Ulewa zabrała im wszystko. Boi się, że straci dzieci

Powódź błyskawiczna przeszła przez Bychawkę na Lubelszczyźnie. Kompletnie zniszczyła dom, w którym mieszkała Marta Duda i jej dzieci. Rodzina znalazła schronienie w internacie, z którego jednak będzie musiała wyprowadzić się za dwa tygodnie. Trwa walka z czasem. Kobieta nie ma gdzie pójść. Urzędnicy deklarowali wcześniej pomoc, dziś tłumaczą jednak, że mają związane ręce.

To co stało się 10 czerwca tego roku, do tej pory budzi ogromne przerażenie u 41-letniej pani Marty z Bychawki w województwie lubelskim. Wystarczyła godzina, aby ona i jej dzieci zostały bez dachu nad głową.

Bychawka. Powódź błyskawiczna zabrała im wszystko. Boi się, że straci dzieci

Informacje i zdjęcia z powodzi błyskawicznej, jaka przeszła przez miejscowość, błyskawicznie obiegły media.

- Wszystko w wodzie stało. Nowe meble, które dwa lata temu zakupiłam, lodówka, żywność, buty, ubrania. Nic nie zostało. W tej chwili potrzebujemy przede wszystkim domu – alarmuje Marta Duda.

- Gmina ma zapewnione mieszkania socjalne dla tej pani – zapewniały na antenie Telewizji Polsat władze Bychawy.

ZOBACZ: Spłacił cały dług - komornik zlicytował pół mieszkania

Od tej obietnicy minęło ponad półtora miesiąca. Mieszkania rodzina nie dostała. Matka z dziećmi przybywa w internacie Zespołu Szkół Techniki Rolniczej w Piotrowicach. To sąsiednia gmina. Problem w tym, że musi to miejsce w połowie sierpnia opuścić.

- Sama na własną rękę szukałam mieszkań, ale nikt się nie godzi, bo jestem z dziećmi. Tutaj mogę zostać do 18 sierpnia. Nie wiem, gdzie później się podzieję. Moi rodzice nie żyją – mówi Marta Duda.

Urzędnicy z Bychawy zaproponowali pani Marcie mieszkanie w prywatnym budynku mężczyzny, który wynajmuje lokal gminie. Kobieta poszła zobaczyć to mieszkanie z nadzieją, że tam się z dziećmi wprowadzi.

- Oglądałam tę stancję za 1000 zł. Ładne pomieszczenia, ale no tam jest zagrzybione, tam są stare okna. Nie chciałabym, żeby moje dzieci chorowały, jak tej pani, co wcześniej wynajmowała od tego pana. Ona na koniec lipca wyprowadza się stamtąd. Mówiła, że nie dało się mieszkać, pół roku tylko tam była – opowiada pani Marta.

ZOBACZ: Astronomiczne rachunki. "Z kranu powinien szampan lecieć"

Od właściciela budynku usłyszeliśmy, że dom nie jest już do wynajęcia. Nieopodal internatu, w którym teraz mieszka pani Marta z dziećmi, stoi puste od niedawna mieszanie po zmarłej pielęgniarce. Kobieta prosiła panią burmistrz Bychawy, żeby mogła w nim zamieszkać.

- Nie ustajemy w poszukiwaniu mieszkania. Ja od razu zadzwoniłam do zastępcy starosty z prośbą, żeby zatrzymali to mieszkanie. Jestem zainteresowana, żeby wynająć je dla pani Marty. Otrzymałam taką informacje, że raczej nie da rady. Nie poprzestałam na tej rozmowie. Zadzwoniłam pani starosty. Ta powiedziała mi, że rozezna się, czekamy na odpowiedź – tłumaczy Marta Krzyżak, burmistrz Bychawy.

I my udajemy się do starosty lubelskiej Sylwii Pisarek-Piotrowskiej, by sprawdzić, czy pani Marta ma szansę na to mieszkanie.

- Z dużą przykrością mówię, że nie. Nie mamy w ogóle możliwości prawnych, żeby to mieszkanie udostępnić czy jej pomóc. To po prostu leży w gestii gminy – odpowiada.

Reporter: I to nie wynika z waszej złej woli, tylko macie ręce związane przepisami?

Starosta: Tak. Planami co do tego mieszkania na rzecz przychodni. Bo jest nam to po prostu niezbędne.

ZOBACZ: Za kilka dni mogą trafić na bruk. Walczą o mieszkanie po dziadku

- Nie wiem już, co robić. Z każdej strony każdy odmawia mi teraz pomocy. Przede wszystkim boję się, żeby opieka społeczna nie zabrała mi dzieci – podsumowuje pani Marta.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX