Rozpacz po wypadku. Rozpędzone bmw uderzyło w chłopców na rowerach

Mieszkańcy Borzęcina Dużego niedaleko Warszawy opłakują śmierć 12-letniego Tymka. Chłopiec wraz z kolegą jechał na rowerze chodnikiem, gdy uderzyło w nich rozpędzone bmw. Za kierownicą siedział kompletnie pijany 26-letni Sebastian H. Auto było dobrze znane w okolicy z budzącej niepokój jazdy. Nie należy jednak do sprawcy wypadku.

- Dla nas to jest do dzisiaj trauma, zginął młody, 12-letni chłopiec, który miał przed sobą marzenia, przyszłość. Dzisiaj go nie ma między nami, a mógł się przed nim świat otworzyć – mówi Sławomir Sumka, wójt gminy Stare Babice.

- Pamiętam jego twarz, do końca życia będę pamiętał – mówi kolega z klasy Tymka.

- To jest wieś i wszyscy się tu znają, na boisku się spotykają, jeżdżą rowerami. Pojechali tu do Borzęcina po chipsy i wracając tu doszło do tego wypadku – opowiada mieszkaniec Borzęcina.

- Fajny był, kupował mi rzeczy, gdy czasem nie miałem pieniędzy, a ja mu później oddawałem. Jeździliśmy na rowery – wspomina kolega Tymka.

ZOBACZ: Wakacje marzeń w Egipcie. Koczowali dwie doby na lotnisku!

5 lipca tuż przed godziną siedemnastą dwaj chłopcy poruszali się rowerami po chodniku. Do domu nie dojechali. Rozpędzone auto Sebastiana H. uderzyło w nich z całej siły.

- Pijany jechał podobno ponad 120 km/h. Miał trzy promile we krwi. Przyleciał helikopter do tego dzieciaka – mówi mieszkanka Borzecina.

- Patrzymy: jeden chłopak, cztery buty, dwa rowery, coś tu nie gra… Zaczęliśmy szukać go.  Dopiero sąsiad z przeciwka znalazł go, jak leżał w ogródku – dodaje inny mieszkaniec.  

Natychmiast na miejscu pojawiła się policja i straż pożarna. Mimo reanimacji, Tymek wypadku nie przeżył. Drugi chłopiec trafił do szpitala.

Mężczyzna, który kierował autem, to 26-letni Sebastian H., również mieszkaniec Borzęcina. Dowiedzieliśmy się, że sprawca wypadku od niedawna miał prawo jazdy, jechał nie swoim autem i co najgorsze - był kompletnie pijany. 

- Ci chłopcy jechali wierząc, że są bezpieczni, są poza jezdnią. Żaden chodnik, żadna ścieżka, żadne bariery nie są w stanie zatrzymać pijanego. Jeżeli ktoś wsiada za kierowcę w takim staniem, to staje się zabójcą – ocenia Sławomir Sumka, wójt Starych Babic.  

- Ja tego kierowcę w ogolę nie widziałam, by pił alkohol. Nawet tego dnia mijał mnie i mówił „dzień dobry”. No wie pani, on napił się i nie wiedział nawet, co robił. Ja go nie widziałam pijanego – słyszymy od jednej z mieszkanek.

- Prawo jazdy miał trzy miesiące dopiero, tak że młody kierowca, samochodu swojego nie miał, nic nie miał – dodaje pan Grzegorz, kolejny mieszkaniec.  

- Ta lokalna społeczność prosiła o pomoc policję, ponieważ to bmw szalało wcześniej, kręciło „bączki”, rozpędzało się na tej prostej. Nie wiemy oczywiście, czy to było z tym kierowcą, bo to nie był właściciel pojazdu. Policja twierdzi, że takich zgłoszeń nie miała. Oddzielnie rozpatrywane przez sąd będzie, czy można było powierzyć kluczyki człowiekowi, który miał blisko trzy promile, czy można było nie zauważyć, że on jest pijany – mówi Łukasz Zboralski z portalu brd24.pl.

ZOBACZ: Wielka radość w domu 8-letniego Tycjana. Tata zaczyna mówić

Sprawca został aresztowany, a wypadkiem zajęła się prokuratura. 

- Ta osoba nie była w stanie racjonalnie argumentować, natomiast też nie przejawiał żadnego żalu, skruchy. Sprawcy takiego wypadku grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności –informuje Krzysztof Sakowski z Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie.

Niestety tak dramatyczne wypadki spowodowane przez pijanych kierowców wciąż powtarzają się. Kilka tygodni temu pokazywaliśmy historię dramatycznego wypadku w Małdytach na Mazurach. Sprawca wypadku Tymoteusz M. jechał po pijanemu, spowodował wypadek, w którym tylko cudem nikt nie zginął.

- Było pięknie, słonecznie. Gdy byliśmy już przy sklepie, nastąpił ogromny huk. Sprawca wypadku jechał od strony Małdyt, odbił się od drzewa i wjechał w nas. Mąż zdążył się odwrócić, synek szedł z nim przede mną - krok, dwa. I w pewnym momencie bus zmiótł mi chłopaków z chodnika – wspominała wówczas Sandra Borowicka.

- Chciałem synka usunąć z toru jazdy tego pojazdu, ale nie zdążyłem nic zrobić. Zostałem uderzony w bark. Nie wiem, na ile metrów odleciałem, ale na pewno leciałem w powietrzu. Pierwsze, co pomyślałem: gdzie jest syn? Widziałem tylko samochodzik - zabawkę przecięty na pół. Syn był przytomny. Położyłem go sobie na klatkę piersiową i czekaliśmy tak na pomoc. Jego krew spływała na moją koszulkę – relacjonuje Krzysztof Borowicki.

ZOBACZ: Kupili teren bez podziału na działki. Pat trwa już siedemnaście lat

Niestety mimo zaostrzenia kar wciąż pijani kierowcy zabijają. A potem, tak jak w Borzęcinie, życie mieszkańców, rodzin, zmienia się na zawsze. Zostaje ból i rozpacz.

- Jeśli mówimy o pijanych kierowcach lub po narkotykach, to bardzo często są to ludzie zaburzeni, alkoholicy i na nich podwyższane kary nie działają, bo oni nie kalkulują – komentuje Łukasz Zboralski z portalu brd24.pl.

- To nie jest kierowca, który przejeżdżał przez tę miejscowość, to są ludzie, którzy żyją obok siebie. Te dwie rodziny spotykają się w jednej szkole, to jest jedna ulica – zauważa Sławomir Sumka, wójt Starych Babic.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX