86-latek traci siły, w domu ma niepełnosprawne dzieci
86-letni Jerzy Hałupka z miejscowości Grotniki niedaleko Leszna sam opiekuje się dwojgiem dorosłych, niepełnosprawnych dzieci. Stan jego zdrowia pogorsza się jednak, dlatego mężczyzna szuka osób, które pomogą rodzinie w codziennych obowiązkach. Jest gotów oddać ośrodek, jaki wybudował dla swoich dzieci.
Do pana Jerzego i jego trojga dorosłych dzieci z kamerą trafiliśmy dwa lata temu. Starszy pan walczył o pieniądze na opiekę dla swoich pociech, by nie trafiły do Domu Pomocy Społecznej. Opowiedział nam o tragicznych losach rodziny. Wszystko zaczęło się, gdy pan Jerzy miał zaledwie 6 lat. Wtedy to trafił do dziecięcego obozu w Niemczech. Cudem uniknął śmierci.
- Widzę do dziś, jak w dzień rano tych umarłych zbierali, na taczkach wywozili. Co dzień umierali koło mnie. Ja przeszedłem swoje - wspominał Jerzy Hałupka podczas naszego pierwszego spotkania.
ZOBACZ: Oszust kupił na jego dane osobowe samochód. Kolosalne skutki
Po wojnie pan Jerzy ożenił się z panią Danutą. Ich dzieci urodziły się zdrowe. Niestety, kiedy były nastolatkami, z dnia na dzień zaczęły mieć problemy z chodzeniem. Okazało się, że dotknęła ich choroba genetyczna.
- To było chyba jak miała 16 lat, szłam po schodach w Lesznie i mnie coś nagle strzeliło w jednym kolanie. Od tej pory już ciągnęłam nogą – mówiła Jolanta Hałupka.
Żona pana Jerzego cztery lata temu zmarła, a jeden z synów - pan Paweł zachłysnął się śliną. Jego stan zdrowia dramatycznie pogorszył się.
Dzieci pan Jerzego potrzebowały wsparcia finansowego na rehabilitację i opiekunki. A na to staruszka nie było stać. Na szczęście po emisji reportażu do rodziny zaczęła napływać pomoc rzeczowa i finansowa.
- Jestem jak najbardziej zadowolony i szczęśliwy. Czuję tę całą pomoc, że ktoś się nami interesuje , bo byłem całkiem zostawiony sam – przyznaje Jerzy Hałupka.
ZOBACZ: Bezpłatne badanie wzroku okazało się pułapką. Kupił sprzęty za 15900 zł!
Niestety szczęście nie trwało długo. Kilka miesięcy później rodzinę dotknęła kolejna tragedia. Najstarszy syn, 52-letni pan Paweł, zmarł. Pan Jerzy załamał się psychicznie i trafił do szpitala, a jego dzieci do Domu Pomocy Społecznej. Po wyjściu ze szpitala pan Jerzy zabrał dzieci, bo ich marzeniem było pozostać w domu rodzinnym.
- Tu nam się żyje wiele lepiej, to mój dom. Tu chciałabym być od końca życia – zaznacza Jolanta Hałupka.
Pana Jerzego w opiece nad dziećmi wspiera opiekunka oraz znajomi. Jednak jest to tylko kilka godzin dziennie. Pan Jerzy, jak sam przyznaje, ma już coraz większe trudności by sobie z tą trudną sytuacją poradzić.
- Uważam, że pan Jurek wykonuje kawał dobrej roboty. Pracowałam w wielu prywatnych domach i DPS-ie, w żadnym nie czułam się tak dobrze jak tutaj – przyznaje opiekunka pani Karolina.
- Martwi mnie to, że ta pani może przestać pracować, bo za te parę złotych z Leszna jeździć nie będzie – mówi pan Jerzy.
ZOBACZ: Nowy piec nie działa. Gwarancja im nie pomogła
Pan Jerzy wybudował rodzinny dom pomocy przy swoim domu. Miała to być placówka dla jego dzieci i innych pensjonariuszy. Dziś staruszek nie jest w stanie już poprowadzić ośrodka. Placówka stoi pusta. Dlatego też chce go oddać, by wciąż jego dzieci zostały w miejscu zamieszkania. Ośrodek Pomocy Społecznej wspomóc pana Jerzego nie może.
„Nie ma możliwości prawnych, aby gmina prowadziła Rodzinny Dom Pomocy. Taki dom może być prowadzony przez osobę fizyczną, która w tym domu zamieszkuje (może to być najemca) lub przez organizację pożytku publicznego” – brzmi oświadczenia Eweliny Wolniczak, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej we Włoszakowicach.
- Ten ośrodek chciałbym przekazać, ja za to nie chcę ani 50 groszy – zapewnia pan Jerzy.
Kontakt do redakcji: 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl. Jesteśmy również na Facebooku.