nie ma naszej zgody na to, żeby ktokolwiek przychodził, obrażał, wyzywał i przechodzimy do porządku dziennego nad tym. W związku z tym, że pani Krystyna podpisywała wnioski za syna i nie podpisywał tego syn, sprawa trafiła też do prokuratury z uwagi na podrabianie podpisu – informuje Hanna Łapacz, kierownik MOPS w Wyrzysku.

ZOBACZ: Wynajął kilkadziesiąt mieszkań. Skoczyło się fatalnie

Obie strony pozostają przy swoich stanowiskach. Kto pierwszy powinien wyciągnąć rękę?

- Ja mogę obiecać tylko, że poproszę panią kierownik, żeby to była nasza inicjatywa – deklaruje Jacek Wiśniewski, zastępca burmistrza Wyrzyska.

Po wypadku pan Jan otrzymuje wypłaty od ubezpieczyciela kierowcy - Grupy Ergo Hestia. Obecnie, decyzją sądu, dostaje 73 zł miesięcznie! Pan Jan oddał sprawę do sądu, by kwotę podwyższyć.

- Czwarty lub piąty rok to się ciągnie i jak na razie bez skutku – mówi.

- Oni powiedzieli, że nie miał pasów zapiętych i więcej mu się nie należy. Oni mieli tam dużo tych adwokatów z Hestii. Powiedzieli, że on nie ma żadnej padaczki, że to nie jest po wypadku, to jest po alkoholu, że on przez to wszystko to ma, a po wypadku by tego nie miał. Tam byli mądrzejsi od lekarzy – ironizuje Krystyna Głowacka.

- To jest wyrok, który zasądził sąd, my ten wyrok po prostu prawomocnie realizujemy. Zachęcamy naszych klientów do rozmowy, do negocjacji na każdym etapie likwidacji szkody, bo tak się nazywa ten proces. Potem także, jeżeli sprawa trafia do sądu, na każdym etapie postępowania sądowego, do momentu ogłoszenia wyroku - odpowiada Marcin Żebrowski z Grupy Ergo Hestia.

ZOBACZ: Giną starsze, samotne kobiety. Ludzie mówią o seryjnym mordercy

Życie dotychczas mocno doświadczało pana Jana. Ostatnie lata to marna egzystencja i walka o zdrowie.

- Czego mi brakuje? Praktycznie wszystkiego, życia. Jak się traci zdrowie, traci się praktycznie wszystko. Wali się świat, nastąpiło takie psychiczne załamanie. I właśnie wpadł trochę człowiek w alkohol, trochę głupoty do głowy też przychodziły, no nie powiem. Dziś tak już nie myślę. Poznałem fajną dziewczynę, która akceptuje to, rozumie – podsumowuje pan Jan.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX