Jest jak duch. Przejmuje ich telefony, nawet nowe numery
Czują, jakby mieszkał z nimi duch. Tajemniczy prześladowca przejmuje kontrolę nad telefonami czteroosobowej rodziny państwa Czajków z Puszczykowa. Wydzwania, pisze SMS-y do ich znajomych, zamawia taksówki w środku nocy albo ogromne ilości jedzenia przez internet. Nie pomaga zmiana numerów i kart SIM. W telefonach rodziny nie ma śladu ingerencji. Są za to znaczne kwoty do zapłaty.
Puszczykowo pod Poznaniem. Tu mieszka pan Jan z żoną Zofią, ich syn Andrzej i wnuk Bartosz. Rodzina nie wie, co to normalne życie, bo od listopada 2022 roku czuje się nękana przez nieznanego sprawcę.
- Ktoś wysyła w naszym imieniu, z naszych numerów telefonów jakieś głuche telefony, budzi ludzi, naszych przyjaciół, co byli u nas w kontaktach telefonicznych albo w ostatniej historii telefonu – opowiada Jan Czajka.
- Telefon leży, a w ciągu w jednej minuty okazuje się, że z tego numeru wysłano ponad 700 SMS-ów do znajomych – mówi Bartosz Czajka.
- To wychodzi ze wszystkich numerów: ojca, syna, mamy. Z każdego numeru – uzupełnia Andrzej Czajka.
ZOBACZ: Gigantyczne rachunki za gaz. Przedsiębiorcy zamykają swoje firmy
Rodzina zakupiła około 100 numerów na kartę, ale to nic nie pomogło. Oprócz nękania państwo Czajkowie czują się również obserwowani. Pan Jan sporządził dziennik, w którym skrupulatnie notuje wszystkie uciążliwości.
- Jak włożyłem nowy numer do telefonu, to ktoś do ludzi powysyłał mój nowy numer, a mnie pyta, dlaczego tak często zmieniam numer telefonu. On pisał w tych SMS-ach, że wie o nas wszystko, że nigdy się nie uwolnimy. To wszystko jest na policji. Mój PESEL też wszędzie wysyłał – mówi Andrzej Czajka.
- Pewnego dnia zadzwoniła do mnie pani z PKO, że złożyłem wniosek o kredyt – wspomina Jan Czajka.
SMS-y o dziwnej treści dostaje cała czteroosobowa rodzina. Z notatek wynika, że ktoś doskonale wie, co się dzieje w domu, a nawet u sąsiadów.
„Ewa jest szczęśliwa, będzie babcią w końcu, pojedzie kupić wózek dla wnuka. Andrzej kupi prezent. Jednak jest nieszczęśliwy. Zofia kupi dla noworodka smoczek” – brzmi treść jednej z wiadomości.
ZOBACZ: Bój o spółdzielnię w Siemianowicach Śląskich. Lokatorzy wyszli na ulice
- Telefon raz był zablokowany, ale tam się udało jakoś tak go zresetować i jest odblokowany. Ale takie różne SMS-y też dostajemy, jak oni dostają – słyszymy od sąsiadki państwa Czajków.
Pozostali sąsiedzi nie mają takich problemów. Sprawca czuje się zupełnie bezkarny. Co ciekawe, w zapiskach pana Jana widać, że sprawca pisze o sobie w rodzaju żeńskim. W wiadomościach do państwa Czajków powołuje się również na koneksje w policji. Rodzina ma swoje podejrzenia, kto może nękać, ale nie chce o tym mówić oficjalnie przed kamerą.
- Zgłosiłem moje podejrzenia, to policja zapytała o dowód. Przecież to niech oni go poszukają. Odpowiedzieli, że jeżeli moje podejrzenia są niewłaściwe, to zostanę oskarżony o pomówienie – opowiada Jan Czajka.
- Najprawdopodobniej jest to jeden z członków rodziny. Najprawdopodobniej, tego jeszcze nie mamy potwierdzonego zarzutami, ale myślę, że to niedługo powinno się zmienić – słyszymy od Macieja Święcichowskiego z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- Ja usłyszałam, że policja już wie, że winny jest wnuk i oni będą go zatrzymywać. Natomiast dziwi fakt, że w tak krótkim czasie oni już mają sprawcę. 12 funkcjonariuszy przeszukało państwu dom, zabrano wszystkie nośniki, wszystkie karty SIM i to nie ucichło. Nadal te wszystkie wydarzenia mają miejsce – mówi Barbara Kamińska-Piwosz, prawniczka państwa Czajków.
Pytamy Bartosza Czajkę, co zrobi jak policja po niego przyjdzie. - Nie wiem, to nie ja. To są po prostu rzeczy takie, że nie byłbym w stanie - zapewnia.
- Ja siedziałem z nim razem w pokoju, rozmawiamy ze sobą razem i dzwoni z jego telefonu do mnie ktoś. Za chwilę się okazuje, że ja z tego telefonu dzwonię do niego. U niego dzwoni telefon. Mój numer się wyświetla u niego – dodaje Jan Czajka.
ZOBACZ: Z zewnątrz wygląda ładnie. W środku wychodzi grzyb i pleśń
My zaprosiliśmy do domu państwa Czajków hakera. Uważa on, że faktycznie sprawcą może być osoba, która zna państwa Czajków. Wyklucza jednak, by był to Bartosz.
- Jeśli ja bym robił coś takiego, to na pewno na swoim osobistym komputerze, a nie na współdzielonym z kimś. Bo w tym momencie dostęp do niego ma każdy. Moim zdaniem to na pewno nie jest wnuk, on jest nieinformatyczny, tak samo jak jego ojciec – ocenia ekspert.
ZOBACZ: Nałogowy zbieracz. Zamienił posesję w wysypisko
Mężczyzna sporządził wnikliwą analizę po pobycie w domu państwa Czajków. Uważa, że może za to odpowiadać osoba obsługująca IMSI Catcher - zaawansowane urządzenie imitujące nadajnik stacji bazowej telefonii komórkowej (BTS).
- To taki powiedzmy lokalizator telefonów, ale z bardzo fajnymi funkcjami. Ogólnie rzecz ujmując: służy do monitorowania komórki, ale nie w sposób ingerujący w nią – mówi ekspert.
- Syn wyjeżdża o piątej rano, to 5 czy 10 znajomych wokoło otrzymuje SMS-a: Andrzej wyjeżdża do pracy. Z numeru Bartka to idzie, a on śpi jak zabity. Zresztą u niego w telefonie nie ma śladu, że on to wysyła – zaznacza Jan Czajka.
- Każdy nowy numer, który kupimy, to po 5-10 minutach zostaje jakoś namierzony i ktoś zaczyna z niego pisać – zaznacza Andrzej Czajka.
Do dziś nie wiadomo, co jest motywem prześladowcy. Poza narażaniem rodziny na koszty i pośmiewisko, nie zażądał niczego. Wygląda, jakby bawił się kosztem domowników.
- O drugiej w nocy do furtki dobija się ktoś, ubieram się i okazuje się, że rzekomo zamówiłem taksówkę. Numer się zgadzał, adres się zgadzał – relacjonuje Jan Czajka.
- A to zamówienia na pyszne.pl, jak ktoś się tam rozpędził, to potrafił tyle sobie zamówić… Co minutę jedno zmówienie. Tu jest tak: 23 listopada 2023 roku, 12:51 kebab - 60 zł, 23 listopada, 12:52 kebab 60 zł, też 23 listopada 12:52 - 120 zł. Na szczęście
to wszystko za pobraniem, a nic żeśmy nie odbierali. Nabił mi 11 tys. zł kosztów na abonamencie, usługi jakieś premium wykupywał, doładowywał kogoś karty. Na szczęście nie zapłaciłem – zaznacza Andrzej Czajka.
ZOBACZ: Zmarł po odesłaniu przez szpital. Rodzina oskarża lekarzy
Operator sieci komórkowej częściowo uznał reklamację, do zapłaty zostało około 4 tysięcy złotych. Zapytaliśmy, czy jest szansa na umorzenie tego długu. W odpowiedzi zaznaczył, że zna sprawę państwa. Niestety zapomniał się odnieść do kluczowego pytania. Bliscy i zaznajomi nie odwiedzają rodziny - boją się ataków na swoje komórki.
- Ja już nie chcę, żeby go policja ścigała. Niech sobie zamkną sprawę, ale żeby ta osoba dała mi spokój. Te pieniądze, które są do zapłaty, trudno, będziemy musieli zapłacić, nikt mi tych pieniędzy nie odda. Będę jednak żył normlanie, bo jeszcze chcę parę lat pożyć – podsumowuje Jan Czajka.
Autor: Ewa Młodziankowska