Wini lekarza za śmierć córki. Szpital złożył zawiadomienie na matkę

Zamiast opłakiwać śmierć dziecka, musi bronić się przed zarzutami szpitala. 19-letnia Zuzanna chorowała na dziecięce porażenie mózgowe. Na oddziale chirurgii szpitala w Częstochowie jej stan pogarszał się z dnia na dzień. Dorota Stępień obwinia za to lekarza. Nagrywała filmy relacjonujące dramatyczny stan jej córki. Szpital do winy się nie poczuwa, natomiast zawiadomił prokuraturę, że to matka nieprawidłowo opiekowała się dzieckiem.

Była ukochanym dzieckiem. 19-letnia Zuzanna z Częstochowy chorowała na dziecięce porażenie mózgowe. Ostatni rok był dla niej szczególnie trudny, ponieważ kilka razy była hospitalizowana. Zmarła 12 czerwca.

- Zuzia trafiła do szpitala 23 kwietnia, rano tego dnia miała wykonywane badania z poradni żywienia, czyli to jest dość szeroki pakiet badań, które generalnie były dobre. Zaniepokoiła mnie jednak ilość płytek – bardzo niski poziom w porównaniu z poprzednimi badaniami. Pojechaliśmy na SOR, żeby ktoś to po prostu zobaczył. Tam wykonano dziecku badania. Lekarz powiedział, że są dobre, ale zostanie na obserwacji na chirurgii. Tam lekarz dyżurujący stwierdził, że włączy jej antybiotyk. Trochę to było dla mnie dziwne, ponieważ CRP dziecko miało na ten moment na poziomie 14 - opowiada Dorota Stępień, mama Zuzanny.

- Dali jej ten antybiotyk, a Zuzia wymiotowała przy każdym razie. Jak mi pokazywali te zdjęcia, to się człowiekowi słabo robiło – relacjonuje ojciec, Sebastian Stępień.

- Poszłam do ordynatora, bo to nie jest normalne, że dziecko wymiotuje krwią. Pan doktor miał taki stosunek lekceważący, rozsiadł się jak król. Mówi: a co by pani chciała, przecież to chore dziecko jest. Ja mówię: ale to jest bardzo niebezpieczne… - No to umrze, no – relacjonuje Dorota Stępień.

Kobieta nagrywała dramatyczny stan Zuzi telefonem:

 „Jest w bardzo złym stanie. Niekontaktowa, opuchnięta dramatycznie, proszę zobaczyć, jak wyglądają nogi. Zuzia się praktycznie nie budzi;  jest bardzo słaba i niekontaktowa” – opisywała.

ZOBACZ: Granica z Białorusią. Biznes na Podlasiu bije na alarm

- Z dnia na dzień się pogarszało, ja też krzyczałem na korytarzu, że dziecko wymiotuje krwią, żeby wezwać lekarza. To jakbym grochem o ścianę rzucał. Po prostu szok, co się w tym szpitalu dzieje – wspomina Sebastian Stępień.

- Jeden z lekarzy powiedział mi: niech pani tego nie robi, bo panią znienawidzą i pani nie pomogą, niech pani przestanie nagrywać – twierdzi pani Dorota.

To zapis kolejnego filmu ze szpitala:

„Niski poziom albumin odbiera jej szansę w przypadku sepsy, ale pan ordynator postanowił, że albuminy mają wrócić same. Naturalną drogą. Mam nadzieję, że dziecko tego nie przypłaci życiem.”

ZOBACZ: Jest jak duch. Przejmuje ich telefony, nawet nowe numery

- Jedna z pielęgniarek wieczorem przyszła do mnie i powiedziała: niech pani się tak na niego nie drze, bo jej zrobi krzywdę. A ja mówię: o czym pani do mnie mówi w ogóle. Bo ja mówię dość głośno. Jak ona usłyszała, że ja tak się zdenerwowałam, to: nie mogę z panią… I wyszła – mówi pani Dorota.

Po tygodniowym pobycie na oddziale chirurgii 19-latka trafiła na OIOM do drugiego szpitala. Walka o jej życie trwała kilka tygodni.

- Wtedy na chirurgii, jak żona była, ona nawet nie wiedziała, że przewożą ją na OIOM do szpitala przy ul. PCK, dopóki nie wjechał transport medyczny do niej do pokoju. I ona się po prostu zapytała, że panowie pomylili pokój, a oni powiedzieli: Nie. Przewozimy panie na OIOM. Nawet nie poinformowali żony, że będą ja transportować do innego szpitala, a wiedzieli o tym dzień wcześniej. To było wypchnięcie dziecka, żeby czasem dziecko nie umarło na ich oddziale. Jak umrze, to na innym i w innym szpitalu i już nie będzie wtedy na ich – uważa Sebastian Stępień.

- Pacjentka trafiła do nas niestabilna krążeniowo. Wymagała wówczas leków podtrzymujących krążenie. Miała również objawy sepsy. My tutaj w oddziale podjęliśmy wszelkie działania, by tę sytuację przynajmniej wyrównać – informuje Dariusz Kuczyński, ordynator Anestezjologii i Intensywnej Terapii szpitala przy ul. PCK w Częstochowie.

Wini lekarzy za śmierć córki. Szpital złożył zawiadomienie na matkę

Zły stan zdrowia dziecka nie był jednak jedynym zmartwieniem rodziców Zuzanny. Państwo Stępniowie przeżyli szok, kiedy dowiedzieli się, że ordynator chirurgii powiadomił prokuraturę, że pani Dorota nieprawidłowo opiekuje się dzieckiem.

- Ja jeszcze mu powiedziałem, że pożałuje, w jakim to stanie dziecko trafiło do szpitala. On się wtedy obrócił i do mówi: panie Stępień, co pan insynuuje, wy mi nie groźcie, wy tego pożałujecie. I wtedy zgłosił to do prokuratury – komentuje Sebastian Stępień.

- Zawiadomił prokuraturę, że jestem złą matką, że nadmiernie badam swoje dziecko, skazując je tym na stres. Uważam, że chce, żeby odebrać mi prawo reprezentowania Zuzi przed organami ścigania, żebym nie mogła tych skarg dalej składać – dodaje Dorota Stępień.  

Rozmowa z lekarzem, który złożył zawiadomienie do prokuratury przeciwko pani Dorocie, zarejestrowaliśmy ukrytą kamerą.

Czy pan doktor zechciałby się wypowiedzieć, dlaczego szpital złożył skargę?

Nic nie powiem.

Dlaczego pan złożył skargę na tę rodzinę?

Nie wypowiem się, jest rzecznik szpitala. Proszę pytać rzecznika szpitala.

Ale przychodzę do pana, bo to pan był autorem skargi.

Sprawa jest w trakcie wyjaśniania, po wyjaśnieniu będą jakieś opinie.

ZOBACZ: Zagrodzili ludziom wyjazd z osiedla. Strzegą go kamery

- Złożenie wniosku do prokuratury ma związek z podejrzeniem w stosunku do prawnego opiekuna, czyli do matki dziecka w tym momencie, tzw. zespołu Munchhausena, czyli wywoływania różnych objawów somatycznych, co ma spowodować przyjęcie dziecka ponownie do szpitala – informuje Łukasz Majewski, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie

- Częstochowska prokuratura prowadzi dwa postępowania dotyczące 19-letniej, niepełnosprawnej Zuzanny. Pierwsze dotyczy uchybień w zakresie sprawowania opieki nad córką, których według szpitala miała dopuścić się matka Zuzanny. Natomiast drugie postepowanie jest prowadzone w związku z zawiadomieniem o przestępstwie, które złożyła matka Zuzanny. To śledztwo dotyczy narażenia Zuzanny na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez personel medyczny – wyjaśnia Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Pytamy w drugim z szpitalu, do którego trafiła Zuzanna, czy zaobserwowano jakieś nieprawidłowości w opiece matki nad córką.

- Nie mogę powiedzieć, żeby były nieprawidłowości w opiece. W określonych godzinach, które mamy określone na oddziale, odbywały się normalnie wizyty. Matka była każdego dnia, czasami z ojcem. Nie zauważyłem niczego złego – odpowiada Dariusz Kuczyński, ordynator Anestezjologii i Intensywnej Terapii szpitala przy ul. PCK w Częstochowie.

Rodzina dopiero we wtorek mogła pochować Zuzannę. Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują, że przyczyną śmierci mogła być sepsa. Pani Dorota ma nadzieję, że sprawa śmierci jej dziecka zostanie wyjaśniona do końca.

- Oczekuję, żeby już nikomu więcej nie zrobili krzywdy, bo ja już mojego dziecku życia nie wrócę, ale wiem, że w tym szpitalu dzieje się źle. Wiem, wiedzą to wszyscy – mówi Dorota Stępień. 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX