Są w likwidacji. Ludzie stracili kolosalne zaliczki
Młode małżeństwo spod Bydgoszczy straciło 30 tys. zł przez firmę oferującą montaż instalacji grzewczej z pompą ciepła. Zanim doszło do realizacji umowy, spółka została postawiona w stan likwidacji. Poszkodowanych w podobny sposób może być kilkadziesiąt osób.
Pani Patrycja i pan Krzysztof spod Bydgoszczy są młodym małżeństwem. Ich marzeniem jest własny dom. Podporządkowali temu kilka lat życia i zdecydowali się na ciężką pracę za granicą. Dom był w stanie surowym, gdy w sierpniu ub. roku podpisali umowę na ogrzewanie z kwidzyńską spółką.
- Firma z polecenia, bo wcześniej rodzice mojego kolegi z pracy kupili u nich pompę ciepła i byli całkiem zadowoleni. Zadzwoniliśmy, umówiliśmy się i poszło – opowiada pan Krzysztof.
- To było prawie 30 tys. zł do zapłaty, a całość miała kosztować nas 70-75 tys. zł, ale było też zaznaczone, że otrzymamy zwrot z funduszów europejskich na pompę ciepła, którym również zajmuje się pracownik firmy. Zwrot miał wynieść 35 tys. zł – tłumaczy pani Patrycja
Pan Tomasz przez ostatnie pięć miesięcy działalności spółki z Kwidzyna był jej przedstawicielem handlowym i jak sam mówi przyprowadził dużo klientów. O tym, że spółka nie zrealizuje podpisywanych umów dowiedział się z dnia na dzień.
- Zaliczki podpisywałem na różne kwoty, to było zazwyczaj 40 proc całej inwestycji. Niektóre były na 16 tys., niektóre na 30 tys. zł – opowiada pan Tomasz.
ZOBACZ: Półtora roku czeka na usunięcie zębów. Szpital nie ma sprzętu
W miejscu, gdzie mieściła się siedziba firmy słyszymy, że działała tam przez zaledwie kilka miesięcy.
- W październiku weszli, w styczniu, w lutym wyszli. Tak na parę miesięcy tu weszli. Przenieśli się z innego miejsca i fajnie funkcjonowali przez moment, widocznie coś się musiało wydarzyć – mówi właściciel budynku.
Pan Tomasz złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury w imieniu pięciu poszkodowanych klientów.
- Zamówiłam panele fotowoltaiczne z magazynem energii, całość miała wynosić 53 tys. zł a zaliczki miałam wpłacić 21 tys. Oni jeszcze potem mieli załatwić dokumenty, co do dotacji, która miała być od państwa. Potem usłyszałam, że firma zaczyna ogłaszać upadłość czy wyprzedawać się i nie będę miała tego założonego – opowiada pani Gabriela spod Pasłęka na Warmii, która jest jedną z poszkodowanych osób. Straciła 21 tys. zł zaliczki.
Właściciel spółki przekazał, że nie jestem zainteresowany udziałem w reportażu. Nie przedstawił wyjaśnień.
ZOBACZ: Groźny wypadek w pracy. Został bez odszkodowania i renty
Umowa, którą podpisali pani Patrycja i pan Krzysztof miała być zrealizowana najpóźniej do końca grudnia zeszłego roku. Z końcem listopada spółka złożyła do sądu wniosek o upadłość. Sąd uznał, że nie ma do niej podstaw i dlatego spółka jest w stanie likwidacji.
- Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ 6 czerwca oddalił wniosek spółki o ogłoszenie upadłości, gdyż stwierdził, że nie posiada ona wystarczającego majątku na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego. Sąd stwierdził, że o ile rzeczywiście spółka zaprzestała regulowania swoich bieżących, wymagalnych wierzytelności, to jednak nie posiada wystarczającego majątku na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego, a to jest jeden z warunków koniecznych do tego żeby przeprowadzić postępowanie upadłościowe – informuje Łukasz Zioła z Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Pytamy, czy władze spółki mogą odpowiadać prywatnym majątkiem przy takiej upadłości.
- Co do zasady, w takiej sytuacji członek zarządu odpowiada za zobowiązania spółki. Chyba, że w ewentualnym procesie, który zostanie wytoczony przeciwko niemu, wykaże, że wniosek o ogłoszenie upadłości został złożony we właściwym terminie. Uznaje się, że tym właściwym terminem jest termin nie późniejszy niż 30 dni, od dnia zaistnienia podstaw do ogłoszenia upadłości. 10 lipca w Monitorze Sądowym Gospodarczym obwieszczono o otwarciu likwidacji tejże spółki i wezwano wszystkich wierzycieli, aby zgłosili swoje wierzytelności do spółki w terminie trzech miesięcy – tłumaczy Łukasz Zioła.
ZOBACZ: Rozpaczliwa walka o córkę. Nie widziała jej półtora roku
Prokuratura umorzyła sprawę młodego małżeństwa. Podobnie stało się z innymi poszkodowanymi przez spółkę na terenie kraju. Jednak cały czas postępowanie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Kwidzynie, tam mogą zgłaszać się inni poszkodowani.
- Przede wszystkim prokurator będzie musiał ustalić, czy taki majątek jest, od tego trzeba zacząć. Ale to też nie jest ten etap postępowania, bo najpierw musimy mieć dowody na to, że doszło do popełnienia przestępstwa i przedstawić zarzut określonej osobie. Dopiero wtedy możemy podejmować inne działania – odpowiada Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
- Nasze przepisy są bardzo dziwne, ogólnie są bardziej dla firm niż zwykłych obywateli – podsumowuje pan Krzysztof, mąż pani Patrycji.