Zaginęła w trakcie burzliwego rozwodu
Niemal trzy miesiące od zaginięcia pani Beaty z Poradza, nadal nie udało się ustalić, co spotkało 47-latkę. Sprawa nabrała rozgłosu, bo kobieta rozwodziła się z mężem i mówiła bliskim, że boi się o swoje bezpieczeństwo. W dodatku obecna partnerka mężczyzny została kiedyś skazana za pomoc w zacieraniu śladów zabójstwa własnego męża. Udało nam się z nią porozmawiać oraz dotrzeć do bliskich zamordowanego mężczyzny.
Pani Beata ma 47 lat. Mieszka w Poradzu – małej miejscowości w województwie zachodniopomorskim. Jest w trakcie burzliwego rozwodu. Samotnie wychowuje troje adoptowanych dzieci. 7 października 2024 r. odprowadza je na przystanek autobusowy. Potem ginie po niej wszelki ślad.
Co rano po odprowadzeniu dzieci, pani Beata wracała do domu po auto, by dojechać do pracy.
- Myślę, że i tego dnia dotarła do domu - stwierdza pani Katarzyna, siostra zaginionej.
Paweł Fomiczewski, autor podcastu kryminalnego Zbrodnia Ikara zwraca uwagę, że tego ranka na posesji był również mąż pani Beaty, który „przyjechał rodzicom narąbać drewno”.
ZOBACZ: Wielkie zwolnienia w PKP Cargo. Nie wszyscy dostali pieniądze
Przyjaciółka zaginionej, Ewa Zwierzchowska mówi, że pani Beata bała się o swoje i dzieci zdrowie, a nawet życie, „dlatego w domu była zamontowana kamera”.
- O 7:07 gaśnie u niej w domu kamera. Podczas jej nieobecności. Ktoś po prostu wyłączył korki – mówi pani Katarzyna, siostra zaginionej.
- Nie wiem gdzie ona jest. Mam nadzieję, że się znajdzie, się odezwie, bo naprawdę mam dosyć, ja psychicznie nie wytrzymuję – słyszymy od męża zaginionej.
Reporter: Czy pan coś zrobił swojej żonie tego 7 października?
Mąż: Nie, nie, nie. Nie. Ja mam czyste sumienie.
Po odejściu od pani Beaty, jej mąż zamieszkał z nową partnerką. Niedawno wyszło na jaw, że kobieta miała w przeszłości konflikt z prawem. Ponad 20 lat temu trafiła do więzienia za… pomoc w zacieraniu śladów zabójstwa swojego męża.
ZOBACZ: Wielki odzew po reportażu. Koniec koczowania przed szpitalem
- Syn został zakopany. Ukryty był bardzo płytko. Tak gdzieś do kolan – mówi pani Anna, matka zamordowanego mężczyzny.
Reporter: Czy pani A. wiedziała o tym, że ktoś zabił pani syna i że to ciało tu ukrył?
Matka: Wiedziała. Bardzo długo zatajała to wszystko. (…) Jeszcze on się nie znalazł, to oni na sylwestra poszli z tym Krzyśkiem. A jeszcze myśmy go szukali przez trzy miesiące, zanim znaleźliśmy to ciało. Zanim to się wydało wszystko. Po sekcji zwłok, to miał piasek jeszcze w płucach.
Reporter: Czyli został zakopany żywcem…
Matka: No. Jeszcze musiał żyć.
ZOBACZ: Seniorka nie płaci za mieszkanie, komornik obciążył współlokatorkę
- Miała powtarzać wersję, że jej mąż po prostu zaginął. Wystąpiła w pewnym programie telewizyjnym, gdzie apelowała o pomoc w odnalezieniu męża – dodaje Alina Żakowska dziennikarka „Faktu”.
Postanowiliśmy skonfrontować te informacje z mężem pani Beaty i jego obecną partnerką:
Mąż pani Beaty: Chodź się wypowiesz. Ja nie będę się za ciebie wypowiadał. No, dobra panowie, wejdźcie na chwilę…
Reporter: Chciałem zapytać o tę historię sprzed lat – zabójstwa pani męża…
Kobieta: Na ten temat to ja się nie wypowiadam, bo to było dawno, wszyscy oni tę sprawę łączą z tą. A to jest nieprawda.
Reporter: Podobieństw jest sporo...
Kobieta: Co z tego, że są podobieństwa?
Reporter: Pani została skazana za to, że wiedziała pani, że on go zabił…
Kobieta: Wiedziałam i nie powiedziałam. Ale nie powiedziałam, bo byłam pod groźbą jego.
Reporter: Pod groźbą…
Kobieta: Tak.
Reporter: Ale nawet w telewizji była pani przecież…
Kobieta: Tak, ja byłam w telewizji ale ja miałam zapłacone wtedy za to też, żebym występowała. Nie było romansu. My nie mieliśmy.
Reporter: To dlaczego on go zabił?
Kobieta: Nie wiem.
Reporter: Nie pytała go pani?
Kobieta: Nie. Ja musiałam tak chodzić, jak on chciał. W ten sposób to było.
Reporter: Tego ranka, kiedy pani Beata zaginęła – pani była wtedy tam…
Kobieta: Nie. Tutaj byłam. W domu byłam.
Mąż pani Beaty: Po co ty to mówisz?!
Reporter: Ma pani jakiś pomysł, co z nią się mogło stać?
Kobieta: Nie wiem. Dobra, pan idzie, bo jeszcze awanturę będziemy mieli… proszę wyjść. (…) Nie wiedzą co się działo, tak samo oczerniają też i partnera, bo mówią że był katem dla dzieci – wcale nieprawda.
Mąż pani Beaty: Na ten temat proszę nie mów, na mój temat się nie odzywaj w ogóle. Chcesz się wypowiadać, to wypowiadaj się na swój temat, a nie na mój! Dziękuję bardzo
ZOBACZ: Chciał kupić puszkę lakieru. Został z kredytem na 30 tys. zł
- Idealizują oboje siebie, niby wszyscy inni kłamią, a oni mówią prawdę i mamy im wierzyć. Tak właśnie się zachowują cały czas – komentuje pani Olga, siostrzenica pani Beaty i dodaje, że „nie dopuszcza do siebie możliwość, by mąż nie miał nic wspólnego z zaginięciem kobiety”.
Kilka dni temu śledztwo w sprawie zaginięcia pani Beaty przejęła Prokuratura Regionalna w Szczecinie. Na posesji, na której mieszkała przeprowadzono dokładne przeszukanie. Nikogo nie zatrzymano. Nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów. Zgodnie z prawem, zarówno mąż pani Beaty, jak i jego partnerka pozostają niewinni.
Mężczyzna w jednym z wywiadów zapowiedział walkę w sądzie o odzyskanie dzieci. Stwierdził, że mu je ukradziono.
- To nie są rzeczy. Dzieci przecież same tu przyszły. Będę chciała, by tu zostały. Zrobię to dla swojej siostry – mówi pani Katarzyna, siostra zaginionej.