Żyją bez łazienki i kaloryferów. Budowlaniec zniknął z pieniędzmi
Państwo Gajdowie mieszkają w małej wsi pod Piotrkowem Trybunalskim. Każdego dnia walczą o zdrowie autystycznego sześcioletniego Oskara. Rodzina wzięła kredyt na remont domu. Znalazła fachowca. Początkowo wszystko układało się dobrze, ale budowlaniec w pewnym momencie zniknął z pieniędzmi. Państwo Gajdowie mówią, że przekazali mu prawie 40 tysięcy złotych.
Państwo Gajdowie opiekują się autystycznym 6-letniem Oskarem. Ataki agresji u chłopca to codzienność.
- Krzyczy, piszczy, kopie. Nieraz potrafi rzucić krzesełkiem, weźmie nóź - opowiada Ewelina Gajda, mama Oskara.
ZOBACZ: Został „właścicielem” 18 aut. Spływają polisy do opłacenia
Państwo Gajdowie walczą z chorobą niepełnosprawnego dziecka, ale także z ogromnymi przeciwnościami losu. Są małżeństwem od siedmiu lat. Zamieszkali po ślubie z rodzicami pana Adama w niewielkim domu. Rodzina powiększyła się, więc jej marzeniem było wyremontowanie domu. Najpierw dziadek Oskara wymienił dach. Niestety mężczyzna zachorował na raka i zmarł.
Babcia Oskara - pani Ewa - po śmierci męża postanowiła remont dokończyć. 62-letnia kobieta, by zarobić na kosztowne prace, ciężko pracowała w Niemczech.
- Było ciężko, ale chciałam się trochę dorobić, dziecko niepełnosprawne, więc chciałam mu pomóc. Były upały, powodzie, i my w tej wodzie sałatę ścinaliśmy – wspomina Ewa Gajda.
- Pływaliśmy w błocie, były upały po 40 stopni, bolała nas tak głowa, że nieraz myślałam, że mama dostanie udaru – dodaje Małgorzata Gajda.
ZOBACZ: Po powodzi państwo o nich zapomniało. „Jesteśmy odcięci”
Po powrocie z zagranicy rodzina znalazła Przemysława D., który miał najpierw wymienić instalację eklektyczną. W sierpniu ubiegłego roku remont rozpoczął i początkowo wszystko układało się dobrze.
- Przyjechał z żoną na wieczór, to było w niedzielę. Zdjęcia porobił i stwierdził, że będzie robi. Potrzebował 3 tysięcy zł zaliczki na kable. Później chciał 2300 zł zaliczki, a na drugi dzień kolejnej zaliczki na 2300 zł. Stwierdziłam, że coś jest nie tak - opowiada Ewa Gajda.
- Obiecywał ten remont na początku w osiem dni, potem dwa tygodnie, a na końcu, że do 6 grudnia – relacjonuje pan Bartłomiej, narzeczony córki pani Ewy.
Budowlaniec obiecał im wymianę elektryki i remont całego domu. Pani Ewa twierdzi, że przekazała mu wszystkie swoje oszczędności, a także wzięła kredyt na remont. W sumie to około 40 tysięcy złotych.
- Powiedziałam mu, żeby przywiózł poświadczenie, że tyle i tyle pieniędzy wziął, żeby się podpisał i ja bym się podpisała, ale do tej pory nie przywiózł tej kartki – podkreśla Ewelina Gajda, mama Oskara.
ZOBACZ: Niepełnosprawny syn wpada w szał i grozi. Matka woła o pomoc
Budowlaniec robót nie dokończył. Dziś rodzina nie ma łazienki, toalety. Dom jest po prostu zrujnowany.
- Nie ma żadnych grzejników. Palimy cały dzień w kuchni, węgiel kupiłam od koleżanki, bo nie mamy czym drzewa rżnąc po tym, jak budowlaniec nam siłę odłączył. W korytarzu są na wierzchu kable. Syn jakby dotknął, to by go mogło zabić. Pieniądze są wzięte, nie ma nic zrobione i co teraz mamy zrobić? Kredyt trzeba spłacać – podsumowuje Ewelina Gajda.
- Cała elektryka, kable źle podłączone, są jakieś spięcia, wywala faza. Nie dzieje się to u nas, tylko w całym transformatorze. Musi przyjechać elektryk, żeby to podłączyć – zaznacza pan Bartłomiej, narzeczony córki pani Ewy.
ZOBACZ: Dramat małej Zuzi. Nikt nie zauważył, że urodziła się z połową serca
Próbowaliśmy porozmawiać z budowlańcem, ale spotkania przed kamerą odmówił.
- Oni nie są na pozycji przegranej, ponieważ można zawrzeć umowę ustną, nie ma wymogów, by była to forma pisemna. Jeśli maja dowody w postaci SMS-ów, świadków, to mogą starać się odzyskać te pieniądze – ocenia radca prawny Przemysław Ligęzowski.
Państwo Gajdowie złożyli doniesienie do prokuratury, ale ich sytuacja jest dramatyczna. W zrujnowanym domu bez łazienki życie niepełnosprawnego dziecka jest niemożliwe.