Oddał dom i działkę w zamian za opiekę. Nie ma nic

Przepisał dom i działkę znajomemu w zamian za dożywotnią opiekę, ale - jak twierdzi - został bez wsparcia. 74-letni Stanisław Matuszewski z Wilkanowa pod Zieloną Górą potrzebuje pomocy w zakupach, walce z chorobą czy domowych obowiązkach. Otrzymuje ją, ale nie od obdarowanego, dlatego walczy o wymówienie umowy dożywocia.

74-letni Stefan Matuszewski z Wilkanowa pod Zieloną Górą w lipcu 2021 roku podpisał umowę dożywocia ze znajomym. Obdarowany to 71-letni pan Jerzy W zamian za codzienną opiekę i pomoc w chorobie oraz sprawach bieżących otrzymał dom wraz z dużą działką. Miał też kupować leki, jedzenie i robić opłaty. Jednak zapisy pozostały tylko na papierze.

Pan Stefan od lat nadużywał alkoholu, zerwał kontakt z rodziną. Ze znajomym podpisał dożywocie za opiekę. Niedługo potem zachorował i trafił do szpitala. Przestał pić. Odzyskał kontakt z synem, który od blisko 20 lat mieszka w Anglii.

- Ojciec kiedy wyszedł ze szpitala, to nawet się ucieszyłem, że ma opiekuna. Nawet była taka sytuacja, że ja objąłem pana Jerzego, dziękując mu za opiekę nad ojcem. Bardzo szybko potem musiałem wrócić do Anglii - mówi Mariusz Matuszewski, syn pana Stefana.

ZOBACZ: Odpowiada za głośne wypadki w Warszawie. Dramat jednej z ofiar

Dziś ma on żal o sposób opieki nad ojcem.

- Chleby zakupiony przez pana Jerzego, zostawione na dole, zdążyły spleśnieć. Lód w wannie, mróz w łazience – wylicza.

- To ja jeździłem z panem Stefanem do lekarza, odebrać rentę, opłacić rachunki, do apteki.

Pana Jerzego tu nigdy nie widziałem, a byłem tu wielokrotnie, nawet nie wiem, jak wygląda. Nie mam pojęcia. Dom jest w strasznym stanie, do rozbiórki, niczego więcej. „Pieniądz” jest w działce - ocenia Marek Jagielik, kolega syna pana Stefana.

- Pan Stefan ma problemy z kąpielą, ciężko mu jest wyjść z wanny i trzeba mu pomóc. Zakupów sam nie zrobi. Ja mu porcjuję lekarstwa, ale są takie dni, że ich nie bierze i sam jest zdziwiony, nie wie dlaczego tego nie zrobił. Uważam, że tu codziennie ktoś powinien być – dodaje Monika Szwejkowska, która pomaga w opiece nad seniorem.

ZOBACZ: Bez zezwolenia wyburzył dom. Sąsiedzi liczą straty

Pan Stefan twierdzi, że mimo zapisanego dożywocia, opieki nie było. Wynajęty przez syna prawnik wysłał pismo do obdarowanego, by rozwiązać umowę. W sądzie okazało się, że pan Jerzy przepisał nieruchomość na córkę, jako darowiznę. Napisał też do opieki, by ta zajęła się panem Stefanem.

- Pan Jerzy przekazał, że sam potrzebuje pomocy. Ponadto wskazał, że jest osobą niepełnosprawną legitymującą się orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu znacznym – mówi Mariusz Matuszewski, syn pana Stefana.

Odwiedzamy obdarowanego pana Jerzego:

Reporter: Przyjechaliśmy zrobić reportaż, tam jest karetka pogotowia. Chce pan wejść do środka, żeby dowiedzieć się co się dzieje z panem Stefanem? A pan podobno ma orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, to prawda?

Pan Jerzy: Mam

Reporter: Jak się pan chciał opiekować panem Stefanem, jak pan sam jest bardziej schorowany, pan jest w stopniu znacznym niepełnosprawny, tak? Dlaczego pan tu nie przychodzi?

Pan Jarzy: Jak to…

Reporter: Spleśniałym chlebem pan go karmi?

Pan Jerzy: Jak nie przychodzę? Spleśniały chleb to on wyrzuca.

Syn: No wyrzuca, co miał go zjeść?

Reporter: Dlaczego pana córki tu nie ma?

Syn: Dlaczego pani Grażyny nie ma? Ona jest odpowiedzialna.

Jerzy: Na zwolnieniu jest.

Syn: Od momentu przepisania od września tamtego roku nie pojawiła się tutaj.

Jerzy: Nie będę rozmawiał.

Reporter: Dlaczego pan nie chce tej umowy wycofać?

ZOBACZ: Strach w wiosce na Mazowszu. Ludzie boją się chodzić ulicą

Podczas naszej wizyt stan pana Stefana uległ pogorszeniu i wezwał karetkę.

- Pacjent jest schorowany musi trafić do szpitala. Jest zaniedbały od jakiegoś czasu, to widać. Stan zdrowia jest jaki jest, nie mamy pełnej dokumentacji medycznej, wywiad środowiskowy jest jaki jest. Pan wymaga tego, żeby zebrać go do szpitala – ocenił Mariusz Moszak, ratownik medyczny.

Rodzina zawiadomiła prokuraturę o możliwości oszustwa, niekorzystnego rozporządzania mieniem oraz narażenie życia i zdrowia przez brak należytej opieki. Prokurator rejonowy nie dopatrzył się przestępstwa i w grudniu sprawę umorzył.

ZOBACZ: Straciła pieniądze we wpłatomacie? Bank reklamacji nie uznaje

- Wartość darowizny oni zaniżyli, bo oni ustalili między sobą, że wartość jest 120 tys. zł. Na tamten moment to minimum było 200 tys. zł za samą działkę, jak nie 250 tys. zł – uważa Mariusz Matuszewski, syn pana Stefana.

- Wartość umowy nie była przedmiotem badań prokuratura. Uznano, że osoby, które się umawiały przed notariuszem były świadome tego, co robią i miały pełną dowolność w korzystaniu ze swoich praw. Prokurator zasięgnął też opinii biegłego psychiatry i wynika z niej jednoznacznie, że nasz pokrzywdzony w chwili podpisywania, zawierania tej umowy przed notariuszem, wiedział co robi i mógł pokierować swoim postępowaniem – informuje Łukasz Wojtasik z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

- Jak byłem u notariusza, to byłem taki kołowaty, bo ten człowiek jak jeździ, to on zaraz podlewał tam po lampce wina. Nie całkiem trzeźwy tylko jakby na kacu, kołowaty człowiek, nie był całkiem trzeźwy. Ja to pierwszy raz byłem przy takich sprawach, się nie znałem i nie miałem pojęcia, o co chodzi – słyszymy od Stefan Matuszewskiego.

- Mogę się zobowiązać przed państwem i przed widzami, że to postępowanie zostanie zbadane przez Prokuraturę Okręgową w Zielonej Górze i jeżeli będzie trzeba do tego postępowania wrócić, to tak zrobimy - deklaruje Łukasz Wojtasik z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

Pan Stefan trafił do szpitala. Prokuratura obiecała zająć się sprawą ponownie. Rodzina chce oddać sprawę do sądu o wymówienie umowy dożywocia, tym razem przeciwko córce pana Jerzego.

ZOBACZ: Nie wierzą, że nagle zachorowała. Tajemnicza śmierć tuż przed porodem

To zapis rozmowy syna pana Stefana z osobą, która ma opiekować się jego ojcem w zamian za darowiznę:

Syn: Chciałem panią poinformować, że on jest bardzo złym stanie. Pani jest prawnym opiekunem, ja bym bardzo panią prosił, żeby pani przyjechała…

Pani Grażyna: Ja nie jestem prawnym opiekunem pana Stefana Matuszewskiego, proszę tak nie mówić.

Syn: Z racji umowy dożywocia pani jest jego opiekunem.

Grażyna: Nie, opiekunem nie jestem jego. Przecież ten pan może podejmować samodzielnie decyzje.

Syn: On podejmuje samodzielnie, ale pani powinna udzielać mu wszelkiej pomocy w razie choroby, taki jest zapis w akcie notarialnym.

ZOBACZ: Senior przeszedł na czerwonym świetle. Trafił skuty na komisariat

- Opiekuje się panem Stefanem właściciel nieruchomości, bo wszystkie obowiązki, które przyjęto w momencie zawierania umowy dożywocia przechodzą na kolejnego nabywcę tej nieruchomości – informuje Bogumił Hoszowski z Sądu Okręgowego w Zielonej Górze. 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX