Rzeka ich pokonała. Nie chcą wracać do domów
Po ostatniej powodzi mieszkańcy i władze Lądka-Zdroju nie mają wątpliwości: miasto trzeba przebudować. Poszkodowani nie chcą wracać i remontować zalanych budynków, bo wiedzą, że żywioł powróci. Apelują o pilne wywłaszczenie, by mogli zacząć życie na nowo. Nadziei na zdecydowane kroki rządzących w tej sprawie nie widać.
- Ja wyjeżdżam z Lądka, nie chcę oglądać rzeki, nie chcę oglądać jej tutaj, ja po prostu już psychicznie nie wytrzymuję. Tak samo moja córka. Chcę jak najdalej wyprowadzić się. Ile można? Rzeka pokonała mnie, przede wszystkim moją psychikę – opowiada pani Agnieszka, powodzianka z Lądka-Zdroju.
72-letni Zdzisław Koziarek osiadł w Lądku-Zdroju na początku lat sześćdziesiątych. Rodzina zamieszkała w domu przy ulicy Widok. Na parterze był zakład stolarski, który pan Zdzisław odziedziczył po ojcu. Wspomina, że w tamtych latach rzeka Biała Lądecka płynęła przez miasteczko inaczej.
- Tu się uczyłem zawodu, później miałem tu uczniów, pracowników. To jest trudne tak porzucić dziedzictwo. W 1997 roku to już była tragedia, tylko tyle, że nie miałem jeszcze u góry w mieszkaniach wody – wspomina Zdzisław Koziarek.
- Sto lat temu rzeka była zdecydowanie szersza. Na fotografiach widać, że ten prawy brzeg rzeki był zdecydowanie bardziej odsunięty w prawo, myślę, że do ulicy, a może nawet do jej połowy koryto miało swoją szerokość. Te bulwary to zrobili w latach siedemdziesiątych – dodaje Jacek Koziarek.
Mężczyzna nie chce odbudowywać rodzinnego domu. Oczekuje, że lokalne władze jak najszybciej pomogą mu w wywłaszczeniu, aby za wykup odbudować dom w innym miejscu. Nie chce po raz kolejny, aby jego rodzina przeżywała horror powodzi.
- Ja pamiętam trzy powodzie. Mamy namacalne obrazy, które pokazują nam, że bytność ludzi w tych miejscach jest niewskazana, jest niebezpieczna, jest nieuzasadniona ekonomicznie, społecznie, to jest po prostu bez sensu. Mówię o sobie, ale jestem przekonany, że podobne spojrzenie na tę sytuację ma wiele rodzin i w Lądku, i w Stroniu, i w Radochowie, i w Trzebieszowicach. Byłoby idealnie, gdyby rząd, państwo, w jakiś sposób wykupiło te nieruchomości i pozwoliło ludziom urządzić sobie życie w bezpiecznych miejscach. Nikt z nas nie ma wątpliwości, że takie sytuacje będą się po prostu powtarzały – podkreślił.
- W żaden sposób przekaz medialny nie odzwierciedlał rzeczywistości tego, co zobaczyliśmy na własne oczy. Zauważalna była też ogromna trauma mieszkańców, poczucie beznadziejności i w zasadzie problem z odnalezieniem się w tej sytuacji – wspomina Michał Kamieniecki z Państwowej Straży Pożarnej.
ZOBACZ: Południe w ruinie. Powodzianie walczą o powrót do normalności
Traumatyczne przeżycia po powodzi mają mieszkańcy ulicy Widok. Wielu z nich nie chce już wracać do zdewastowanych przez kolejną powódź domów. Ich zdaniem odbudowa ulicy w starym układzie urbanistycznym jest bezcelowa.
- Na Widoku rzeka zawsze wylewa najpierw. Powódź zawsze zaczyna się na naszej ulicy – tłumaczy pani Olga.
- Dzieci uciekły na strych, a ja siedziałam przy oknie i patrzyłam, jak szła ta fala, małe tsunami. Szła taka fala, że ja tylko się modliłam, żeby nas nie zabrało. Syn wystawiał przez okno białą flagę, żeby ktoś nas ewakuował, ale nie było już szansy na to – wspomina pani Bogusława.
- Ta woda wchodziła już na piętro, zanim pękła tama, od samych opadów deszczu. Ludzie nie powinni mieć możliwości budowania tu nowych budynków oraz odbudowywania tych istniejących – dodaje pani Katarzyna.
Mieszkańcy i lokalne władze nie mają wątpliwości, że Lądek-Zdrój musi zostać przebudowany, by nie dochodziło do takich katastrof. Rzeka Biała Lądecka musi płynąć inaczej. Miastu i okolicznym wsiom potrzebne są zbiorniki retencyjne.
- Zazwyczaj mieszkańcy bronią swego domostwa. Często mieszkają tam od pokoleń, chcą zostać. Natomiast my mamy do czynienia tutaj z mieszkańcami, którzy mówią: stop, trzeba przeprojektować miasto. Mieszkańcy nie wiedzą, co mają robić, nie wiedzą, czy mają remontować swoje domy, czy mają je tylko zabezpieczyć. Wydać setki tysięcy złotych po to, żeby za chwilę być wywłaszczonym? To musi być szybka decyzja, ci ludzie nie mają już czasu czekać - podkreśla Tomasz Nowicki, burmistrz Lądka-Zdroju.
ZOBACZ: Horror powodzian. Zalewało domy pod sam sufit
Ludzie w Lądku-Zdroju chcą oddać rzece dawne koryto. Wody Polskie uważają, że to dobry pomysł.
- Mamy tutaj i będziemy mieli do czynienia ze współistnieniem dwóch elementów rzeki i lokalnej społeczności. To, że to współżycie nie było w tej chwili dobrze zaplanowane, dobrze zorganizowane, to tragedia, którą wszyscy widzimy. Zabraliśmy przestrzeń dla rzeki, ale mamy też do czynienia ze zmianami klimatu. W porozumieniu z urbanistami, architektami musimy stworzyć przestrzeń dla życia ludzi i dla życia rzeki. Żeby te dwie przestrzenie stworzyć, musimy opracować jednolitą koncepcję ochrony przeciwpowodziowej – ocenia Jerzy Niedbała pełnomocnik prezesa PGW Wody Polskie.
- Trwają rozmowy między Wodami Polskimi a samorządowcami i Urzędem Wojewódzkim. Mamy wskazać, gdzie były największe zniszczenia, żeby oni mogli wskazać miejsca, które powinny być wyłączone z zabudowy. Przydałoby się już wskazanie przez Wody Polskie, wtedy będzie łatwiej na przykład przeprowadzić, tak jest to w przypadku budowy dróg, pewien wykup przez państwo. Jak nie teraz, to kiedy? To musi być jak najszybciej – podkreśla Maciej Awiżeń, wojewoda dolnośląski. - Za wcześnie na pytanie, kiedy konkrety. Mając na uwadze jak w Polsce przebiega proces planowania, ile uzgodnień po drodze musimy poczynić, myślę że realną datą zakończenia projektowania jest prawdopodobnie połowa, jeśli nie druga połowa przyszłego roku – mówi Jerzy Niedbała, pełnomocnik prezesa PGW Wody Polskie.
- Zmagał się z tym mój tato, dalej się zmaga i zmagam się ja. Kiedyś ten dom przekażę mojemu synowi i on na pewno też będzie się z tym zmagał, a wolałbym, żeby tak nie było. Nie mam nic przeciwko tej rzece, chcę, żeby tu sobie była, płynęła i żeby nam wszystkim dostarczyła radość, a nie smutek – podsumowuje Jacek Koziarek.