Zginął potrącony na pasach. Zastanawiające zachowanie instruktora nauki jazdy

21-letni pan Daniel został potrącony na pasach na ruchliwej drodze w Ostrołęce. Nigdy nie odzyskał przytomności, zmarł po kilku miesiącach pobytu w szpitalu. Media dotarły do nagrania wypadku. Widać, że auto odjeżdża po zdarzeniu, ale po chwili wraca. Kierowca nie spieszy się jednak do pomocy, ale przez dłuższy czas rozmawia przez telefon, zdejmuje też znak „L” z auta.

Pan Daniel został potrącony na przejściu dla pieszych 12 grudnia na ruchliwej ulicy Ostrołęki. Tego dnia były fatalne warunki pogodowe, a kierowca nawet nie hamował przed pasami. Nie stracił prawa jazdy, dostał zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny.

- Daniel miał poważny obrzęk mózgu. Na drugi dzień przeszedł kolejną operację, lekarze nie dawali mu szans, przygotowywali nas na najgorsze. On miał bardzo silną wolę życia. Sprawca wypadku nie przyznaje się do winy – opowiada pani Agnieszka, mama tragicznie zmarłego Daniela.

- W tym momencie podejrzany do winy się nie przyznał, nie kwestionuje swojego udziału w wydarzeniu. Nie uważamy, że pan naruszył przepisy prawa karnego – mówi adwokat Przemysław Kowalski, który jest obrońcą instruktora nauki jazdy.

ZOBACZ: Musi płacić alimenty na dzieci. „Jestem bezpłodny”

Prokuratura Rejonowa w Ostrołęce zleciła biegłym rekonstrukcję wypadku, po czym zawiesiła postępowanie. Podejrzanym okazał się instruktor nauki jazdy, który uczy WF-u w jednym z liceów. W marcu lokalne media ujawniły monitoring, gdzie widać nie tylko sam wypadek, ale także szokujące zachowanie kierowcy. Tak komentowały je matka i ciotka zmarłego pana Daniela:

Matka: Jedzie. I po nim. Teraz podjechał, zatrzymał się, zjeżdża sobie na parking. Ktoś tam podchodzi i on podszedł, zamknął samochód. Zobacz, pamięta o tym. Ten kolega mówił, że chronił Daniela, żeby znowu ktoś go nie potrącił.

Ciotka: Przyszedł zobaczyć, w jakim jest stanie, okazuje się, że w nie najlepszym.

Matka: Z telefonem idzie i zobacz, co on robi.

Ciotka: Bo ktoś mu każe to zrobić, tak?

Matka: Zobacz, otwiera, chowa znak (L – na dachu). Ktoś mi powie, że on był w szoku… Normalny człowiek to hamuje, wysiada, pomaga.

ZOBACZ: Ma złamaną kość i dziurę w nodze. Nikt jej nie chce leczyć

Nawet po ujawnieniu nagrania z szokującym zachowaniem instruktora nauki jazdy, prokuratura nie postawiła mu zarzutu ucieczki z miejsca wypadku i nieudzielenia pomocy.

Reporterka: Czy śledczy widział wcześniej ten film?

Elżbieta Edyta Łukasiewicz, Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce: Z informacji, które posiadam, ten monitoring prawdopodobnie został zabezpieczony w terminie późniejszym.

Reporterka: Ale te okoliczności, które towarzyszą temu wypadkowi, czy one właśnie nie powinny spowodować zatrzymania prawa jazdy?

Prokurator: Każda sprawa jest oceniana indywidualnie i taka została podjęta decyzja.

ZOBACZ: Południe w ruinie. Powodzianie walczą o powrót do normalności

- Najbardziej szokujące jest to, że instruktor nauki jazdy odjeżdża z miejsca zdarzenia, wraca na to miejsce, chowa znak nauki jazdy. I rozmawia przez telefon nie wiadomo z kim. Należałoby też wyjaśnić, co wydarzyło się w tej minucie, kiedy go nie ma na tym miejscu zdarzenia. Gdzie odjechał, gdzie zawrócił, w jaki sposób postępował w tym czasie? – wskazuje Michał Kowalczyk, dziennikarz serwisu eOstroleka.pl.

Właściciele szkoły nauki jazdy, gdzie pracował nauczyciel WF-u, nie chcieli się zgodzić na oficjalną rozmowę przed kamerą.

Właściciel szkoły jazdy: Wie pani czemu tę „L-kę” ściągał? Na 99 procent… My wszyscy instruktorzy w całej Polsce, jak jedziemy bez kursanta, to musimy mieć zasłoniętą „L-kę” lub zdjętą.

Reporterka: A czy zezna to pan pod przysięgą w sądzie, że on jechał bez kursanta?

Właściciel szkoły jazdy: Nikt nie zezna.

Reporter: Od razu po wypadku rozwiązaliście panowie z nim umowę?

Właściciel szkoły jazdy: Od razu, więcej nie wsiadł do samochodu. On nam powiedział, że on był święcie przekonany, że tam jest taka wysepka, On mówi, że była taka słaba widoczność, że gdzieś on tam na coś patrzył. I mówi, że w pewnym momencie usłyszał huk. Mówi, że myślał, że trzasnął w tablicę, ten znak, który jest przy wysepce, ten niebieski znak. Tak nam powiedział. I w tym momencie jak zobaczył, to tam jest sto metrów dalej rondo i zawrócił.

ZOBACZ: Głośne zabójstwo w Warszawie. Skazana po 18 latach jest na wolności

- Ten człowiek zachował się w sposób chłodny, po nim to jakby spłynęło, tak jakby nie dotyczyło zupełnie jego. Zresztą on się nie przyznaje do winy – ocenia pani Marzena, ciotka Daniela.

- Zadzwonił do mnie i powiedział tak: chyba uderzyłam kogoś na przejściu. Moje pierwsze pytanie: czy jechałeś sam, czy jechałeś z kursantem? Jechałem sam, zrobiłem zakupy – dodaje właściciel szkoły jazdy.

21-letni Daniel zmarł 26 sierpnia, nigdy nie odzyskał przytomności. Prokuratura czeka na opinię biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadku oraz na ocenę medyczną co do przyczyny zgonu Daniela.

- Wstępną przyczyną zgonu było zakażenie uogólnione, natomiast w tej chwili czekamy na opinie biegłego patomorfologa, który wypowie się, czy był związek przyczynowo-skutkowy, tak zwany adekwatny związek przyczynowy pomiędzy zdarzeniem a śmiercią – informuje Elżbieta Edyta Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX