Choroby dziecka, a teraz ojca. Rodzinna tragedia
Rodzina państwa Walczaków z miejscowości Brzezina niedaleko Wrocławia jest zrozpaczona. Pani Dorota z panem Ryszardem mają dwoje dzieci: szesnastoletniego Karola i sześcioletnią Kalinę. Ich życie rodzinne to nieustanna walka z przeciwnościami losu.
Dramat rozpoczął się, kiedy urodził się syn państwa Walczaków. Miał sepsę i niewielką szansę na przeżycie.
ZOBACZ: Kuriozum na kolei. Zamykany przejazd przez… nieczynne tory
Karol był ciężko chory, ale przeżył i kiedy wydawało się, że najgorsze rodzina ma za sobą, okazało się, że chłopiec znów zachorował. Zaatakowała go białaczka.
- Pamiętam to bardzo dobrze, to było w święta. W wigilię powiedziano mi, że muszę się z nim pożegnać, to było bardzo ciężkie – wspomina Ryszard Walczak.
Rozpoczęła się wieloletnia batalia o ratowanie życia syna. Kilka lat temu okazało się, że bez przeszczepu szpiku chłopiec nie przeżyje. W ostatniej chwili znalazła się dawczyni z Niemiec.
- To był straszna sytuacja, jakby człowiek stał nad przepaścią… Potrzebny dawca, Karolek już był przygotowany do przeszczepu, a tu dawcy nie ma – wspomina pani Krystyna, mama pani Doroty.
- Dostałem jeden nowotwór - przeżyłem, drugi - przeżyłem, a teraz tata tak choruje… Życie nas nie lubi – dodaje Karol Walczak.
ZOBACZ: Niepełnosprawny w urzędzie. Dosłownie odbił się od drzwi
Po przeszczepie rodzina zaczęła powoli wracać do normalnego życia. Kupiła na kredyt segment, a pan Ryszard pracował na kilka etatów, by własnymi siłami wyremontować dom. Niestety we wrześniu znów dotknęła tragedia. Tym razem u pana Ryszarda wykryto glejaka.
- Mam całą lewą stronę lekko sparaliżowaną i problem z chodzeniem, jedzeniem. Cała rodzina daje mi siłę, jak widziałem, jak syn walczył, co przeszedł i żyje, i jak żona walczyła o niego – podkreśla Ryszard Walczak.
- Źle to przeżywałem, byłem w szoku. Już myślałem, że wszystkie katorgi, plagi egipskie przeżyliśmy, że już gorzej być nie może. A jednak może być znacznie gorzej – zaznacza Karol Walczak.
- Nie wiem, ile się można z czymś takim godzić, ja się z tym po prostu nie godzę, już więcej nie będę się z tym godzić. Z tygodnia na tydzień glejak powiększa swoją objętość i powoduje niedowłady – rozpacza Dorota Walczak.
ZOBACZ: Droga zamienia się w rwący potok. Mieszkańcy odcięci od świata
Szansą dla 48-letniego mężczyzny jest leczenie za granicą. Pierwszy etap terapii to koszt 300 tysięcy złotych. Niestety czas ucieka, a rodzina pilnie potrzebuje wsparcia finansowego. Bez ludzi dobrej woli Walczakowie nie poradzą sobie.
- Przerażające są te kwoty, więc ważna jest każda osoba, która jakkolwiek może pomóc. Ta rodzina jest wspaniała – podkreśla pani Beata, która pomaga państwu Walczakom.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jest mało czasu. Znalazłam terapię, metodę, by przedłużyć życie i tylko ten czas i pieniądze… - podsumowuje Dorota Walczak.
Jeżeli chcą Państwo pomóc, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 interwencja@polsat.com.pl.