Zapłacili, ale działki nie ma. Żyją bez wody i prądu
Państwo Szydłowscy podpisali umowę i zapłacili przyjacielowi 15 tys. zł za jego ziemię. Szykowali się do postawienia na niej domu. Niestety, właściciel nieruchomości nagle zmarł, a jego majątek przejęła siostra. Kobieta nie zgodziła się na sfinalizowanie transakcji. 15 tys. zł przepadło. Pięcioosobowa rodzina koczuje w malutkim domku letniskowym bez wody i prądu.
Państwo Szydłowscy są małżeństwem ponad 20 lat. Mają troje dzieci w wieku od dziewięciu do osiemnastu lat. Rodzina mieszkała pod Łodzią w wynajętym domu. Marzyła o własnym. Niestety dziś skazana jest na życie w domku letniskowym.
- Miał być to domek tymczasowy na rok, kiedy rozpoczynamy budowę, a minęły trzy lata i jesteśmy w tym samym punkcie. Wójt po interwencji założył nam hydrant, bo wody tutaj nie ma – opowiada Katarzyna Szydłowska.
- Przeżywamy to bardzo, bo jest to małe pomieszczenie na pięć osób, mieszka nam się tu ciężko, zaraz idzie zima, będzie zimno, bo nie jest tu szczelnie – dodaje Izabela Szydłowska.
ZOBACZ: Żyją bez wody. Sąsiadka odcięła ich od kanalizacji!
Kiedy państwo Szydłowscy wynajmowali dom, ich sąsiadem był pan Zdzisław. Przyjaźnili się i wzajemnie sobie pomagali.
- Mieliśmy wspólne plany na przyszłość, które wiązał z córkami, z tym miejscem, chciał zrobić tutaj agroturystykę – wspomina Grzegorz Szydłowski.
- Łączyły nas stosunki rodzinne. Widząc jaki jest dom, stwierdził, że potrzebujemy coś dla dzieci: „to ja wam tę ziemię dam”. A my mówimy: „szanujmy się jak przyjaciele, ale my zapłacimy za tę ziemię” - dodaje Katarzyna Szydłowska.
ZOBACZ: Zakopane. Nielegalny stadion pod samymi oknami. „Bębny, krzyki, muzyka”
I tak w 2019 roku państwo Szydłowscy zawarli pierwszą przedwstępną umowę kupna działki od pana Zdzisława. A rok później drugą.
- W tych umowach zostały określone przedmiotowe elementy, istotne dla umowy przyrzeczonej, czyli do umowy sprzedaży nieruchomości – tłumaczy mecenas Konrad Cimachowicz, pełnomocnik państwa Szydłowskich
- Zdzisław ruszył procedurę podłączenia prądu, wody, podział administracyjny działki, taka procedura administracyjna też wymaga czasu – wyjaśnia Katarzyna Szydłowska.
- Myśmy uzgodnili cenę na 15 tys. zł. Wpłaciliśmy 11 tys. zł i zostawiłem samochód w rozliczeniu. Pomógł nam to wygrodzić, pomógł nam to uzbroić, postawiliśmy garaż i pomógł nam przy wylewkach – opowiada Grzegorz Szydłowski o panu Zdzisławie.
Państwo Szydłowscy cztery lata temu powoli rozpoczynali budowę domu. A pan Zdzisław załatwiał wszelkie formalności. Niestety plany pokrzyżowała jego nagła śmierć.
- Zbieg wydarzeń był taki, że wybuchł koronawirus. Ten koronawirus spowodował zamknięte urzędy, ograniczone możliwości i nikt nie przewidział tego, że Zdzisław umrze – mówi pan Grzegorz.
Po śmierci pana Zdzisława, zgodnie z testamentem sprzed piętnastu lat, spadkobiercą została jego siostra. Państwo Szydłowscy czekali na podpisanie aktu notarialnego i rozbudowę domu. Musieli zamieszkać w domku letniskowym, bo nawałnica zerwała im dach w wynajętym budynku.
ZOBACZ: Śmieci wypełniają dom pod sam sufit. Okolicę opanowały szczury
Pani Katarzyna z panem Grzegorzem i dziećmi mieszkając na trzydziestu metrach w domu letniskowym chcieli w końcu sfinalizować zakup działki z nową właścicielką. Ale ta nie zgodziła się na sprzedaż.
- Przez trzy lata było zapewnienie: „ja wam to dam, dokończymy wszystkie formalności”. Kiedy przyszedł okres, gdy umowę trzeba było podpisać, pani Bożena powiedziała: „nie” – tłumaczy Katarzyna Szydłowska.
- Nie było widać po niej, że nagle zmieni zdanie i nie odda nam tutaj tej posiadłości – zaznacza Izabela Szydłowska.
- Doskonale wiem, że nie były to obce osoby dla mojego ojca, byli w bardzo bliskiej przyjaźni, więc nie mogę powiedzieć, by tak bliscy przyjaciele próbowali go oszukać czy wyłudzić część jego majątku. Bo wspominał mi o tym, że chce, były takie plany, że chce część działki im sprzedać – potwierdza córka pana Zdzisława.
ZOBACZ: Nie mogą sprowadzić matki do Polski. Dramatyczne wakacje w Turcji
Państwo Szydłowscy za działkę zapłacili, więc postanowili o swoje walczyć w sądzie, ale niestety przegrali.
- Mieliśmy sprawy w sądzie i w życiu nie pomyślałam, że tak pani Bożena się zachowa. Powiedziała, że pierwszy raz nas widzi, nie ma takiej działki. Na rozprawie powiedziała, że nas nie zna i ona nie wie, o co chodzi – relacjonuje Katarzyna Szydłowska.
- Kiedyś słowo było warte więcej od pieniędzy, a dziś okazuje się, że nawet jak dokument podpiszemy, to on nie ma wartości ze względu na to, że nie ma aktu notarialnego – komentuje Grzegorz Szydłowski.
- Jeśli umowa przedwstępna jest zawarta w formie aktu notarialnego, to uprawniony może dochodzić zawarcia umowy przyrzeczonej, natomiast jeśli to jest umowa zawarta tylko pisemnie, to uprawnienia nie ma. Może tylko dochodzić odszkodowania, a właściciel może żądać wydania tej nieruchomości – informuje Konrad Cimachowicz, pełnomocnik państwa Szydłowskich.
Próbowaliśmy skontaktować się z właścicielką nieruchomości, ale okazało się to niemożliwe.