Kupował koparko-ładowarki, stracił 140 tys. zł

Tadeusz Zieliński z okolic Żyrardowa zainwestował 140 tys. zł w sprowadzenie dwóch koparko-ładowarek z Wielkiej Brytanii. Gdy tylko przelał pieniądze, kontakt z firmą się urwał. Mężczyzna zgłosił sprawę do prokuratury ale, ku jego zdziwieniu, śledztwo umorzono. Wznowiono je dopiero po tym, gdy nakazał to sąd.

Siedemdziesięcioczteroletni pan Tadeusz Zieliński mieszka niedaleko Żyrardowa na Mazowszu. Mężczyzna przez całe życie prowadził własny biznes. Z racji niskiej emerytury odłożone pieniądze postanowił zainwestować.

- Chciałem sobie kupić koparko-ładowarkę, sprzęt budowlany, żeby kopać fundamenty pod budowę, robić niwelację terenu i tak dalej. Pełnić tego typu usługi. Wpadłem na ten pomysł bo kolega mi powiedział, że jest aukcja gdzie sprzedają sprzęt budowlany, który mnie interesował – mówi.

ZOBACZ: Winda jest, ale nie wolno nią jeździć. Niepełnosprawny więźniem mieszkania

Pan Tadeusz chciał kupić maszyny z Wysp Brytyjskich. W poszukiwaniach na portalach aukcyjnych pomagał mu kuzyn, pan Michał, który kilkanaście lat mieszkał w Anglii.

- Wszystkie specyfikacje podawał mi wujek, a ja po prostu szukałem aż coś znalazłem, później mu podsyłałem, rozmawialiśmy na ten temat, czy to się opłaca, kontaktowałem się z tymi sprzedawcami, aż w końcu trafiliśmy na firmę, gdzie była dość dobra oferta. Nie była też za dobra, co było też ważne, nie była podejrzana. Mieli bardzo dużo wystawionego sprzętu i nie mieli żadnych złych opinii – opowiada kuzyn Michał Żabieniec.

Firma, od której pan Tadeusz chciał kupić sprzęt znajdowała się pod Belfastem w Irlandii Północnej. Za dwie zamówione koparko-ładowarki trzeba było zapłacić prawie 140 tysięcy złotych.

- Wiadomo, to nie są małe pieniądze, żeby takie maszyny zakupić, więc starałem się jak mogłem, żeby sprawdzić tę firmę. Na angielskich stronach rządowych jest potwierdzona jej działalność, żadnych zarzutów, żadnych złych opinii. Zdecydowaliśmy się na dalsze kroki czyli kontakt i zakup tych maszyn. Gdy dostali te pieniądze to przestali się odzywać, przestali odbierać telefony i tyle ich widzieli. Skoro nie odbierali, wujek zdecydował, że pora by zaangażować w to policję – tłumaczy Michał Żabieniec.

- Ja mam poświadczenie z danej firmy, że pieniądze otrzymali i w ciągu dwóch, trzech tygodni będzie wysyłka sprzętu do Polski – dodaje Tadeusz Zieliński.

ZOBACZ: Atak nożem na żonę. Rodzinny dramat przerodził się w piekło

Policja skierowała sprawę do prokuratury. Ta z kolei po kilku miesiącach umorzyła śledztwo. Dla pana Tadeusza było to szokujące, tym bardziej, że strona internetowa firmy wciąż była aktywna.

- Chciałem pójść do tego prokuratora i się go spytać: "Jakby pan stracił 140 tysięcy, czy ileś pieniędzy, to też by pan to umorzył – komentuje pan Tadeusz.

Emeryt postanowił się nie poddawać i zaskarżył tę decyzję. W marcu 2023 roku sąd przyznał mu rację. W efekcie śledztwo ruszyło od nowa.

- W ocenie sądu przede wszystkim zabrakło ustalenia, czy spółki, które w ofercie miały być sprzedającymi sprzęt rzeczywiście istniały, a jeśli tak, to czy była ich działalność autentyczna, czy może ktoś podszywał się pod te przedmioty gospodarcze. Nie zostało również ustalone, do kogo należał rachunek bankowy, na który zostały przelane środki pochodzące od pokrzywdzonego. Sąd dostrzegł także, że konieczne jest uzyskanie informacji, kto dokonał i opłacił ogłoszenie na portalu sprzedażowym – mówi Iwona Wiśniewska- Bartoszewska, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Płocku.

ZOBACZ: W jej zaparkowane auto uderzył radiowóz. Odszkodowania nie ma

„Konto podmiotu zostało zablokowane 2 sierpnia 2022 roku, po wykryciu nietypowych aktywności - w tym publikacji ogłoszeń odbiegających od standardów w swojej kategorii. Blokada nastąpiła w wyniku bieżących kontroli prowadzonych w ramach wewnętrznych procedur bezpieczeństwa” – informuje portalu sprzedażowy, na którym podejrzana firma zamieszczała ogłoszenia.

Ponieważ pan Tadeusz, jak twierdzi, nie miał żadnych informacji o postępach w śledztwie, razem z jego kuzynem postanowiliśmy sprawdzić, czy dana firma wciąż działa. Zadzwoniliśmy pod numer telefonu podany na stronie internetowej przedsiębiorstwa.

- To było oszustwo. Ktoś w zeszłym roku podszył się pod moją firmę. Do tej pory nie ustaliliśmy, kto to zrobił. Oni mieli inne konto bankowe. Czy Pan im wysłał jakieś pieniądze?

- Tak, wysłaliśmy. Prawie 29 tysięcy euro.

- Jest pan piątą czy szóstą osobą, która do mnie dzwoni z tym samym problemem.

- Czy zgłosił pan to irlandzkiej policji?

- Tak, od razu. Gdy zgłosiła się do mnie pierwsza oszukana osoba, zgłosiłem sprawę policji.

ZOBACZ: Oferuje nowoczesny sprzęt do salonów kosmetycznych. Później są problemy

Kto w takim razie podszył się pod irlandzką firmę i zagarnął pieniądze pana Tadeusza? To wciąż ustalają śledczy. Tymczasem emeryt ciężko pracuje, by spłacić długi, w które wpadł przez oszustów.

- Całe życie pracowałem, prowadziłem firmę, odłożyłem trochę pieniędzy, to zainwestowałem. Ale to mało, bo gdybym swoje pieniądze zainwestował: trudno, przebolałbym. Ale że jeszcze pożyczyłem pieniądze, to muszę ludziom oddać. Na działalności byłem, małą emeryturę mam. W związku z tym, żeby oddać ludziom pieniądze, żeby mnie nie przeklinali, to zacząłem pracować. Kupiłem tę lawetę i co zarobię, to oddaję ludziom – tłumaczy Tadeusz Zieliński.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX