Nieuczuciowy budowlaniec. Wyszedł z więzienia i dalej naciąga klientów
Piotr Z. działał głownie pod Warszawą, oferując prace budowlane. Pobierał zaliczki, ale zleceń nie wykonywał. Po naszym pierwszym reportażu mężczyzna trafił za kraty. Gdy wyszedł, pojawili się kolejni poszkodowani klienci, tym razem z Krakowa. Pojawiliśmy się z kamerą na miejscu, gdy miał odebrać od nich kolejną pokaźną zaliczkę.
Historię Piotra Z. pokazywaliśmy państwu dwa lata temu. Mężczyzna prowadził firmę remontowo-budowlaną. Działał głównie w okolicach podwarszawskich Marek. Do naszej redakcji zgłosili się wówczas jego klienci, którzy twierdzili, że Piotr Z. wziął od nich wysokie zaliczki, ale nigdy nie zrealizował zleceń, do których się zobowiązał.
- A to wysłał zdjęcie, że jest z dzieckiem na SOR-ze. Nie sądzę, by tam był... A to pisał, że jest u kogoś i nie może się do niego dostać, a chciał odebrać od niego niby narzędzia i pieniądze – opowiadał wówczas Adam Matuszczak, oszukany.
ZOBACZ: Za kilka dni mogą trafić na bruk. Walczą o mieszkanie po dziadku
To fragment nagrania, na którym Piotr Z. zapewniał Marlenę Matuszczak, że odda pieniądze:
„Patrząc ci w oczy teraz, tak? Mówię ci realnie, bez żadnej ściemy, że do piątku te 7 ”koła” jestem w stanie zorganizować i do przyszłego piątku kolejne 7 000 zł jestem w stanie zorganizować, czyli mielibyśmy 14 320 zł”.
- Moja historia SMS-ów z nim jest dłuższa, niż historia z moją żoną, jak bym wysyłał korespondencję, po prostu tyle tam historii, bajeczek, które pokazał, to mało kto tak robi. ”Obiecuję”, „przysięgam”, to są słowa, których on używa w każdym SMS-ie. Prosiłem go o przesłanie pliku potwierdzenia przelewu. Widać, że jest on edytowany, więc jest podrobiony – dodał kolejny oszukany.
Dotarliśmy wówczas do Piotra Z.:
Piotr Z.: Wie pan co, generalnie powiem tak: nie zostałem skazany żadnym wyrokiem... ze wszystkiego staram się i będę się starał rozliczyć, tak?
Reporter: A nie boi się pan, że trafi pan za kratki?
Piotr Z.: Nie, nie boję się, bo pójdę na dobrowolne poddanie się karze, to dostanę odróbki no i dobrze, no. Czy dostanę pół roku w zawieszeniu, no i co?
ZOBACZ: Budują domy szkieletowe. Wielu poszkodowanych
Po naszym reportażu Piotr Z. został skazany na 10 miesięcy więzienia. Sąd ukarał go za to, że przywłaszczył sobie sześć par drzwi należących do jednego ze swoich klientów. Wyrok do dziś się nie uprawomocnił. Piotr Z. odwołał się od wyroku.
Swój własny proces postanowiła wytoczyć mu również Marlena Matuszczak.
- To jest wniosek do sądu o bycie oskarżycielem posiłkowym w sprawie… Wysłany półtora roku temu. Do tej pory czekamy na wyznaczenie terminu rozprawy – mówi.
Nieuczuciowy budowlaniec. Po wyjściu z więzienia dalej naciąga
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, jesienią zeszłego roku Piotr Z. trafił w końcu za kratki. Powodem miało być kolejne popełnione przez niego przestępstwo przeciwko mieniu. Na wolność wyszedł niespełna dwa miesiące temu. To wystarczyło, aby zgłosili się do nas jego nowi klienci. Tym razem z drugiego końca Polski. Młode małżeństwo z Krakowa.
- Na umowie, którą podpisaliśmy z panem Piotrem widnieje nazwa firmy, która została zamknięta ze względu na śmierć właściciela - mówią małżonkowie. Jak tłumaczą, oszust podszył się pod kogoś, kto ma to samo imię i nazwisko i już nie żyje?
Piotra Z. wziął 7000 zł zaliczki, a po pewnym czasie przyjechał po kolejną. Zastawiliśmy na niego pułapkę.
Klient: Panie Piotrze, kurczę, pytanie mam. Bo firma, to ona nie istnieje.
Piotr Z.: Istnieje.
Klient: Nie. Żeby nie utrudniać życia, bym prosił od razu, najlepiej przy mnie zwrot zaliczki przelewem…
Piotr Z.: Eee… ale…
Klient: Albo gotówką dzisiaj.
Reporter: Dzień dobry panie Piotrze. Rafał Zalewski, pamięta mnie pan?
Piotr Z.: Tak. Pamiętam.
Reporter: Widzę, że dalej pan działa tak, jak pan działał…
Piotr Z.: Nie, nie działam, tylko tutaj panu pomagam zrobić bramę, tak.
Reporter: A dlaczego pan podał w umowie dane nieswojej firmy?
Piotr Z.: Nie podałem nic takiego.
Reporter: No, przecież ten człowiek nie żyje…
Piotr Z.: Nie wyrażam zgody.
Reporter: Na co?
Piotr Z.: Na udostępnianie wizerunku mojej osoby.
(…)
Piotr Z.: Dobrze. Ja podpiszę…
Klient: Ale to jeszcze pieniążki, chciałbym od razu przelew widzieć. Ekspresowy teraz….
Piotr Z.: Dobrze, zrobię panu dzisiaj przelew.
Klient: Nie, nie, nie, przy mnie.
Piotr Z.: Zrobię panu dzisiaj przelew.
Klient: Nie, przy mnie.
Piotr Z.: Zrobię panu dzisiaj przelew.
Pani Marlena: To może przy okazji i ja dostanę przelew?
Piotr Z.: O, dzień dobry pani Marleno. Witam.
Pani Marlena: Bardzo niemiłe spotkanie, aczkolwiek zaskakujące, prawda?
Piotr Z.: Tak, tak, tak.
Reporter: Podawanie czyichś danych w umowie, to jest przestępstwo – wie pan o tym?
Piotr Z.: Mhm…
Reporter: To dlaczego pan tak robi?
Piotr Z.: Było mi wstyd z tego powodu, jaki mam PR zrobiony.
Reporter: Przed chwilą szedł pan w zaparte, że to pana firma. To jak z panem rozmawiać? Jak panu wierzyć?
Piotr Z.: Niepotrzebnie gdzieś tam... skłamałem.
Reporter: Ledwie pan wychodzi i już popełnia pan kolejne przestępstwo…
Piotr Z.: Ja myślę też, że czas, żeby zmienić swoje postępowanie. Kubeł zimnej wody czasem się przydaje. Wiem, że strasznie trudno mi uwierzyć, ale… zmienię swoje podejście.
Reporter: Zmieni pan… od teraz…
Piotr Z.: Zmienię.
Klient: Pan robi przelew tutaj.
Piotr Z.: Nie mam możliwości teraz zrobić przelewu.
Klient: A dlaczego?!
Piotr Z.: Chociażby przez to, że mam komornika na koncie. Nie mam możliwości teraz zrobić przelewu. Ale ja panu nie wierzę. To jak pan zrobi przelew, jak pan ma komornika? Ja zrobię wpłatę panu. Przez pocztę. Też chcę, żeby w tym materiale było zawarte, że my tę sprawę załatwiliśmy.
Reporter: Na razie jej nie załatwiliśmy.
Piotr Z.: No, nie – nie załatwiliśmy.
Reporter: Teoretycznie, możecie też wezwać policję, po prostu…
Klient: Nie ma problemu. Przecież tu za rogiem są. Jak pan myśli panie Piotrze?
Piotr Z.: Myślę, że jak pójdę siedzieć, to nie będę miał możliwości zwrócić pieniędzy.
Klient: A może pan coś przy sobie? Żeby już jakąś część zwrócić?
Piotr Z.: 400 zł, proszę bardzo. (…) Chciałem tylko przeprosić.
Klient: Jak pan odda nam, zacznie oddawać pani Marlenie, to wtedy o przeprosinach możemy rozmawiać, bo dla nas na razie to są puste słowa.
Reporter: Raz już pana złapaliśmy, teraz łapiemy po raz drugi. Obiecuję panu, że jeśli zgłoszą się kolejni poszkodowani, to złapiemy pana po raz trzeci. Rozumie pan?
Piotr Z.: To wszystko tylko i wyłącznie moja wina jest. To, co się działo.
ZOBACZ: Chcieli zmniejszyć rachunki za prąd. Faktura zwaliła ich z nóg
Dwa dni po tej rozmowie Piotr Z. przekazał krakowskiemu małżeństwu kolejne 600 złotych. Potem, jeszcze pięćset. Pieniądze przywiózł do mieszkającej nieopodal niego pani Marleny. Ona również otrzymała od niego 500 złotych. Mężczyzna twierdzi, że niebawem pieniądze odzyskają wszyscy poszkodowani.