Na rodzinę spadł kolejny cios. Trwa walka o zdrowie Róży
Róża ma dwa lata i znowu musi rozpocząć walkę o życie. Historię jej mamy i taty w Interwencji mogliśmy zobaczyć dwa lata temu. Pani Emila miała 40 lat. Była w śpiączce, bo zachłysnęła się podczas snu. W chwili nieszczęśliwego wypadku kobieta była w drugimi miesiącu ciąży. Lekarze sugerowali jej przerwanie. Na to nie zgodził się sąd. Pani Emila nie wybudziła się ze śpiączki i po kilku miesiącach od porodu zmarła. Właśnie okazało się, że mała Róża zachorowała na białaczkę.
Przez najbliższe tygodnie szpital w Bydgoszczy będzie nowym domem dla Róży.
- To spadło na nas, jak grom z nieba, nie wiem, nie mogę się z tym pogodzić, ale nie mamy wyjścia musimy podjąć walkę. Róża jest cudownym dzieckiem, biegam cieszy się… ona nawet nie płacze jak wkuwają jej wenfolny… Jest dzielna i wiem, że musi wygrać tę walkę, ja będę przy niej cały czas – opowiada Rafał Topolewski, tata Róży.
Domem pana Rafała także został szpital. Mężczyzna, żeby odpocząć przez kilka chwil, śpi w samochodzie.
- Tutaj regeneruję siły, ale zaraz będzie trzeba uciekać, bo nie ma tutaj ogrzewania. Nie mogę sobie pozwolić na jakąkolwiek infekcję, bo wtedy nie zostanę wpuszczony na oddział – tłumaczy.
ZOBACZ: Musi płacić alimenty na dzieci. „Jestem bezpłodny”
U małej Róży zdiagnozowano białaczkę. Panu Rafałowi świat zawalił się po raz drugi.
- Codziennie zdaje sobie pytanie, dlaczego ona… Ma dopiero dwa lata Na szczęcie jesteśmy pod dobrą opieką pani doktor Agaty Mariańskiej, jest aniołem, który kolejny raz pojawił się w naszej drodze – tłumaczy pan Rafał.
- Ostra białaczka limfatyczna jest chorobą szpiku, jest to najczęstszy nowotwór występujący u pacjentów pediatrycznych. Najczęściej przewidywana jest dwuletnia chemioterapia. Rokowania są dobre, ale są to dwa lata wycięte z życiorysu pacjenta, z życiorysu rodziny. Nie jest to sytuacja łatwa – tłumaczy dr Agata Mariańska ze szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy.
- Nie rozumiem, Emilka odeszła w kwiecie wieku… a teraz Rafał może zostać pozbawiony jedynej córki, jedynej części, która została po Emilce – komentuje pani Magda, ciotka Róży.
ZOBACZ: Zakopane. Nielegalny stadion pod samymi oknami. „Bębny, krzyki, muzyka”
Dramatyczną historię tej rodziny pokazywaliśmy dwa lata temu. Wtedy pan Rafał walczył o życie małej Róży i jej mamy.
- Emi super człowiek, anioł dla wszystkich, dla mnie chyba najbardziej. Można to nazwać miłością życia, długo na siebie czekaliśmy. Poczekam na Emi, bo wiem, że na pewno wróci – powiedział wówczas Rafał Topolewski.
Pani Emilia miała 40 lat. Pracowała w świetlicy szkoły podstawowej w Brodnicy w województwie kujawsko-pomorskim. Była w śpiączce, bo zachłysnęła się podczas snu.
- Emi zadławiła się treścią żołądkową podczas snu, co zatrzymało akcję serca. Potem serducho Emi stanęło w szpitalu po raz kolejny nad ranem – mówił Pan Rafał.
- O w pół do trzeciej mąż się przebudził i usłyszał charczenie. Wszedł do pokoju i momentalnie zadzwonił po pogotowie. Wzięliśmy ją na podłogę, zaczęliśmy reanimację. Reanimował 15 minut, pogotowie przyjechało i pierwsze słowa „nie żyje”. Zaczęłam krzyczeć, że ona musi żyć, zaczęli reanimować i wróciła - wspominała Elżbieta Makowska, matka pani Emilii.
ZOBACZ: Nie mogą sprowadzić matki do Polski. Dramatyczne wakacje w Turcji
W chwili nieszczęśliwego wypadku pani Emilia była w drugimi miesiącu ciąży. Lekarze sugerowali jej przerwanie, ale na to, po konsultacji z rodziną, nie zgodził się sąd. W grudniu 2022 roku na świat przyszła Róża - 1690 gramów szczęścia.
- Mieliśmy spotkanie, sugerowali, że będą chcieli raczej usunąć ciążę, że zagrożenie dla córki, że dziecko muszą wspomagać oddechowo. I wystąpili do sądu. Ale napisali, że ciąża rozwija się prawidłowo i ciąża nie budzi zastrzeżeń. Sędzię to zaniepokoiło – opowiadała Elżbieta Makowska, matka pani Emilii.
Rodzina pani Emilii rozpoczęła walkę o jej wybudzenie ze śpiączki. Niestety po kilku miesiącach od porodu kobieta zmarła.
- Mama Róży zmarła 5 miesięcy po narodzeniu Róży, niestety przegrała walkę – rozpacza pan Rafał.
ZOBACZ: Zapłacili, ale działki nie ma. Żyją bez wody i prądu
On i mała Róża rozpoczęli walkę z białaczką. Przed dziewczynką długie leczenie. Pan Rafał, żeby być przy dziecku zrezygnował z pracy. Do szpitala w Bydgoszczy musiałbym dojeżdżać 120 km. Rodzinie potrzebna jest każda pomoc.
- Pacjent zazwyczaj przez okres pierwszych 6 do 8 miesięcy, w zależność czy obserwujemy jakieś powikłania, jest leczony w warunkach szpitalnych, z przerwami. Potem leki są podawane doustnie – tłumaczy dr Agata Marjańska ze Szpitala Uniwersyteckiego im. A. Jurasza w Bydgoszczy.
- Oszczędności szybko się kończą, mamy jakieś rachunki jeszcze, na razie o tym nie myślę, na razie myślę, żeby jak najszybciej wdrożyć leczenie – podkreśla tata Róży.
- Trudno sobie poradzić nie pracując. Każdy jak może to pomaga, nie jest łatwo na pewno. On bawet po stracie Emilii próbował się uśmiechać, bo dostał Różę, próbował być optymistą, ale widać, że jest mu ciężko – podsumowuje pani Klaudia, przyjaciółka rodziny.