Chcieli walczyć z bankami. Stracili pokaźne sumy

Pan Marcin, pani Martyna, pan Radosław i pani Karolina czują się poszkodowani przez kancelarię z Poznania, która miała im pomóc w walce z bankami. Chcieli wykazać niekorzystne zapisy w umowach kredytowych, przez które ich raty poszybowały w górę. Jak mówią, czują się oszukani i stratni.

„Opłata wstępna 6047 zł, a na końcu jest prowizja 20 procent, która jest pokrywana z odsetek ustawowych, które bank powinien państwu wypłacić rekompensaty w ciągu tych dwóch lat trwania sprawy. Opłata, którą my pobieramy, to tak naprawdę wszystkie koszty trwania procesu, trwania sprawy tej dwuletniej: mecenasi, pozew, stawiennictwo. To na to idzie 6 tysięcy” – usłyszała jedna z klientek kancelarii. Rozmowę nagrała.

Pan Radosław z okolic Poznania zamierzał walczyć w sądzie z bankiem. Chciał obniżenia raty kredytu hipotecznego. W jego przypadku wzrosła ona prawie o 100 procent. Kancelarii, która miała pomóc mu w tej walce, wpłacił ponad 8000 zł.

- Kancelaria za te pieniądze wysłała pismo reklamacyjne do banku, które wyglądało na pismo kopiuj-wklej. Bank odpisał, że nie ufają tej kancelarii i dlatego wysyłają pismo do mnie. 1 październik już był, zero kontaktu z kancelarią, więc wszedłem z ciekawości na fanpage. Już go nie ma na Facebooku, wyszukałem ludzi, którzy piszą, że zostali oszukani – opowiada pan Radosław.

ZOBACZ: Pacjent z udarem miał zostać bez fachowej pomocy. A leżał w szpitalu

Pan Marcin z okolic Śremu w województwie wielkopolskim reklamę kancelarii znalazł w internecie. Twierdzi, że stracił prawie 7 tysięcy złotych. Dziś po oddziale firmy w Śremie nie ma śladu.

- Wpłaciliśmy te 7 tysięcy w lipcu i pani powiedziała, że po trzech miesiącach powinniśmy mieć wytypowanego adwokata, który będzie nam prowadził sprawę – opowiada pan Marcin.

Reporterka: Czy podczas spotkania padło, że ta kancelaria jest kancelarią prawną?

Żona pana Marcina: Cały czas było mówione, że są prawnicy, że podpisujemy umowę z prawnikami, że będzie stały kontakt przede wszystkim.

Reporterka: Co firma zrobiła w państwa sprawie?

Żona pana Marcina: Nic, właściwie nic. Tylko wystosowali pismo do banku.

ZOBACZ: Skazali go za pomoc w napadzie na konwojenta. Zniknęły prawie 3 mln zł

Pani Karolina w kwietniu podpisała umowę z kancelarią i przelała jej pieniądze.

- To było 6047 zł. Po dwóch miesiącach dostałam wiadomość, że wszystko jest porządku, działają. Lipiec, sierpień - cisza… Nikt nie odbierał, nie odpisywał na maile. Mąż trochę wyzdrowiał i stwierdziliśmy, że trzeba jechać zobaczyć, co się dzieje. Pojechaliśmy do Poznania, gdzie zastaliśmy szyld, ale w środku było pusto – relacjonuje.

- Moje wątpliwości wzbudza umowa, która jest rozbudowana, napisana przez prawników, ale jest zapis, że po 14 dniach zwracają tylko połowę wpłaconej kwoty, a po 30 dniach nic nie zwracają. Wzbudziło to mój niepokój, ale pomyślałem, że może jak ktoś ma widzimisię i chce zrezygnować, to pewnie jest taki zapis. Okazało się, że było to błędem, bo tych pieniędzy po wypowiedzeniu umowy nie idzie odzyskać z tej kancelarii – dodaje pan Radosław.

To zapis jego rozmowy z pracownicą kancelarii:

- Pan rozwiązał z nami umowę i proszę mi powiedzieć, czego pan od nas oczekuje.

- Pieniędzy.

- Na jakiej podstawie zwrotu pieniędzy?

- Za niewykonaną usługę.

- Nic mi na ten temat nie wiadomo, miał pan 14 dni na odstąpienie od umowy, aby uzyskać zwrot kosztów.

- Proszę pani, ale wy sobie umowy pod siebie robicie.

- Ale pan ją podpisał.

- Nie ma pełnomocnika wyznaczonego od maja, jak pieniądze wam wpłaciłem.

ZOBACZ: Rolnicy w sidłach aplikacji! To ona decyduje o tym, czy przetrwają

Kancelaria z Poznania wynajmowała prawników z całej Polski. Dziś niektórzy z nich zrezygnowali ze współpracy z firmą, o czym informują na swoich stronach internetowych. Powodu zerwania współpracy wyjawić jednak nie chcą. 

Próbujemy odszukać siedzibę firmy w Poznaniu pod dwoma adresami dostępnymi w KRS i internecie.

- U nas nie ma ich od września już. Szyld został, ale ich już nie ma. Sporo ludzi ich szuka, poczta też przestała przychodzić. Nam też zalegają za czynsz – słyszymy w jednym z miejsc.

Nasze pytania skierowaliśmy na adres mailowy spółki.

„Chcielibyśmy poinformować, że w wyniku licznych zmian, które miały miejsce w ostatnim czasie, nasza spółka funkcjonuje obecnie w sposób spowolniony. Niemniej jednak, pragniemy zapewnić, że mimo tych trudności, nasza działalność trwa, a my nieustannie podejmujemy działania w celu przywrócenia pełnej sprawności operacyjnej.” - przekazano w odpowiedzi.

ZOBACZ: Drogowcy zmienili wyceny działek. Ich wartość nagle spadła

- Ja czegoś tu nie rozumiem. Było mówione, że rozprawa będzie po dwóch-trzech miesiącach, a tu nawet pozwu nie ma złożonego – mówi pani Karolina.

Skontaktowaliśmy się z pełnomocnikiem spółki, chcieliśmy dowiedzieć się, czy firma nadal działa i czy klienci, którzy czują się poszkodowani, mają możliwość kontaktu.

„Osoby które grożą pracownikom spółki (na co posiadam dowody) nie będą miały takiej możliwości, ponieważ ja, jako pełnomocnik, nie dopuszczę do tego, aby jakakolwiek osoba, a zwłaszcza Polak, czuł się zagrożony w swoim kraju. (…) Dodam, że klienci są zaopiekowani, sprawy cały czas się toczą.” – zapewnił.

Pan Marcin zastanawia się, czy odzyska swoje pieniądze.

- Z tego co wiem, to jest spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, z kapitałem zakładowym 5 tysięcy zł. Policja ma już dosyć spraw z oszustami i przypuszczam, że umorzą to. Pewnie będzie się to musiało toczyć na drodze cywilnej, to są kolejne koszty – zauważa.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX