Po śmierci syna nie dostał pieniędzy z polisy. Latami opłacał składki
Latami sumiennie opłacał składki, a gdy syn zmarł, nie otrzymał pieniędzy z polisy. Pan Kazimierz ma żal do firmy ubezpieczeniowej. Tym bardziej, że jego żona pieniądze z innej polisy otrzymała.
Pani Krystyna z panem Kazimierzem mieszkają w Pszczynie. 23 lata temu ich zaledwie czteroletni wówczas syn Dawid zaczął źle się czuć. Po badaniach okazało się, że chłopiec ma guza mózgu. Natychmiast musiał przejść operację i liczne radio- i chemioterapie.
- To była walka, tego się nie da opisać, bo lekarz powiedział, że może być różnie – wspomina Krystyna Marciniak.
Po wielomiesięcznym leczeniu stan zdrowia Dawida poprawił się. Jednak, jak szybko się okazało, znów choroba atakowała. Przez lata rodzice walczyli o jego życie.
- Leżał i mówił: mamo, ja już nie chcę tak żyć, bo to nie jest życie. Potem było jednak coraz gorzej. Każde badanie, każdy rezonans, to był stres, strach przed tym, co będzie - mówi pani Krystyna.
ZOBACZ: Pędził wprost na inne auto. Po wypadku uciekł
Niestety rok temu lekarze wobec znów atakującej choroby byli już bezradni. 14 listopada 26-letni syn państwa Marciniaków zmarł.
- Pierwsi powinni rodzice umrzeć, a nie dzieci. To jest ogromny ból - przyznaje Kazimierz Marciniak.
Państwo Marciniakowie mieli wykupione polisy na życie w dwóch różnych towarzystwach ubezpieczeniowych. Pani Krystyna dwa tysiące złotych w krótkim czasie z polisy otrzymała.
- Mamy taką definicję, że dzieckiem jest osoba do 26. roku życia albo nie ma limitu, jeśli ta osoba nie jest w stanie samodzielnie egzystować. My staramy się w taki sposób rozstrzygać, tam gdzie mamy wątpliwości, gdzie sprawa jest niejednoznaczna, by kierować się dobrem klienta – tłumaczy Justyna Szafraniec, rzecznik Generali.
ZOBACZ: Drżą o zdrowie córki. „W końcu dojdzie do tragedii”
Z polisy chciał też skorzystać pan Kazimierz, który od kilkudziesięciu lat opłaca składki w innym towarzystwie ubezpieczeniowym. Niestety ubezpieczyciel wypłaty odmówił. Bo syn państwa Marciniaków w chwili śmierci miał 26, a nie 25 lat.
- Dla mnie bardziej zrozumiałym jest limit wiekowy 26 lat, bo jest analogiczny do przepisów ZUS, czyli powszechnych ubezpieczeń. Ubezpieczyciel, który odmówił wypłaty, wskazał limit wieku z ogólnych warunków ubezpieczenia. To 25 lat. Ten zapis jest specyficzny i ubezpieczony nie zdaje sobie sprawy, że takie zasady obowiązują – zauważa mecenas Izabela Kuna.
- Przekazałem dokumenty, które przekazali dalej i przyszło odmownie, że nie należy się. Napisałem, że syn był niepełnosprawny, cały czas mieszkał z nami, ale to też odrzucili – mówi Kazimierz Marciniak.
ZOBACZ: Kto otruł Paulinę Antczak? Przebieg procesu wywołał protest
Zgodnie z zawartą polisą pan Kazimierz powinien otrzymać 4,5 tysiąca złotych. Nic jednak nie dały odwołania oraz zaświadczenia o niepełnosprawności syna.
- Rodzice mieli prawo trwać w przekonaniu, że ta polisa obowiązuje na tych samych zasadach, skoro nadal były pobierane od nich składki i nikt nie poinformował ich ani o zmniejszeniu składki, ani zwrocie części składki. Kiedy mamy do czynienia z dzieckiem bardzo chorym, które ma orzeczenie o niepełnosprawności, walczy wiele lat z chorobą i klientem, ojcem, który jest tym wieloletnim klientem wiernie opłacającym składki, to oczekiwałabym od ubezpieczyciela, by rozpatrzył te sprawę indywidualnie, nie według jakiejś matrycy – mówi mecenas Izabela Kuna.
- Dla mnie to było chore. Jeśli jeden ubezpieczyciel wypłaca, bo sugeruje, że przy orzeczeniu znacznym wiek się nie liczy, to dlaczego drugi mówi, że oni nie biorą pod uwagę, że syn ma orzeczenie znaczne? – podkreśla Krystyna Marciniak.