Po latach dostają pisma. Urzędnicy chcą zwrotu pieniędzy
Emeryt z Bytomia dostał pismo z ZUS-u, które wprawiło go w osłupienie. Dowiedział się, że musi oddać świadczenie postojowe, jakie wypłacono, gdy nie mógł pracować z powodu pandemii. Urzędnicy, który najpierw przyznali pieniądze, teraz żądają zwrotu z odsetkami. W podobnej sytuacji znalazło się wiele osób.
Pan Waldemar Binięda z Bytomia ma 71 lat. Przez wiele lat ciężko pracował w kopalni, a w 2008 roku przeszedł na emeryturę. Postanowił jednak dorabiać jako pracownik ochrony. Wszystko układało się dobrze do czasu, kiedy świat opanowała pandemia koronawirusa.
COVID był czas walki o zdrowie i życie, które niestety wielu przegrało. To czas izolacji i kwarantanny. Chorych z dnia na dzień przybywało, zamykano szkoły, urzędy, szpitale, placówki opiekuńcze. Sytuacja była tragiczna, zaczęło nawet brakować personelu medycznego, by móc opiekować się chorymi.
ZOBACZ: Walczy z niezidentyfikowaną chorobą. „Nie mogę chodzić”
Większość z nas podejmowała pracę zdalną. Byli jednak także i tacy, którzy pracować i zarabiać nie mogli. COVID i brak możliwości zarobku dotknął także pana Waldemara. Mężczyzna przez kilka tygodni był na kwarantannie.
- Policja podjeżdżała dwa razy dziennie, no nie było to fajne, bo człowiek czuł się jak przestępca: zamknięty i jeszcze cię dozorują, ale tak państwo kazało i ok – mówi Waldemar Binięda.
W czasie pandemii wprowadzono świadczenie postojowe. Pan Waldemar nie pracował, więc uznał, że też mu ono przysługuje. Złożył wniosek do ZUS-u i szybko otrzymał pieniądze: ponad 2 tysiące złotych.
- Wypisałem wniosek do ZUS-u, pracodawca mi podbił, mało tego, za te tygodnie ZUS nie dostał moich pieniędzy, bo nie zarobiłem, a tak zawsze pracodawca odprowadzał do ZUS-u moje składki. ZUS znał więc mój status. Świadczenie dostałem bardzo szybko – podkreśla Waldemar Binięda.
- Myśmy pracowali uczciwie, wypracowaliśmy to, co trzeba było i uważam, że jak nam dano te pieniążki, to nam się one słusznie należą – dodaje pan Wiesław, kolega z pracy ochroniarskiej pana Waldemara.
ZOBACZ: Pracownicy piekarni walczą o swoje. Nagle przestano płacić
Niestety pan Waldemar po przebytym covidzie zrezygnował z pracy w ochronie. Starszy pan wierzył, że będzie mógł dalej spokojnie żyć na emeryturze. Niestety po czterech latach Zakład Ubezpieczeń Społecznych nakazał mu zwrócić wypłacone pieniądze.
- To jest chore wszystko, nie można się z tym pogodzić. Jaka to jest równość obywateli, że jeden ma umowę na samozatrudnienie i dostaje 10 tys. zł za to, że nie mógł pracować, a ja że byłem zatrudniony na umowę zlecenie, jestem karany? – pyta Waldemar Binięda.
- Ja bym w takiej sytuacji chyba zawału dostał. Ten człowiek nie miał nic z tym wspólnego, bo nie miał decyzji odmownej ani nic i jego obciąża się kosztami? – pyta pan Mirosław, sąsiad seniora.
- W ogólnym zarysie prawa cywilnego jest taka zasada, że nawet jeśli już otrzymałem nienależne mi świadczenie, bądź bezpodstawnie się wzbogaciłem, ale w dobrej wierze zużyłem te pieniądze, to nie powinnam być zobowiązana do zwrotu. Niestety w przypadku pieniędzy publicznych organy podatkowe, skarbowe, ubezpieczeń społecznych tej zasady nie stosują, co uważam za krzywdzące wobec obywateli – komentuje adwokat Eliza Kuna.
ZOBACZ: Formalnie nie istnieje. 34-latek „zniknął” w Polsce
Czy urzędnik ZUS nie mógł już na wstępnie negatywnie zweryfikować wniosku emeryta o świadczenie, by zaoszczędzić mu późniejszych komplikacji?
- Wniosek był składany na podstawie oświadczenia i wniosek był prawidłowo złożony. ZUS ma prawo skontrolować go później. Żeby świadczenie mogło być należnie pobrane, musiał być przestój, a w firmie, w której pan Waldemar miał podpisaną umowę zlecenia, nie było przestoju – odpowiada Beata Kopczyńska z ZUS-u w Rybniku.
- ZUS w moim przekonaniu błędnie argumentuje, że to zmniejszenie ilości godzin pracy nie miało związku z pandemią – dodaje adwokat Eliza Kuna.
ZOBACZ: Ciężarówki rozjeżdżają wieś. Wjeżdżają mimo zakazu
W podobnej sytuacji, jak pan Waldemar, znalazło się wiele osób. Ludzie wierzyli, że należą się im przyznane zasiłki. Jednak dziś urzędnicy żądają zwrotu pieniędzy i to z odsetkami.
- Naliczył mi ZUS jeszcze ponad 721 złotych odsetek karnych, to mnie ruszyło. Na sprawiedliwość to bym nie liczył, ale doszukiwałbym się chociaż logiki. Przecież wszyscy jesteśmy dorośli i rozumni ludzie, ale sensu w tym nie ma i logiki – ocenia pan Waldemar.
- Mnie tego jeszcze nie zrobili, ale żonie to zrobili i kazali zwrócić pieniądze z powrotem – słyszymy od kolegi z pracy pana Waldemara.
- Żądamy odsetek, bo tak jest w przepisach. Zgodnie z przepisami jeśli ktoś pobrał nieznaleźne świadczenie, musi zwrócić je z odsetkami. Jeżeli pan Waldemar nie zgadza się z naszą decyzją, może odwołać się do sądu – tłumaczy Beata Kopczyńska z ZUS-u w Rybniku.