"Czujemy się oszukani". Stracili 16 tys. zł, a zbierają na leczenie synka

Klaudia i Rafał Baliccy z Sosnowca stracili 16 tys. zł, które wpłacili firmie montującej fotowoltaikę. Małżeństwo chciało w ten sposób zaoszczędzić na rachunkach. Dla rodziny to poważny cios, bo walczy o zdrowie piętnastomiesięcznego Leosia. Chłopiec urodził się z poważną wadą serca, a kolejne operacje, terapie i rehabilitacje pochłaniają ogromne sumy.

Pani Klaudia i pan Rafał Baliccy z Sosnowca są małżeństwem od siedmiu lat. Mają dwoje dzieci –Zuzanna ma cztery lata, a Leoś piętnaście miesięcy. Życie tej rodziny jest nieustanną walką o zdrowie syna. Teraz walczą także z nieuczciwym przedsiębiorcą.    

- Czujemy się oszukani, wpłaciliśmy zaliczkę osobie, którą znaliśmy z polecenia, która zarzekała się, że jest rzetelna, że załatwi sprawę, że zanim Leoś opuści szpital, to instalacja będzie gotowa. Straszne, jak można tak nas potraktować, wiedząc w jakiej jesteśmy sytuacji, wiedząc jakie czekają nas koszty, bo o Leosiu wie cała Polska – mówi Klaudia Balicka, mama chłopca.

ZOBACZ: Wielka powódź - mikroodszkodowania. Ludzie są zrozpaczeni

Problemy rodziny Balickich zaczęły się podczas drugiej ciąży pani Klaudii. Wtedy kobieta dowiedziała się, że jej dziecko ma chore serce. Kiedy Leoś urodził się we wrześniu 2023 roku, ważył niewiele ponad  kilogram. Przez osiem miesięcy chłopiec przebywał w szpitalu, był kilkukrotnie operowany.       

- Nie zapomnę tego do końca życia, rozerwało mi serce, jako matki. To ogromny stres, wiedzieliśmy, że wada jest operacyjna, wiedzieliśmy, że czeka nas skomplikowana historia i ogromna walka o zdrowie Leosia – opowiada Klaudia Balicka.

- Nie wiedzieliśmy, że to będzie taka wada serca i jeszcze po urodzeniu przybierze na sile, że dojdzie problem z tymi żyłami płucnymi - wspomina Rafał Balicki, tata Leosia.

Ponad miesiąc temu państwo Baliccy dowiedzieli się, że jedynym ratunkiem dla chorego Leosia jest kolejna operacja. Było to ogromne ryzyko, gdyż takiego zabiegu nikt wcześniej w Polsce nie przeprowadził.  

- Serce zostało wyciągnięte z klatki piersiowej na dwie godziny i w tym czasie jeden zespół chirurgów naprawiał żyły płucne, a drugi zespół chirurgów naprawiał częściowo uszkodzone serce – tłumaczy Rafał Balicki.

- Wiadomo, że robi się to w dużym powiększeniu w odpowiednich okularach chirurgicznych, ale nie zmienia to postaci, że ten ruch musi być precyzyjny – opowiadał wówczas "Wydarzeniom" Polsatu  Prof. Jacek Kusa, szef oddziału kardiologii dziecięcej w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.

ZOBACZ: Chcieli walczyć z bankami. Stracili pokaźne sumy

Na szczęście operacja się udała i Leoś wrócił do domu. To jednak nie koniec jego kłopotów, przed chłopcem kolejna operacja i rehabilitacje. A na to potrzeba ogromnych pieniędzy.

- To są duże koszty, jeden wyjazd na turnus rehabilitacyjny to około 10 tysięcy złotych – przyznaje Rafał Balicki. 

- Te sumy idą w tysiące. Syn siedzi, nie pełza, nie wspomnę o chodzeniu. Jest karmiony sondą – mówi Klaudia Balicka.

Rodzice od początku ciąży wiedzieli, że chłopiec będzie wymagał wielu operacji, a później kosztownej rehabilitacji. Dlatego już od miesięcy oszczędzali każdą złotówkę. Chcieli obniżyć koszty utrzymania i podpisali umowę na założenie paneli fotowoltaicznych. Przedsiębiorcy z Dąbrowy Górniczej wpłacili prawie 16 tysięcy złotych. Mijają miesiące, a paneli nie ma do dziś.  

- Cała instalacja miała kosztować ponad 30 tysięcy złotych. Duża część tej kwoty miała być pokryta z dotacji, którą ta firma miała nam załatwić – tłumaczy Rafał Balicki.

- Tylu wytłumaczeń to ja jeszcze nie słyszałam, najpierw terminy dotacji się skończyły, czekaliśmy jak jakiś podwykonawca wpłaci pieniądze, generalnie szereg wytłumaczeń. co chwile co innego, wszystkie bez pokrycia – dodaje Klaudia Balicka, mama Leosia.

ZOBACZ: Pacjent z udarem miał zostać bez fachowej pomocy. A leżał w szpitalu

Państwo Baliccy wielokrotnie próbowali kontaktować się z Mariuszem Sz. Wypowiedzieli mu umowę i zażądali zwrotu pieniędzy. Niestety bez rezultatu. 

Sprawą zajęła się prokuratura, a my próbowaliśmy porozmawiać z przedsiębiorcą. Najpierw odmówił komentarza. Później poprosił o pytania mailem. Na pytanie kiedy odda pieniądze - nie odpowiedział.  

- Mam takie poczucie, że nie byliśmy jedynymi oszukanymi przez tego pana. Ktoś kto by miał sumienie, poczucie empatii, to by się do nas odezwał. 16 tysięcy zł, to są dwa, trzy miesiące wyspecjalizowanego leczenia, to jest ogrom. Czujemy się oszukani - podsumowuje Klaudia Balicka.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX