85-letnia lekarka przepisywała darmowe leki dla seniorów. NFZ ją ukarał
85-letnia lekarka została ukarana przez NFZ za przepisywanie darmowych leków seniorom. Urzędnicy dopatrzyli się, że recepty dla osób 75+ były wypisywane w prywatnym gabinecie, a nie gabinecie POZ.
Pani Danuta z Porąbki Uszewskiej w Małopolsce ma 85 lat. Przez 36 lat była lekarzem rodzinnym w miejscowym ośrodku zdrowia. Gdy pod koniec lat 90. przechodziła na emeryturę, nie potrafiła rozstać się ze swoimi pacjentami i postanowiła otworzyć w swoim domu prywatny gabinet lekarski.
- Od dzieciństwa pamiętam panią doktor. Nieważne, czy to była sobota, święta, noc, zamieć, czy sama miała chore dzieci, nigdy nie odmówiła pomocy – wspomina Paula Ciężadło, pacjentka pani Danuty.
- Muszę dodać, że zaciągnęłam kredyty na budowę domu i jeszcze nie zdążyłam ich spłacić, kiedy Narodowy Fundusz Zdrowia zażądał ode mnie wypłacenia za wypisywanie bezpłatnych leków osobom 75-letnim – mówi Danuta Hauben.
- Miała umowę z NFZ podpisaną bezterminowo, w której miała zagwarantowane, że może wypisywać recepty na leki bezpłatne i te z 30-procentową refundacją – dodaje Dorota Hauben-Kołodziej, córka lekarki.
ZOBACZ: SOR odesłał nie badając pacjenta. Mężczyzna zmarł
W 2016 roku weszła w życie ustawa, która dawała prawo osobom po 75. roku życia do darmowych leków. Pani Danuta ratując życie i zdrowie swoich pacjentów, przepisywała te leki w prywatnym gabinecie. Jak się okazuje - bezprawnie i została za to ukarana przez NFZ.
- Te leki darmowe 75+ mogą wypisywać tylko lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, a lekarze tacy jak moja mama, nie. W umowie z NFZ miała zagwarantowane, że informacje o wszelkich zmianach będą wysyłane na piśmie. Mama nic nie dostała – tłumaczy Dorota Hauben-Kołodziej.
- NFZ odczekał aż cztery lata, zanim mnie powiadomił i wtedy zebrała się suma 42 tysięcy złotych, którą ode mnie zażądał. Przez kilka lat broniłam się, ale wtedy narosły procenty. Teraz kwota urosła do 56 tysięcy 772 złotych i 84 groszy. Przepisywany przeze mnie lek był za darmo, normalnie kosztował np. 398 złotych. Nawet do głowy mi to nie wpadło, że mogą być w ten sposób dyskryminowani lekarze – mówi Danuta Hauben.
- Najbardziej oburzający jest sposób, w jaki NFZ to zrobił. Od pierwszej recepty wiedzieli, że mama przepisała taki lek za darmo. Wiedzieli i gromadzili to. Później przyjechali, powiedzieli, że mama ma pokazać karty i dokładnie mieli wypisane, które karty i których pacjentów. Ona na tym nic nie zarabiała. Robiła to zgodnie ze swoim sumieniem – dodaje Dorota Hauben-Kołodziej.
ZOBACZ: Ma wrócić do traumy z młodości. Urzędnicy chcą, by płaciła za ojca
Aby odsetki nie rosły jeszcze bardziej, pani Danuta postanowiła dwa lata temu spłacić całe zadłużenie w wysokości 56 tysięcy złotych. Zapożyczyła się u rodziny, znajomych, a nawet wzięła kredyt. Spytaliśmy NFZ, czy informował panią Danutę o zmianach w przepisach. W odpowiedzi czytamy m.in.:
„Narodowy Fundusz Zdrowia informował świadczeniodawców, z którymi miał podpisaną umowę, o zmianach w prawie i wejściu w życie przepisów dotyczących Leków 75+. (…) W podpisanej przez lekarkę umowie nie ma zawartej klauzuli o pisemnym informowaniu o zmianach przepisów prawa.”
- Pani Danuta czuła się ukarana za to, że pomagała ludziom, dręczyło ją to psychicznie. Zadłużyła się, więc córka założyła zbiórkę, żeby mamę odciążyć – tłumaczy Paula Ciężadło, pacjentka lekarki.
ZOBACZ: Pilnie potrzebował pomocy. Zmarł w pożarze
Zbiórka odbiła się szerokim echem w internecie i błyskawicznie zakończyła pełnym sukcesem.
- Dzięki niej mama odda długi, odzyska swoje oszczędności i mówi, że z nadwyżką nie wie, co zrobić – przyznaje Dorota Hauben-Kołodziej.
Może się okazać, że nadwyżka ze zbiórki będzie musiała pójść na spłatę kolejnych zobowiązań w NFZ-cie. Kilka dni temu pani Danuta otrzymała kolejne pismo, tym razem wzywające ją do spłaty 867 złotych 78 groszy.
- Jak mam 3390 zł emerytury, to nie jestem w stanie wszystkiego zapłacić, muszę pracować. A jak pracuję, to NFZ żąda ode mnie zapłaty. I tak się koło zamyka – komentuje pani Danuta.