Ma złamaną kość i dziurę w nodze. Nikt jej nie chce leczyć
68-letnia pani Danuta z Wałbrzycha od kilku miesięcy cierpi z powodu powiększającej się rany na nodze. Rentgen wykazał złamaną kość. Mimo to, nikt w poradni medycznej nie zajmuje się seniorką. Syn kobiety został z problemem sam. Ciężko mu patrzeć na cierpienie matki.
- Pojawiły się białe robaki w tej ranie. Ja myślałem, że zejdę, jak zmieniałem opatrunek mamie, to nie wierzyłem własnym oczom. W szoku byłem - opowiada Damian Wróbel, syn pani Danuty. Ogromny ból i stale powiększająca się rana w nodze to niestety przykra codzienność 68-latki.
ZOBACZ: Pozbawił matkę łazienki, kuchni i wody. Dramat 82-latki
Kobieta jest wdową. Zdesperowany syn napisał list do naszej redakcji z prośbą o pomoc. Od kilku miesięcy nikt z lekarzy nie postawił diagnozy, dlaczego z nogą pani Danuty jest coraz gorzej.
- Mama była już po licznych operacjach spowodowanych złamaniem kości po upadku. Tak się zaczęło w ogóle to, że musiałem się opiekować nią. Jakiś czas temu zauważyłem otarcie na jej piszczelu. Z dnia na dzień to się zaogniało i w końcu pojawiła się taka malutka dziurka. Na początku jak łebek od szpilki, po paru dniach była większa już jak jednogroszówka. No i wtedy właśnie zadzwoniłem do przychodni, żeby to lekarz zobaczył i jakieś działania podjął. No bo nie jestem w stanie jechać z mamą do przychodni, one nie chodzi od wielu lat – opowiada Damian Wróbel.
- To jest nie do zniesienia, jaki ja ból przechodziłam – wspomina Danuta Wróbel.
- Załatwiłem transport medyczny, ustaliłem wizytę u lekarza. Byliśmy u doktora chirurga. Obejrzał ranę, zrobił rentgen. Złamana jest kość strzałkowa. Tam jest normalnie otwarte złamanie. Ścięgno jest na wierzchu. Jak ta kość jest złamana, to tak mi się wydaje na logikę, że to po prostu ocierała kość złamana od wewnątrz i ta dziura się powiększała – dodaje Damian Wróbel.
Reporterka: Ale na rentgenie, który był robiony w przychodni, nie widać że jest kość złamana?
Pan Damian: No widać. Przecież lekarz to stwierdził, pokazywał mi, że to jest kość złamana.
Reporterka: No i….
Pan Damian: Przepisał maść i jakieś tabletki. Nie wiem na co to jest nawet.
ZOBACZ: Rozpacz działkowców z Warszawy. Inwestor buduje drogę do magazynów
W takim stanie pani Danuta została odesłana do domu. Przepisano jej bardzo silne środki przeciwbólowe. Otwarte złamanie nie jest do tej pory w żaden sposób leczone. Rana stale się powiększa.
Reporterka: Ale jak już mama była w tej poradni i miała rentgen zrobiony, czy ktoś tę ranę oczyścił?
Pan Damian: Tak, pielęgniarka przy panu doktorze chirurgu. Tam była w gabinecie, oczyszczała tę ranę, zakleiła i tyle.
Reporterka: Ale żadnego wymazu, czy są jakieś bakterie, czy jest jakiś gronkowiec, cokolwiek, nic?
Pan Damian: Nie, nie, nie. Nic takiego. Mama nie ma cukrzycy, ma zaawansowaną osteoporozę, blachy po operacjach w nodze, właśnie tam w piszczelu.
Reporterka: Pan wie jak to oczyszczać? Pan wie, która tkanka jest martwa?
Pan Damian: Nie. Ja nie dotykam żadnej tkanki. Ja po prostu psikam tym preparatem, co został przepisany, zalecony. Zakrywam ranę, żeby to się nie dostało do niej, bo nie wiem, czy może.
Reporterka: Czuje się pan zostawiony sam sobie w tej sytuacji?
Pan Damian: No tak, oczywiście że tak. Żeby osoba kompetentna, pielęgniarka środowiskowa, żeby przychodziła to przemyć, oczyścić tę ranę, zmienić opatrunek fachowo. Nie wiem. No cokolwiek…
Reporterka: A prosił pan kolejny raz żeby ktoś przychodził?
Pan Damian: No tak, no i nic.
ZOBACZ: Południe w ruinie. Powodzianie walczą o powrót do normalności
Zadzwoniliśmy do poradni zdrowia, w której leczona jest pani Danuta, by umówić się na wywiad. Niestety, mimo zapewnień, nikt z placówki nie oddzwonił. Na miejscu pojawiliśmy się więc osobiście, by porozmawiać z dyrekcją placówki.
- Odniosę do pani pytań jeżeli mi pani je zada pisemnie, mailowo – zapewniła dyrektor poradni.
Niestety, złożonej obietnicy nie dotrzymała. Na żadne z pytań, które zostały wysłane mailem nie otrzymaliśmy odpowiedzi.