Oszust kupił na jego dane osobowe samochód. Kolosalne skutki
Choć nigdy nie widział samochodu, został jego właścicielem. 64-letni pan Jan z Wąbrzeźna padł ofiarą kradzieży danych osobowych. Oszust podczas kupowania samochodu przedstawił się jego imieniem i nazwiskiem, a w umowie wpisał także adres pana Jana. Konsekwencje są kolosalne. Mężczyzna jest nękany przez kolejne firmy windykacyjne.
64-letni pan Jan z Wąbrzeźna w województwie kujawsko-pomorskim padł ofiarą kradzieży danych osobowych. Półtora roku temu nieznany mu mężczyzna podał się za niego podczas kupowania samochodu. Pan Jan dowiedział się o tym od osób, które sprzedawały 20-letniego forda.
- To było w niedziele. Przyjechała pani i mówi „czy pan Malinowski Jan, Wąbrzeźno? Pan kupił od nas samochód”. Ja mówię: „Chwileczkę, jaki samochód?”. PESEL się nie zgadza, numer dowodu się nie zgadza i podpis się nie zgadza. Tylko imię, nazwisko i adres były prawidłowe – opowiada Jan Malinowski.
- Mąż zrobił wielkie oczy i mówi: „ja żadnego samochodu nie kupiłem.” Przedstawił się dowodem osobistym, że on to nie on. No i pani S (…) się zażenowała, przestraszyła, zaczęła płakać, że nastąpił problem. Zaczęli opowiadać, że ten pan, który kupował od nich samochód, nie miał dowodu osobistego, ale zapewniał, że zna swoje dane i zapisali to w umowie – wspomina Alicja Malinowska, żona pana Jana.
- To było w niedzielę, we wtorek pojechali widać do Lipna i wyrejestrowali auto bez żadnych konsekwencji. Zadzwonili do mnie: „proszę pana, my już mamy po problemie, to jest teraz pański problem, niech pan się teraz martwi” – relacjonuje pan Jan.
ZOBACZ: Musi płacić alimenty na córkę, która z nią mieszka
I tak wszystkie konsekwencje wynikające ze sfałszowania umowy spadły na 64-latka. Samochód miał nieopłacone OC. Kwota, której żądali windykatorzy, spędzała sen z powiek panu Janowi i jego żonie.
- W całości musiałbym zapłacić gdzieś w granicach 40 tys. zł. Na tę kwotę składa się windykacja i PZU, które nałożyło karę. Plus windykacja tego pojazdu OC – mówi pan Jan.
- Zaczynali do nas dzwonić, to mąż tłumaczył, tłumaczył, wysyłali do nas pisma- ciągle jedno i to samo. Oni jakby nie rozumieli tego, grochem o ścianę i dalej smsy, cały czas. Ile można tłumaczyć, ile można mówić – zaznacza Alicja Malinowska.
Sprzedający auto nie chcieli z nami rozmawiać.
- Jest wszystko na komendzie. Proszę jechać na komendę. Żadnych wywiadów nie udzielamy. Jest zgłoszone na komendzie, wszystko macie – przekazali jedynie.
ZOBACZ: Nowy piec nie działa. Gwarancja im nie pomogła
Niestety wszystko zgłaszał pan Jan, a nie osoby, które sprzedały samochód oszustowi. I to poszkodowany musiał jeździć po urzędach. Choć, jak przyznaje, spotykał się ze zrozumieniem urzędników, wciąż był właścicielem 20-letniego forda.
Reporterka: Czy urzędnik powinien przyjmować umowę, dokument, w którym znajdowały się nieprawidłowe dane?
Iwona Śmigielska, naczelnik Wydziału Komunikacji i Transportu Starostwa Powiatowego w Lipnie: Przy zawiadomieniu o zbyciu pojazdu wprowadzamy tylko imię nazwisko i adres tego człowieka. Za sprawdzenie dokumentu, przy sporządzaniu umowy, odpowiadają osoby, które ją zawierały. My działamy na tej zasadzie, że to była tylko pomyłka w PESEL-u.
Reporterka: Pani naczelnik, państwo nie poczuwacie się do odpowiedzialności za problemy, które dzisiaj spotykają pana Malinowskiego?
Naczelnik Iwona Śmigielska: No nie poczuwamy się z tej racji, że nic z naszej strony nie było chachmęcone, że tak można powiedzieć. Jak człowiek przychodzi, to musimy go załatwić. Miał zawiadomienie o zbyciu, miał umowę, no jakiś problem był z tym PESEL-em.
ZOBACZ: Bezpłatne badanie wzroku okazało się pułapką. Kupił sprzęty za 15900 zł!
- Ta pani w starostwie, pracownica, wpisała prawidłowy numer PESEL. Nie wiem, może weszła na stronę, gdzie mój mąż ma zarejestrowany prawdziwy samochód swój, w PZU, więc ona jako pracownica wydziału komunikacji ma dostęp do takich danych. Dla niej sprawdzić to był moment – uważa Alicja Malinowska, żona pana Jana.
- Prowadziliśmy postępowanie z zawiadomienia pana Jana Malinowskiego. Zostało umorzone w dniu 31 października. W toku postępowania potwierdziliśmy, że podpis pana pokrzywdzonego na umowie kupna-sprzedaży samochodu został podrobiony. Oddzielnie będzie rozpatrywany wątek osoby, która wiedząc, że to nie pan Malinowski, posłużyła się tymi dokumentami w starostwie – informuje Alicja Cichosz, prokurator rejonowy w Lipnie.
Dopiero w trakcie naszej Interwencji, po 17 miesiącach od oszustwa, w sprawie nastąpił długo oczekiwany zwrot.
- Jestem zadowolony. Zostało to zniesione dzięki Polsatowi, Interwencji. Będę spokojnie spał – cieszy się Jan Malinowski.