Zaufali księgowej. Stracili ogromne pieniądze

Księgowa z Gorzowa Wielkopolskiego pożyczyła pieniądze od swoich klientów, ale ich nie zwraca. Po pierwszym reportażu Interwencji w tej sprawie kobieta zlikwidowała swoje biuro rachunkowe w centrum miasta i stanęła przed sądem. Pozostała bezkarna. Tymczasem zgłaszają się kolejni poszkodowani.

Historie trzech osób, które pożyczyły pieniądze księgowej z Gorzowa Wielkopolskiego pokazaliśmy w październiku 2023 roku. Emerytka Krystyna Turtoń, straciła oszczędności całego życia - 50 tysięcy złotych.

- Ona powiedziała, że potrzebuje pieniędzy do skarbówki, do tej pory nie otrzymałam ani grosza chociaż sąd przyznał, że ma zapłacić z odsetkami. To jest taka przekonująca, taka „miła”, taka „niewinna” pani, że każdy się oszuka – powiedziała.

ZOBACZ: Trzy osoby wskazują, kto jest ojcem, a sąd… nie wierzy

Jakub Pakuła i jego matka czekają na spłatę prawie 300 tysięcy złotych. Pożyczyli pieniądze księgowej, bo ta chciała zainwestować w budowę domu opieki.

-  One były pożyczane stopniowo, były to coraz większe kwoty. Maja mama z czasem sprzedała mieszkanie no i wszystkie pieniądze ze sprzedaży mieszkania pożyczyła Annie P. (…) Jak się później okazało żadna inwestycja nie miała miejsca – przekazał pan Jakub.

Poszkodowani byli jednocześnie klientami księgowej Anny P.

- Zmieniłam biuro rachunkowe i okazało się, że są liczne błędy w prowadzeniu ksiąg – przyznała jedna z ofiar księgowej, która pragnie pozostać anonimowa.

Po blisko roku wracamy do Gorzowa. Wszyscy poszkodowani złożyli doniesienia w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa oszustwa. Choć trudno w to uwierzyć, księgowa pozostaje bezkarna.

ZOBACZ: Stracili dach nad głową. Mieszkają na tyłach sklepu

- Mówi, a co ty możesz zrobić, ty mnie możesz w d***ę pocałować, ja jestem nie do ruszenia, w kieszeni mam prokuratorów, sędziów – przytoczyła słowa Anny P. jedna z poszkodowanych.

- W sądzie się odbyła sprawa, przyszli ludzie poszkodowani. Wezwali tylko mnie i panią adwokat. Pani adwokat powiedziała, że jeszcze dużo ludzi stoi poszkodowanych za drzwiami, sędzia w ogóle nie zareagował, tak jakby ich nie było. No i zakończyła się sprawa, to wszystko umorzyli - zrelacjonowała Krystyna Turtoń.

- Sąd uznał że ten spór ma charakter cywilno-prawny, że pokrzywdzeni zdecydowali się na zawarcie umów pożyczkowych z panią oskarżoną tylko po to, żeby na tym zarobić, ponieważ one były oprocentowane w wysokim stopniu – poinformował Roman Makowski z Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp.

Dziennikarz: Ile jeszcze podobnych spraw ma trafić do sądu, ile jeszcze pieniędzy mają stracić ludzie zanim ktoś to zatrzyma?

Roman Makowski: (Śmieje się). Ile ma trafić spraw, to tego nie wiem, to trzeba by spytać prokuratorów, ile postępowań przeciwko tej pani prowadzą.

ZOBACZ: Potrącił i uciekł. Chcą wyższej kary za śmierć rowerzystki

- Stwierdzono w tych sprawach między innymi, że osoby pokrzywdzone, mimo nie spłacenia kolejnych transz takich pożyczek, w dalszym ciągu tych pożyczek udzielały. Żadna z tych osób nie była na tyle dociekliwa, nie zobowiązała podejrzanej o wskazanie autentycznego stanu majątkowego – dodała Mariola Wojciechowska -Grześkowiak z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.

Taka decyzja wymiaru sprawiedliwości jest dla poszkodowanych niezrozumiała.

- Ona kreowała się na bardzo zamożną osobę, zawsze mojej mamie przedstawiała, że ma nieruchomości w Turcji, że zarabia kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. To wszystko okazało się picem na wodę, nie ma żadnego majątku – stwierdził Jakub Pakuła.

- Pożyczyła pieniądze mając świadomość, że pożyczyła już od wielu innych osób, o czym świadczy jej księga wieczysta. Zawiera ona wpisy po kilkaset tysięcy złotych, to należało przyjąć, że z góry miała przyjęty cel, że tych pieniędzy nie zwróci. Reprezentuję trzy osoby, natomiast mam wiedzę, o co najmniej kilkunastu pokrzywdzonych. Może być ich znacznie więcej – oceniła Beata Schwierzy, pełnomocniczka Krystyny Turtoń

Szukamy Anny P. Próbujemy ustalić czy dalej prowadzi działalność.

Dziennikarz: Pracuje gdzieś jako księgowa?

Sąsiadka Anny P.: Jako księgowa. Ma biuro podatkowe. Czasem ja jej nie widzę tygodniami. Ma siostrę w Niemczech może tam jeździ.

Dziennikarz: A ostatnio ją pani widziała, w tym tygodniu?

Sąsiadka Anny P.: Nie. Nie widziałam.

- Po nagłośnieniu sprawy w telewizji, ta pani zmieniła zakład, od razu się z mieszkania pierwszego wyprowadziła – wskazała Krystyna Turtoń.

Szyld biura rachunkowego Anny P. rzeczywiście zniknął z budynku.

- My tu mieszkamy już od pół roku, ja nie wiem, gdzie teraz pani Ania ma biuro – usłyszeliśmy pod dawnym adresem biura.

ZOBACZ: Wątpliwości po charytatywnej zbiórce. Mała Oliwia bez pomocy

Coś na temat ostatniej działalności Anny P. wie Wojciech Maciejewski, właściciel baru z kuchnią azjatycką w Gorzowie. 

 - Kiedy ten reportaż się pojawił, ona zmieniła sposób działania, że już nie na taką litość, tylko podszywała się pod inną firmę. Zadzwoniła powiedziała, że jest świetna okazja (…) ja na początku byłem na tak – zaczął opowiadać.

Przedsiębiorcy zaoferowano pomoc innej firmy w uzyskaniu unijnej dotacji. Miało się to wiązać z wpłatą środków operacyjnych.

- Chodziło o 20 tys. zł. Zacząłem dokładnie wszystko sprawdzać, zadzwoniłem do tej firmy do Warszawy i okazało się, że oni nie współpracują z tą panią – dodał Wojciech Maciejewski.

- Przedsiębiorca sprawdził numer konta i okazało się, że o ile firma istnieje, to nie dysponuje takim numerem konta i nie oferowała tego rodzaju usług. Nie przelał pieniędzy. W tej sprawie prokurator nie miał wątpliwości, że doszło do próby oszustwa – poinformowała Mariola Wojciechowska-Grześkowiak z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp.

Dalej szukamy Anny P. Dziennikarskie śledztwo doprowadza nas do... salonu piękności. Pod tym adresem działa jednak najwyraźniej biuro księgowe. Jest zarejestrowane na mężczyznę o tym samym nazwisku co Anna P.

ZOBACZ: Decyzja urzędników wprawia w osłupienie. Znikające świadczenie

Rozmowa z pracownicą biura rachunkowego:

- Jesteśmy z Telewizji Polsat, chcemy porozmawiać z panią Anną P.

- Nie mam na razie teraz kontaktu.

- Ale przecież pani pracuje u tej pani od lat, bo ja wiem, no to jest niemożliwe, żeby nie miała pani kontaktu. To jest biuro, w którym pani Anna się pojawia, prawda?

- Nie, bo biuro jest teraz kogoś innego.

- Ale pani Anna P. pracuje tu jako księgowa?

- Nie wiem.

- No jak pani nie wie? To pani tu pracuje i pani nie wie?

- Bo tutaj nie ma jej.

- Proszę pani nie ma co kręcić, chcemy z nią porozmawiać.

ZOBACZ: Nie radzą sobie z sąsiadem. Ludzie mają dość

Ostatecznie udaje nam się skontaktować z księgową przez telefon.

- Ja nie widzę z tego w ogóle żadnego wyjścia, ci ludzie chcą mnie zobaczyć w grobie. Rozwalili mi firmę w try miga, nie mam dochodów, nie mam nic, nie mam jak oddawać tych pieniędzy. Jak były dochody, spłacałam tych ludzi, dobrze o tym wiedzą. Wszystko udokumentowałam w prokuraturze, dlatego sąd mnie uniewinnił. To nie ja mam wszędzie układy, tylko oni mają wszędzie układy i tylko tyle na ten temat – stwierdziła.

Dziennikarz: Jest taki pan, który prowadzi restaurację sushi i tam podobno pani, taka jest wersja prokuratury, powiedziała, że załatwi mu dotację na firmę w Warszawie, która nic o tym nie wiedziała. Czy tę sytuację może pani wyjaśnić?

Anna P.: To zostawmy, niech to idzie do sądu.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX