Senior przeszedł na czerwonym świetle. Trafił skuty na komisariat

Powalili, zakuli w kajdanki i przewieźli na komisariat – tak zakończyła się interwencja policji wobec 68-letniego pana Piotra. Schorowany emeryt przeszedł na czerwonym świetle, a później miał - według policji - naruszyć nietykalność funkcjonariusza. Pokazujemy nagrania z kamery nasobnej policjantki.

25 czerwca, wracając z pogrzebu, pan Piotr na rondzie w Poznaniu przeszedł na czerwonym świetle. Wszystkiemu przyglądali się policjanci z drogówki, którzy postanowili interweniować. We wszystko to, co wydarzyło się później ciężko uwierzyć.

- Wszedłem na przejście dla pieszych na zielonym świetle. Następnie zorientowałem się, że przechodzę już na czerwonym świetle, bo się zmieniło. A że spojrzałem i nic nie jechało, to przeszedłem ten kawałek – opowiada Piotr Królikiewicz.

Wszystko zauważyli policjanci z radiowozu.

- Chwilę późnej wszedłem do sklepu, nie widziałem radiowozu. Później na nagraniach widziałem, że podjechał tam – dodaje pan Piotr.

Poznań. Senior przeszedł na czerwonym świetle. Trafił w kajdankach na komisariat

Mężczyzna wszedł do sklepu, żeby kupić wodę. Zaraz za nim weszli tam też policjanci, którzy twierdzą, że 68-letni i schorowany pan Piotr przed nimi uciekał. Zapisy ustawy o policji mówią, iż funkcjonariusz powinien rozmowę z obywatelem zacząć od przedstawienia się, podania stopnia, jednostki oraz przyczyny kontroli. Ta rozmowa zaczęła się jednak inaczej.

To zapis zdarzeń z nagrania z kamery nasobnej policjantki:

Policjant: Dobra, koniec wygłupiania się. Płacimy za wodę i wychodzimy.

Pan Piotr: O jakim wygłupianiu pan mówi? Do kogo pan się zwraca?

Policjant: Do pana, płaci pan za wodę i wychodzimy. Albo po grzeczności, albo panu zaraz pomogę.

Pan Piotr: No to pomóż pan, no to pomóż pan, jak taki pan mądry jesteś.

Policjant: Pójdzie pan zapłaci za wodę, tak?

ZOBACZ: Nie wierzą, że nagle zachorowała. Tajemnicza śmierć tuż przed porodem

- Powinni się przedstawić, następnie powinni powiedzieć o co im chodzi, co chcą ode mnie. Wtedy bym wysłuchał i normalnie by odbyła się rozmowa między nami – komentuje Piotr Królikiewicz.

- Nie wytłumaczyli, jaki jest właściwy powód interwencji. Takie podejście spowodowało po prostu eskalację – uważa Andrzej Mroczek z Collegium Civitas.

To dalszy zapis zdarzeń z nagrania z kamery nasobnej policjantki:

- Wychodzimy, powiedziałem! 

- Proszę mnie nie pchać!

- Wychodzimy albo zastosuję środki przymusu bezpośredniego.

- Jakim prawem pan mnie pcha? Proszę mnie nie dotykać.

- Wychodzi pan po dobroci czy panu pomóc?

- Zaraz dzwonię.

- Jak dla mnie możesz dzwonić nawet do papieża, wychodzimy.

- Ale proszę mnie nie dotykać.

- Słyszałaś, że wychodzimy? Chce pan po dobroci, czy pan...  

- Proszę mnie nie dotykać! Ja jestem inwalidą! Co pan... Co pan robi?

ZOBACZ: Po powodzi region świeci pustkami. Turyści nie wrócili

- Odpycham tą rękę, żeby mi krzywdy nie zrobił, mówię do policjanta, krzyczę, wołam: co pan robi? Ja jestem inwalidą. Proszę mnie zostawić. I w tym momencie jego agresja zwiększyła się o 100 procent – relacjonuje Piotr Królikiewicz.

- Doszło do szarpaniny, która finalnie zakończyła się tym, że policjanci stanęli na stanowisku, że nie pozwolą sobie na tego rodzaju bezprawne działania ze strony osoby, która nie chce się poddać prostej czynności legitymowania – tłumaczy mł. Insp. Andrzej Borowiak z Policji w Poznaniu.

Pan Piotr zostaje przewieziony do komisariatu, gdzie dowiaduje się, że przyczyną zatrzymania są dwa wykroczenia – przejście na czerwonym świetle oraz niewylegitymowanie się. W pewnym momencie mężczyzna zgłasza policjantom, że źle się czuje.

To kolejny zapis zdarzeń z nagrania z kamery nasobnej policjantki:

- Powodem dlaczego pan został tu doprowadzony jest nieokazanie dokumentów, nie podanie się interwencji.

- Nie, nikt ode mnie nie chciał żadnych dokumentów. Byłem w sklepie, zostałem napadnięty. Pan jest oficerem, przepraszam?

- Nie jestem.

- A mogę prosić oficera?

- Nie ma żadnego aktualnie.

- Ja zostałem napadnięty przez panią i pana.

- To na pewno pana pouczą, gdzie może pan złożyć zażalenie.

- Ale ja się źle czuję proszę pana i dlatego prosiłem o lekarza.

- Jak pan poda swoje dane, to przyjedzie pogotowie. Wcześniej nie przyjedzie, bo nie wie do kogo. Wstajemy! Halo! Wstaje pan! Halo!

ZOBACZ: Bez pieniędzy po sprzedaży auta. Ostrzegają przed pośrednikiem

Pogotowie ratunkowe zjawia się około pół godziny później. Przez ten czas pan Piotr leży na podłodze. Dotarliśmy również do zapisu rozmowy policjantów z ratownikami:

- Cóż to?

- Sprawca wykroczenia, nie chciał się wylegitymować.

- Smuteczki. Śpij dobrze słodki książę.

Następnie ratownik medyczny zwraca się do pana Piotra:

- Dzień dobry! Co się dzieje? Już można przestać udawać i przebadać się. Co się dzieje?

- Pobity jestem.

- Przez kogo? Co pan udaje? Że co się panu stało? Pan wie, że zaraz jeszcze poproszę tego miłego pana o wystawienie mandatu za nieuzasadnione wezwanie. Wstawaj pan! Dobra, panie wstajemy, bo ja nie mam czasu.

- Ręce mnie bolą!

- Panie, to nie sztywniej pan do jasnej cholery. Wyprostuj pan tę nogę. Zepnij pan tę nogę.

- Ja poproszę o pomoc!

- Panie, jak będziesz pan przeszkadzał to nie będzie pomocy.

- Źle się czuję i proszę mi ściągnąć to.

- Nie, jest pan osobą zatrzymaną i dopóki pan jest osobą zatrzymaną, będzie pan miał kajdanki.

- Osoba podejrzana o popełnienie przestępstwa jest kuta kajdankami na ręce trzymane z tyłu. Pan naruszył nietykalność cielesną policjantów, a to jest przestępstwo – mówi Andrzej Borowiak z Policji w Poznaniu.

Problem w tym, że pan Piotr słyszy na komisariacie, że został zakuty w kajdanki z powodu wykroczenia, jakim było przejście na czerwonym świetle oraz zamiar ustalenia jego tożsamości, co potwierdzają nagrania.

Dopiero po dwóch godzinach od przewiezienia na komisariat, mężczyzna dowiaduje się, że jednak został zatrzymany jako podejrzany o naruszenie nietykalności policjantów.

68-letni senior w policyjnej izbie zatrzymań spędził około 30 godzin. Pod koniec kwietnia zapadnie wyrok w sprawie, w której Piotr Królikiewicz jest oskarżonym o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy policji. Razem z nim wracamy do sklepu, w którym sprawa się zaczęła.   

Pracownica: Ja pamiętam tego pana. To była u pana obrona, bronił się.

Reporter: A teraz mówią, że naruszył ich nietykalność.

Pracownica: Nie, nikt, nikogo nie… Tam była dziewczyna i pan policjant. 

ZOBACZ: Straciła pieniądze we wpłatomacie? Bank reklamacji nie uznaje

- Do końca w to nie wierzę. Do końca nie wierzę, dlatego zwróciłem się do telewizji, żeby telewizja nagłośniła tę sprawę, żeby obywatele mieli możliwość ocenienia tego – podsumowuje - Piotr Królikiewicz.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX