Dramatyczna walka o zdrowie. Wielki odzew po reportażu

Ta historia poruszyła wielu widzów Interwencji. Kilka tygodni temu pokazaliśmy dramat ofiary głośnego wypadku w Warszawie. Potrącony na pasach Krzysztof Rostkowski nie poznaje żony i córek, wymaga kosztownej rehabilitacji. Dziś mężczyzna jest już w klinice Budzik i ma szansę na powrót do zdrowia.
W październiku media obiegła wiadomość o 31-letnim Tomaszu U., który na warszawskim rondzie Tybetu potrącił 48-letniego mężczyznę. Poszkodowany trafił do szpitala w ciężkim stanie. Kierowca zbiegł z miejsca wypadku, ale po kilku godzinach został zatrzymany przez policję.
- Wskazał miejsce, w którym ukrył pojazd. Ustaliliśmy, że czynił przygotowania do ucieczki z kraju. W chwili zatrzymania był on pod wpływem amfetaminy – informował wówczas Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
ZOBACZ: Nie ma dochodów. Bank dał jej kredyty, które ukradli oszuści
O wypadku zrobiło się wyjątkowo głośno, bo Tomasz U. cztery lata temu kierując miejskim autobusem spowodował tragiczny wypadek na moście Grota-Roweckiego w Warszawie. Prowadzony przez niego pojazd przebił bariery i spadł z wiaduktu.
- Śmierć poniosła jedna osoba, natomiast 18 innych doznało uszkodzenia ciała. Jak ustalił sąd, do zdarzenia doszło, bo kierowca autobusu był pod wpływem amfetaminy. Wymierzono oskarżonemu karę 7 lat pozbawienia wolności – poinformowała Ewa Leszczyńska-Furtak z Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Tomasz U. został jednak wypuszczony na wolność. Jak to możliwe?
- To była osoba niekarana, osoba bardzo młoda, jedyny żywiciel rodziny, ojciec małych dzieci, który wyraził skruchę, który przyznawał się do czynu – tłumaczyła Ewa Leszczyńska-Furtak z Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
- Nieważne na ile lat mi odbiorą prawo jazdy, ja już więcej za kierownicę nie wsiądę – zapewniał Tomasz U. w rozmowie z reporterem programu „Państwo w Państwie”.
Jak wiadomo, mężczyzna ponownie wsiadł jednak za kierownicę i potrącił na pasach mężczyznę.
- Żaden sąd nie jest w stanie zagwarantować, że osoba, którą ukarze nawet najsurowszym wyrokiem i która tę karę odbędzie, nie wyjdzie z aresztu i nie będzie ponownie popełniała przestępstw – przekazała Ewa Leszczyńska-Furtak z Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
ZOBACZ: Bez wypłat, odpraw i dokumentów. Nagle zamknęli zakład
Po drugim wypadku Tomasz U. wrócił do aresztu, gdzie przebywa do dziś. Nie został jeszcze prawomocnie skazany. W lutym tego roku pokazaliśmy w programie dramat mężczyzny potrąconego na pasach. Krzysztof Rostkowski nadal nie poznaje swojej żony i córek, wymaga długiej i kosztownej rehabilitacji.
- Lekarze zrobili wszystko, żeby uratować mu życie, a teraz zderzam się z rzeczywistością, że nie mam męża... Co z nim zrobić? Żaden ośrodek rehabilitacyjny nie jest w stanie przyjąć go, bo nie ma miejsc. Obdzwoniłam całą Polskę, wszystkie kliniki typu Budzik. Maj, czerwiec to są najbliższe terminy, ale jest jeszcze kolejka ludzi oczekujących – mówiła wówczas Agnieszka Rostkowska.
- Jeżdżę do niego, staram się do niego też mówić co tam u mnie. Staram się być jak najlepszej myśli. Po prostu teraz muszę pomóc mamie, jak taty nie ma. I wiem, że tata nie chce, żebym się tak bardzo załamała. Jest to ciężkie, ale staram się, jak mogę – opowiadała Kinga Rostkowska.
- Koszt takiej rehabilitacji w prywatnej klinice to jest około 30 tysięcy miesięcznie. Jestem zwykłym człowiekiem, normalnym. Nie stać mnie na to. Jadąc do męża codziennie patrzę na niego i mówię: znowu nic nie załatwiłam, ja cię przepraszam, ale nic mi się nie udaje, nie mogę przebić tego naszego systemu. Będę walczyć, dokąd mam siłę i jeszcze dłużej – zapowiadała pani Agnieszka.
Rodzina założyła zbiórkę internetową, ale udało się uzbierać pieniądze tylko na miesięczny pobyt chorego w prywatnej placówce. O przypadku pana Krzysztofa rozmawialiśmy z dyrektorem warszawskiej kliniki Budzik.
Dyrektor Łukasz Grabarczyk: Bardzo bym chciał, żeby było tak, że temu pacjentowi będziemy w stanie pomóc.
Dziennikarz: Kiedy jest realna szansa, że państwo mogliby przyjąć tego pacjenta?
Dr Grabarczyk: To nie jest kolejka kilkuset osób, tylko kilkudziesięciu. Ten pacjent, akurat tak się złożyło, w tej kolejce jest jednym z pierwszych.
ZOBACZ: Atakował, by zabić? 17-letni Ukrainiec może być sądzony jak nieletni
Odzew na reportaż był ogromny, wielu widzów skontaktowało się z naszym programem i wsparło internetową zbiórkę na leczenie. Miesiąc później żona Krzysztofa Rostkowskiego odebrała upragniony telefon z informacją, że jest miejsce dla jej męża.
- Jesteśmy w Budziku. Szczęście niepojęte. Jestem po prostu zachwycona tym, że ktoś nas zauważył, że tacy ludzie jak Krzysiek istnieją i trzeba im pomagać – mówi Agnieszka Rostkowska.
- Jeszcze parę lat temu, zanim ten ruch leczenia śpiączki był, ci pacjenci byli wyrzucani za nawias, trafiali do pewnych ośrodków, gdzie znikali i najczęściej umierali. W tej chwili już to zainteresowanie śpiączką czy zaburzeniami świadomości jest coraz większe. Budzik jest kliniką przede wszystkim rehabilitacyjną. Jest zespół terapeutów, którzy pracują z pacjentami, do każdego pacjenta taka terapia jest indywidualnie dopasowana. Zrobimy wszystko, żeby pan Krzysztof się obudził, żeby rozpoznał żonę, rozpoznał swoich bliskich, zaczął się z nami komunikować, bardzo byśmy tego chcieli – tłumaczy dr Łukasz Grabarczyk, dyrektor Kliniki Budzik w Warszawie.
- Wykonujemy badanie encefalograficzne. Polega to na badaniu bioenergetycznych czynności mózgowych pacjenta Krzysztofa. Badanie ma na celu zobaczenie reaktywności pacjenta, na jakim etapie mózg jest uszkodzony oraz nad czym pracować. Na przykład: z którego ogniska w półkuli mózgowej jest bodziec, które ognisko odpowiada za uraz – opowiada Grzegorz Marciniak, elektroradiolog.
ZOBACZ: Od lat obiecują pomoc. Zbudowali blok, ale seniorom nie pomogli
- Pan Krzysztof Rostkowski to jest pacjent, który do nas przyjechał parę dni temu. Pacjent jest w stanie stabilnym, ale ciężkim. Jest tak, że z pacjentami zostają rodziny. Z panem Krzysztofem jest jego żona, która też bardzo wspiera, pomaga. Pan Krzysztof ją widzi. Myślę, że podświadomie to rozumie i próbuje uśmiechnąć się wzrokiem – relacjonuje Halina Naradka, pielęgniarka w Klinice Budzik w Warszawie.
- Urzekłaś mnie, że postanowiłaś o nas tak zawalczyć, że postanowiłaś zrobić ten reportaż, że stanęłaś za nami, że starałaś się o to, żebyśmy my też mogli się tutaj dostać. Ja już nie mogłam wytrzymać presji, żeby do ciebie jak najszybciej zadzwonić i powiedzieć ci, że udało się i że jest super – zwróciła się do naszej reporterki Agnieszka Rostkowska, żona pana Krzysztofa.