Nie stać ich na ogrzewanie mieszkań prądem. W piecach zakazali palić
Mieszkanki kamienicy komunalnej w Bystrzycy Kłodzkiej zrezygnowały z ogrzewania mieszkań zimą. Co prawda miasto zainstalowało im panele grzewcze na prąd, ale kolosalne rachunki za energię tylko pogrążyłyby kobiety w długach. Wcześniej pani Irena i pani Agnieszka paliły w tradycyjnych piecach, ale przez nieszczelne przewody kominowe zakazano im tego.
Chodzi o ponad stuletnią kamienicę komunalną w Bystrzycy Kłodzkiej. Większość lokatorów dawno się z niej wyprowadziła. Zostały dwie samotne kobiety: pani Agnieszka i pani Irena.
- Pracowałam w szwalni. Trzeba było wstawać o 4:30 dzień w dzień i trzeba było iść do pracy. Ponad 40 lat tutaj mieszkam, mąż zmarł i zostałam sama – tłumaczy Irena Mozgiel. Odwiedzamy ją w mieszkaniu, ale nie zdejmujemy kurtek, bo w środku jest zimno.
- Obowiązuje zakaz palenia – wyjaśnia.
- To mieszkania komunalne, budynek należy do gminy. Wychowałam tutaj syna. Zarządca wiedział o nieszczelności kominów od 2018 roku, gdy w jednym z protokołów stwierdzono, że kominy między przewodami są nieszczelne – mówi.
ZOBACZ: Podejrzewał zawał serca. 14 godzin czekał na SOR-ze
Chcemy wiedzieć, czy od 2018 roku gmina przeprowadziła jakieś prace naprawcze w związku z tymi kominami.
- Jeśli chodzi o same kominy to nie – odpowiada.
- Problem jest taki, że tam brakuje przewodów kominowych, żeby podłączyć wszystkich do osobnych przewodów kominowych. To są budynki stare, przedwojenne. Żeby teraz to uregulować, to trzeba by było dobudować kominy. Administracja budynków i tak robi cuda, żeby to wszystko funkcjonowało. Wszystko się rozbija o pieniądze – mówi kominiarz Bogdan Pietrzak.
Budynek zagraża zdrowiu i życiu lokatorek.
- Musiałam wychodzić na świeże powietrze. Nie wiedziałam, co się dzieje, bolała mnie głowa, także na wymioty mnie ciągnęło w brzuchu, takie uczucie. Bywa, że czekam do późna w nocy, by wyjść i sprawdzić, czy mi się tam gdzieś z komina nie pali. Kiedyś dzwoniłyśmy do siebie sprawdzać, czy żyjemy – opowiada Agnieszka Buczkowska.
- Mówili, że się pali w kominie, iskry lecą, zawezwali straż – przytacza jedno z wcześniejszych zdarzeń Irena Mozgiel.
ZOBACZ: Ubezpieczyciel nie wypłaca odszkodowań. Polskie instytucje bezradne!
Po kolejnej interwencji straży pożarnej pod koniec listopada ubiegłego roku lokatorki kamienicy dostały zakaz palenia w piecach.
- W związku z zakazem palenia założono nam panele na podczerwień. Koszt miesięczny ogrzewania nimi wyniesie nas około 2500 zł miesięcznie. Całe święta mieliśmy zepsute, przepłakane po nocach. Jak poszliśmy do licznika patrzeć, no to my nie nadążamy oczami za tym licznikiem, to tak w kółko jeździ, tak że to jest mnóstwo pieniędzy – wskazuje Agnieszka Buczkowska.
- Mam 2200 zł emerytury, a przecież to więcej by wyszło za te panele zapłacić. To by mi nie starczyło na nic: ani na czynsz za mieszkanie, ani za prąd, ani w ogóle za nic. A żyć, a leki? Ja sobie nie mogę pozwolić na takie luksusy. Ja nakupowałam sobie opału, odmówiłam sobie innych rzeczy – tłumaczy Irena Mozgiel.
- Jedna z mieszkanek zgłosiła, że administrator poprzez niewykonanie stosownych prac uniemożliwił jej palenie w piecu. Będzie sprawdzane, czy zaistniało przestępstwo, czyli narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia – informuje Wioletta Martuszewska z Komendy Powiatowej Policji w Kłodzku.
ZOBACZ: Atak pana młodego zrujnował mu życie. Wyrok szokuje
Po tygodniu użytkowania kobiety wyłączyły panele. Obecnie w kamienicy została już tylko pani Agnieszka.
- Ja się znalazłam na izbie przyjęć i od razu mnie wnuczka zabrała do siebie. Ona ma trójkę dzieci i ja z tymi dziećmi śpię w jednym pokoju. Nie mam innego wyjścia, ja tymczasowo tylko poszłam, żeby jakiś kąt znaleźć, żeby gdzieś przespać. Ja bym wolała u siebie, ale co mam zrobić, na stare lata muszę się włóczyć po obcych domach – przyznaje pani Irena.
- Pomimo wielu pism, pomimo wielu telefonów nie ma żadnej pomocy. To się tylko kończy chodzeniem od drzwi do drzwi. Jedni mówią, że nie ma pieniędzy, następni, że nie są odpowiedzialni. Tylko pisanie pism i czekanie na odpowiedzi – dodaje pani Agnieszka.
O wyjaśnienia pytamy Kazimierza Sołotwińskiego, prezesa Zakładu Usług Komunalnych w Bystrzycy Kłodzkiej.
Dziennikarz: Jesteśmy tu z powodu lokatorek przy ulicy Górnej 6. Co tam się wydarzyło, dlaczego nie mogą palić w piecach?
Prezes: Potrzebne jest frezowanie kominów i wsadzenie tak zwanych wkładów kominowych.
Dziennikarz: Już w protokole z 2018 roku była informacja, że kominy są nieszczelne, jedna z lokatorek mówiła, że kontaktowała się z panem, prosiła o interwencję wiosną ubiegłego roku, cały czas dochodziło do sytuacji, że pojawiało się zadymienie. One się tam obawiały o swoje bezpieczeństwo, czy tam wcześniej nie można było interweniować, żeby to się nie wydarzyło?
Prezes: Nie mieliśmy protokołów, że kominy są nieszczelne i należy cokolwiek zrobić.
Dziennikarz: Ale ja mam ten protokół, mogę panu pokazać.
Prezes: Jest, że nieszczelność, ale nie ma napisane, że należy cokolwiek zrobić. Nie ma pieniędzy po prostu. Nie robimy czegoś na wszelki wypadek. Kominiarz idzie i jego obowiązkiem jest złożenie odpowiedniego zalecenia.
Dziennikarz: Czy pan zdaje sobie sprawę, że tych lokatorek po prostu nie stać na to ogrzewanie, które w tej chwili jest tam zamontowane?
Prezes: W ciągu 30 dni to wszystko zostanie wykonane, zdemontujemy to funkcjonujące ogrzewanie elektryczne i panie dalej będą mogły się grzać w sposób tradycyjny.
ZOBACZ: "Czujemy się oszukani". Stracili 16 tys. zł, a zbierają na leczenie synka
To dobra wiadomość dla naszych bohaterek, kolejną przekazuje pani burmistrz.
- Wiem, że jest bardzo opłakana sytuacja tych pań, nie mają w tej chwili środków na to, żeby włączać te panele i potem zapłacić za energię elektryczną. Zrobię wszystko, żeby pomógł tu ośrodek pomocy społecznej. Jeżeli przyjdą wysokie rachunki, żeby chociaż w części tym paniom zrefundować to – mówi Renata Surma, burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej.