Żyją bez wody. Sąsiadka odcięła ich od kanalizacji!
Państwo Wujkowie z Połażejewa w Wielkopolsce zostali odcięci przez sąsiadkę od kanalizacji. Nie mogą normalnie prać, zmywać, myć się czy korzystać z toalety. Odcięta od sieci rura kanalizacyjna napełnia się błyskawicznie, a jej opróżnianie kosztuje. - Czasami musimy wybierać czy zapłacę za wywóz szamba, czy kupię jedzenie – mówi Lidia Wujek.
W połowie sierpnia życie państwa Wujków ze wsi Połażejewo w Wielkopolsce radykalnie się zmieniło. To właśnie wtedy sąsiadka odcięła ich od odpływu kanalizacji.
- Zostaliśmy odcięci od kanalizacji. Cała sytuacja toczy się kilkanaście lat. Nie, że to jest od tego roku, tylko były tutaj sprawy skomplikowane. Już jak moja babcia żyła, a później moja mama tutaj mieszkała z tatą. No i teraz ja, że tak powiem, obrywa mi się. Wspólne przyłącze kanalizacyjne mamy od dziewięciu lat. Przez ten czas nie było problemu – opowiada Lidia Wujek.
Jak tłumaczy, sytuacja zmieniła się pod koniec lutego.
- Sąsiadka wezwała WUKO, stwierdziła, że jej wybija, że brzydko pachnie. No i od tego momentu zaczęła się cała sytuacja z kanalizacją. Powiedziała, że przeze mnie ciągle jej się wybija, zatyka. A 17 sierpnia nastąpiło odcięcie i od tego momentu jesteśmy bez odpływu sieci kanalizacyjnej – dodaje pani Lidia.
ZOBACZ: Drążą ogromny tunel pod Łodzią. Kamienice w ruinie
- To się toczy od kwietnia. Pani Wujek wiedziała. Jestem w świetle prawa, byłam u mecenasa, należało się – twierdzi sąsiadka pani Lidii.
Spór sąsiedzki - jak twierdzą państwo Wujkowie - trwa od pokoleń. Działaniu sąsiadki próbowali przeciwdziałać urzędnicy gminy, wodociągów i policjanci. Niestety bezskutecznie. Rodzina znalazła się w bardzo trudnym położeniu.
- Jak przyjechali z wodociągów, to kazali mi wezwać policję, więc wezwałam. Ale powstała tylko notatka odnośnie odcięcia mnie - mówi Lidia Wujek.
- Przedsiębiorstwa wodociągowe odpowiadają za majątek wchodzących w skład przedsiębiorstwa, czyli są to sieci bądź oczyszczalnie ścieków. W przypadku terenów czy nieruchomości osób prywatnych, takie sprawy leżą w gestii właścicieli danej nieruchomości – tłumaczy Bartosz Bałażyk z MPECWiK (Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, Wodociągów i Kanalizacji) w Środzie Wielkopolskiej.
- Obecnie co drugi dzień wzywam tutaj pana, który wywozi te nieczystości za 200 zł. Mieszkam ja, mąż, trójka dzieci i mój ojciec. Na 3-4 tygodnie, to będzie koło 3 tysięcy albo wyżej do zapłaty – opowiada pani Lidia i dodaje, że rodzina ma łącznie około 6 tys. zł na życie.
- A wiadomo, jeszcze są w tym inne opłaty, kredyty mamy tak na mieszkanie, gdzie trzeba, lekarza z dziećmi. Czasami musimy wybierać, czy zapłacę za wywóz szamba, czy kupię jedzenie. Nie da się tak żyć. Są dzieci do umycia, jest pranie, inne obowiązki, gdzie jest woda potrzebna, którą trzeba gdzieś spuścić. Chodzę do siostry, do koleżanek prać, żeby jak najmniej w sumie spuścić tej wody, żeby się ratować. Wczoraj dzieci w ogóle nie były wykąpane, bo wybiło wszystko, a dziś poszły do szkoły – przyznaje.
ZOBACZ: Zginął potrącony na pasach. Zastanawiające zachowanie instruktora nauki jazdy
Sprawą ze względu na możliwość zatrucia wód gruntowych zajmuje się prokuratura. Postępowanie administracyjne prowadzi też gmina.
- Sytuacja jest kłopotliwa. Jako urząd zadziałaliśmy już praktycznie po pierwszym dniu od otrzymania informacji o tym, że taka sytuacja wystąpiła, pojechaliśmy tam. Niestety pani S. nie jest ustępliwa jeśli chodzi o wyrażenie zgody na to, żeby te przyłącze wykonać. Wydamy w tej chwili decyzję nakazującą. Czas upłynie i podejrzewam, że ci państwo, ta wspólnota, nie wykona tego przyłącza, nie dojdzie do porozumienia. Wtedy burmistrz wyda egzekucję i to zostanie wykonane – tłumaczy Zbigniew Antkowiak z Urzędu Gminy w Środzie Wielkopolskiej.
Państwu Wujkom pozostaje czekać na decyzję burmistrza. Rodzina jest na skraju załamania.
- Nie wiem, do czego dąży ta kobieta, ale nie da się tak żyć. Nie da się żyć. Ja jestem psychicznie wykończona. Cierpią na tym moje dzieci. Ja się boję wypuścić je koło domu, na trawnik, gdzie zawsze się bawiły bo nikt mi nie powie, że ta gleba nie jest skażona. To jest tak naprawdę zagrożenie dla zdrowia i życia. To jest bakteria E.coli, salmonella. Ja nie chcę stracić dzieci. Chcę żyć jak człowiek, chcę żyć jak każdy inny - apeluje Lidia Wujek.