Niewidomy nie wahał się ani chwili. Heroiczna walka z powodzią

Mieszkańcy sudeckich miejscowości zbierają siły i liczą straty po heroicznej walce z wielką wodą, jaka w miniony weekend wdarła się do ich miejscowości. Część Jeleniej Góry, Kamiennej Góry, ale także pobliskie miejscowości zostały zalane. Ludzie wykazali się niebywałym poświęceniem w walce z żywiołem. A przykład, który na długo pozostanie w pamięci, dał niewidomy pan Mirosław.

Dramatycznie wyglądała sytuacja w rejonie ulicy Mostowej w Jeleniej Górze jeszcze w poniedziałek. Rzeka Bóbr zalała bloki, podtopiła garaże i sklepy. Byliśmy świadkami, jak niektórzy mieszkańcy dopiero wracali do domu, by oszacować skalę zniszczeń.

- Tutaj mam koleżankę, która mieszka kawałek obok i ona nie miała jak się wydostać z domu, bo woda sięgała im po kolana, więc ciężko było uciekać. Wiem, że bardzo dużo osób tu zostało i są ewentualnie dowożono im jedzenie – mówi pani Oktawia.

- To była rekordowa fala, ponad pięć metrów, czyli ponad pół metra więcej niż w 1997 r. – podkreśla Jerzy Łużniak, prezydent Jeleniej Góry.

- Sytuacja wygląda tak, że syn auto zdążył zabrać, a w tej chwili w garażu jest woda po sufit. W tej chwili widzę, że ona schodzi. Najgorsze jest to, że wodę to może wypompują, ale nie wiadomo, kiedy prąd będzie. Tam są rozdzielnie i wszystko jest obecnie zalane – tłumaczy Tomasz Pałka, którego syn jest mieszkańcem podtopionego bloku.

ZOBACZ: Horror powodzian. Zalewało domy pod sam sufit

Ze skutkami wielkiej wody walczą też mieszkańcy Kamiennej Góry. Rzeki Zadrna i Bóbr rozlały się w najniżej położonej części miasta. Pani Magdalena zdążyła tylko odwieźć dziecko w bezpieczne miejsce.

- Jest masakra, masakra. Dopiero od godziny mamy prąd. Woda wdarła nam się do mieszkanie w tę decydującą z soboty na niedzielę. Nie rozważaliśmy ewakuacji, zostaliśmy i walczyliśmy o dobyte. Nam w środku brakowało 40 cm do parapetu. Wszystko jest mokre, do zerwania, do wysuszenia – opowiada pani Magdalena.

- Te dwie noce: z soboty na niedzielę i z niedzieli na poniedziałek to było bardzo wielkie napięcie i obawa o to, że te dwie nasze rzeki Zadrna i Bóbr rozleją się maksymalnie – przyznaje Janusz Chodasewicz, burmistrz Kamiennej Góry.

ZOBACZ: Pozbawił matkę łazienki, kuchni i wody. Dramat 82-latki

O włos od tragedii było również u pani Bożeny Grzyb, która samotnie wychowuje chorego na porażenie mózgowe wnuka Kamila. Pierwszy raz o jej życiowych zmaganiach opowiadaliśmy w Interwencji sześć lat temu.

- Przywiozłam go z córką do domu, córka była ze mną i dzieckiem przez 3 miesiące, później stwierdziła, że nie da rady się opiekować dzieckiem – opowiadała wówczas.

Dziś przyznaje, że z Kamilem ciężko byłoby jej się ewakuować.

- Jak, dokąd i gdzie? Ja bym nawet siły nie miała na tyle, by wziąć i uciec. Bałam się, no bo co ja mogłabym zrobić. Przede wszystkim gdzie się podziać – mówi wzruszona.

- Tu wszystko było zalane, całe podwórko, cała ulica, nie można było przejść ani cokolwiek. Cały czas boję się. Jak teraz w ogóle patrzę na tę wodę głęboką, to mi się aż w głowie kręci mam takiego stracha – dodaje.

ZOBACZ: Fuszerki budowlańca. Do tego znika z pieniędzmi

Docieramy do miejscowości Marciszów koło Kamiennej Góry. Tu osiem rodzin nie wie w jaki sposób przetrwa zimę. Powódź zniszczyła niedawno zakupiony przez nich piec.

- Sterowniki elektroniczne, wszystko, to trzeba wymienić. Można wejść zobaczyć. Pompujemy wodę cały czas, ale ona wciąż napływa, bo wody gruntowe idą – tłumaczą nam powodzianie z Marciszowa, którym woda zalała blok.

- Taka fala poszła z półmetrowa. Mieliśmy z 60 cm wody na podwórku. Nagle przyszło – wspomina pan Marek.

Pani Krystyna i pan Edward stracili tegoroczne zbiory.  Jak mówią, „jest strasznie, bo straty to ponad pięć ton”. Cieszą się, że żyją – woda otoczyła ich dom z każdej strony i zalała parter. Są wykończeni walką z powodzią…

- Woda była aż po same koła ciągnika. Pracowaliśmy okropnie. Bardzo, ale jakoś żyjemy. To ważne. Takiej powodzi to ja nie pamiętam, takiej powodzi nie było. Nie da się opisać. To było coś strasznego, woda wylała momentalnie. Nie było i pięć minut woda weszła – opowiada Krystyna Węglarz.

ZOBACZ: Tartak zmorą mieszkańców. Hałas, kurz i drgania!

Walczyli nie tylko o swoje domy, ale jak mogli pomagali też innym  - pan Mirosław z Czadrowa koło Kamiennej Góry jest osobą niewidomą. I on i jego najbliżsi pomagali, jak tylko mogli.

- Jak mogę tak pomogę, taki mam charakter. Miałem zamknąć się w domu, niech inni się topią? Człowiek jest od dziecka nauczony pracy. Tego się nie wykrzewi z siebie. Nawet nie ma szans. To trzeba pomóc innym jeszcze, a nie, żeby mi ktoś pomógł – opowiada Mirosław Majcher.

Niewidomy mężczyzna nie widzi sensacji w swoim heroicznym zachowaniu.

- Mam ręce, mam uszy, mam nos, wiadoma sprawa, uszami człowiek też (śmieje się – red.) jak nietoperz. Nasłuchuje tu, może zrobić parę kroków w prawo, w lewo, to i z workiem też może zrobić. Można przenieść w tę i z powrotem. Ja nie wiem, jak tak można mówić, że bohater, bo wziął parę worków przeniósł, czy pomógł drugiemu. To jest normalne – zaznacza.

Powódź, która zabierała majątki, nie zniszczyła ludzkiej solidarności. Kolejny raz okazało się, że w obliczu tragedii przestajemy być obojętni.

- Nawet nieznajomi przychodzili i pytali czy może coś pomóc. To wzięli worki, naprawdę. Ludziom bardzo dziękuję. Bardzo, z całego serca, że tak przyszli i pomagali – mówi Edward Majcher, powodzianin z Czadrowa.

- Jak przyjeżdżaliśmy na osiedle, to widzieliśmy, że całe osiedle: nieważne czy mój dom jest zaraz przy wodzie, czy mój dom jest kilkadziesiąt metrów dalej i może nie zagrażać woda, to ci mieszkańcy byli i ci mieszkańcy pomagali sobie wzajemnie – podkreśla Jerzy Łużniak, prezydent Jeleniej Góry.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX