Kolosalne rachunki za ciepło. Bez szans na spłatę długów
![](https://ipla.pluscdn.pl/dituel/cp/h1/h13kk8b9g68124exw8xtezf95hxv6eu1.jpg)
Agata Rutkowska z Koła w Wielkopolsce przez ogromne rachunki za ciepło wpadła w dług, którego nie jest w stanie spłacić. Choć wraz z innymi mieszkańcami domu regularnie płaci wysoki czynsz, to co kilka miesięcy ma dostaje pismo o kilku tysiącach zł niedopłaty za opał. Z każdym takim listem jej dług radykalnie wzrasta.
60-letnia pani Agata i jej 34-letnią Izabelą mieszkają w miejscowości Koło w województwie wielkopolskim. Od prawie trzydziestu lat zmagają się z ogromnymi przeciwnościami losu, z którymi matce i córce coraz trudniej sobie poradzić.
- Nasz dług już rośnie od długu. Ja już nie wiem, już mi brak słów. Ja po nocach nie śpię – mówi Agata Rutkowska.
Do rodziny dotarliśmy z kamerą pięć lat temu. Wtedy to pani Agata opowiedziała nam o rodzinnej tragedii, która wydarzyła się w 1997 roku. Jej dziesięcioletnia wówczas córka Andżelika wyszła przed dom pobawić się z przyjaciółmi i ślad po niej zaginął.
- Była w towarzystwie Igora i Rafała, z którym się bawiła. Jest to o tyle ciekawe, że od lat i Rafał i Igor twierdzą, że w ogóle w ten dzień z Andżeliką się nie widzieli – opowiadał wówczas Dawid Serafin, dziennikarz Interii (kiedyś Onet, dziś Interia).
- Mówił, że w tym dniu jej nie widział, ale jego siostra mówiła, że Andżelika była – mówił Mariusz Jankowski, wujek zaginionej.
Choć minęło tyle lat rodzina wciąż żyje nadzieją, że zagadkowa sprawa zaginięcia Andżeliki kiedyś w końcu zostanie rozwikłana.
- Będę tak długo szukać siostrzenicy aż ja znajdę - zapewnia Izabela Jankowska, siostra pani Agaty.
- Ja mam takie przeczucie, że Angelika żyje, że wróci do nas – podkreśla Agata Rutkowska, matka zaginionej.
ZOBACZ: Odpowiada za głośne wypadki w Warszawie. Dramat jednej z ofiar
Niestety po zaginięciu córki pani Agata nie poradziła sobie z dramatem i podupadła na zdrowiu. Ma orzeczenie o niepełnosprawności. Pojawiły się także kolejne problemy. Tym razem mieszkaniowe. Pani Agata z młodszą córką tułały się od mieszkania do mieszkania.
- Jeden budynek okazał się do rozbiórki, dostała drugi i za chwilę też dostał drugi decyzję, że do rozbiórki. Tylko tak ją przepychają – komentuje Izabela Jankowska, siostra pani Agaty.
- Siostra boryka się przez te wszystkie lata z tym, jeszcze tata jak żył, to pomagał, ale załamał się wnuczką i też zmarł – opowiada Izabela Jankowska, siostra pani Agaty.
ZOBACZ: Przeraźliwy ból po operacji. Lekarze nie pomogli
Po latach tułania matka i córka otrzymały mieszkanie w niewielkiej starej kamiennicy. Każdego miesiąca opłacają wysokie rachunki. Sam czynsz za 47-metrowy lokal to około tysiąca złotych, w tym prawie 500 złotych zaliczki na ogrzewanie mieszkania węglem. Bez ciepłej wody i innych opłat.
- Nie mieliśmy wyjścia, bo nas podstawili pod ścianą. Jak żeśmy to mieszkanie przyjmowali, nie powiedzieli, że takie koszty będą za opał – mówi Agata Rutkowska.
- Tu za te pieniądze, to powinien być pałac zrobiony, a widzi pani jak tu jest, w jakich warunkach mieszkamy. Płacimy kolosalny czynsz, gdzie w blokach mają większe metraże, ciepłą wodę, kablówkę wliczoną w to wszystko i płacą mniej niż my – zaznacza sąsiadka pani Agaty.
- Nie ulega wątpliwości, że nie jest to kwota niska, opłata czynszowa w tym lokalu rzeczywiście nie należy do najniższych tutaj w mieście – przyznaje burmistrz Koła, Krzysztof Witkowski.
ZOBACZ: Bez zezwolenia wyburzył dom. Sąsiedzi liczą straty
Niestety okazało się, że ogrzewanie węglowe w kamienicy, gdzie mieszkają tylko trzy rodziny, jest bardzo drogie. Pani Agata i jej córka, a także sąsiedzi dostali rachunek za niedopłatę za ogrzewanie. Średnio to ponad 5 tysięcy złotych.
- Policzyli, że spalili 12 ton węgla w okresie grzewczym, 7 miesięcy - mówi Izabela Rutkowska, córka pani Agaty.
- Ja się zastanawiam, bo ja mieszkałam w starym budownictwie, miałam piec, ale tyle ton węgla żeśmy nie spalali – twierdzi pani Agata.
- To powinien być blok trzy razy taki, by taka kwota się zgadzała. Jeszcze podczas zimy piec był kilka razy popsuty, w ogóle nie było ogrzewania. Raz była taka sytuacja, jeszcze jak moja mama żyła, że sąsiadka z dołu przyłapała, jak palacze kradną z kotłowni węgiel. Było złożone pismo, ale nie ma kradzieży – dodaje sąsiadka.
- Nie jestem w stanie powiedzieć na jakiej podstawie kolskie towarzystwo takie wyliczenia przedstawiło, ale też nie mam podstaw sądzić, że te wyliczenia w jakiś sposób są nierzetelne – podkreśla burmistrz Koła Krzysztof Witkowski.
ZOBACZ: Regularnie odprowadzał składki. Po wypadku został bez niczego
Próbowaliśmy porozmawiać z prezesem spółki odpowiadającej na rozliczenia opału, ale odmówił spotkania
- Nie wiemy, ile i jak zamawiany jest ten węgiel, jak zapytałam prezesa, to powiedział, że pan który obsługuje piec powiedział, że węgiel się skończył, więc trzeba kupić – mówi Izabela Rutkowska, córka pani Agaty
Pani Agata żyje z zasiłku, a córka Izabela pracuje sezonowo z Niemczech. Dług mogą spłacać w ratach, bo to pozwoli im na zamianę bardzo drogiego w utrzymaniu mieszkania na tańsze. Niestety zadłużenie to prawie 10 tys. złotych.
- To pierwsze zadłużenie, co przyszło ponad 5 tysięcy zł, zaczęłam płacić raty, no i przychodzi przed Bożym Narodzeniem znów 4 tysięcy zł niedopłaty. No mówię tyle ton węgla! - dziwi się pani Agata.
- Jedno się opłaca, a rośnie drugie. One nie są w stanie spłacić tego, takich długów – podsumowuje Izabela Jankowska, siostra pani Agaty.