Oszust w koloratce. Uciekł z milionami

Ponad stu poszkodowanych na ponad 5,5 mln zł. To tylko wstępny bilans oszustw Włocha Davide C., który przez 20 lat mieszkał w Polsce. Mężczyzna wstąpił do seminarium i jako proboszcz na próbie, w koloratce polował zarówno na biznesmenów, jak i wiernych. Po usłyszeniu zarzutów uciekł na Białoruś.

Pani Agnieszka i pan Maciej za namową swojego mecenasa pożyczyli 100 tys. złotych rzekomemu pastorowi z Włoch. Davide C.od lat mieszkał w Polsce i tu prowadził różne firmy.

- Davide C. poznałam podczas podpisywania umowy pożyczki w kancelarii u mecenasa. Uprzedził nas, że jego wieloletni przyjaciel potrzebuje wsparcia finansowego na chemikalia z Niemiec. Bo to była pandemia, środki dezynfekujące. - Rozmawiamy o stu tysiącach złotych, pożyczonych na 4 miesiące, miał być szybki obrót, chemia się miała sprzedać. Zwrot niestety nie nastąpił. Pisałam do C.nie odpowiadał, a później że ma problemy zdrowotne taty - opowiada Agnieszka Chrulska.

- Odbyło się to (pożyczka - red.) w kancelarii pana mecenasa, w jego obecności. On napisał tekst umowy i weksel. Moja żona przyszła z gotówką w ręku, wszystko zostało przeliczone, zaakceptowane. W tej chwili jesteśmy w takiej sytuacji, że nie wiemy co dalej robić. Chcemy te pieniądze "wyrwać" od mecenasa, bo on nam to powinien sprawdzić i powiedzieć: nie róbcie tego - mówi Maciej Chrulski.

ZOBACZ: Ojciec zniszczył mu dzieciństwo, teraz rujnuje dorosłość

Mecenas nie zgodził się na oficjalną rozmowę przed kamerą. Naszemu reporterowi powiedział, że nie zamierza pieniędzy oddawać. Jego działalnością zajmuje się teraz rada adwokacka. A my podążamy śladem włoskiego pastora.

- Poznałam się z nim 16 lat temu na jednym ze spotkań biznesowych. Zgodziłam się na współpracę z nim, która polegała na tym, że ja płacę, a on dostarcza mi towar od dostawcy zagranicznego. Łącznie straciłam na tym 700 tys. zł. Kiedy poszedł kolejny przelew kontakt z C. był już znikomy, wręcz zerowy – mówi pani Monika, która pragnie pozostać anonimowa.

- Biorąc pod uwagę ilość tych zachowań możemy mówić o bardzo wysublimowanym, przemyślanym działaniu sprawcy, bo w sumie doliczyliśmy się 114 zachowań przestępczych, w postaci podpisywania umów pożyczek na łączną kwotę około 5,5 miliona zł – informuje Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Davide C.trafił też do łódzkiego Stowarzyszenia Tęczowi Społecznicy, które pomaga potrzebującym i współpracuje z różnymi kościołami chrześcijańskimi. W ten sposób chciał zdobyć kontakty do innych zamożnych darczyńców stowarzyszenia.

- On dawał nam bardzo dużo pieniędzy, 3-4 tys. zł miesięcznie, więc nie wpadłem na to, że jestem, co się później okazało, przynętą na inne pieniądze. Później pewne osoby zaczęły do mnie dzwonić i pytać o co chodzi z tym pastorem C. (...) bo on przyszedł do mnie i zapytał czy mu pół bańki nie pożyczę, a ode mnie chciał milion. Wielu księży katolickich poległo na kontaktach z C., poszła kasa z parafii – mówi Mariusz Ławnik ze Stowarzyszenia Tęczowi Społecznicy.

ZOBACZ: Nie chce znać matki, ale musi płacić na jej pobyt w DPS

Pojawiamy się w domu, który wynajmował Davide C.

- Ten pan nie mieszka tu już z 8 lat.

- Ale on jeszcze 2 lata temu ten adres podawał (...)

- Ja już tyle listów na niego odebrałem.

- A kto pisze do niego?(...)

- Wszyscy, którym „leży” pieniądze. (...)

- Jakieś windykacje?

- No tak, jakieś 1,2 mln zł, 800 tys. zł, bo otworzyłem któregoś razu. Jest pan nie pierwszym, który przychodzi.

Podawał się za pastora, ale czy nim był? Na rozmowę z nami zgodził się biskup kościoła ewangelicko-metodystycznego.

- Pan Davide C. był członkiem parafii dobrego pasterza w Warszawie i kontynuował studia w seminarium. Był pastorem na próbie - mówi biskup Andrzej Malicki, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w RP.

- Czy podawał się za osobę duchowną, do czego nie był uprawniony?

- Myślę, że zdarzyło się. Wiem, że używał strój duchownego i z rozmów z osobami poszkodowanymi wiem, że odwiedzał ich w koloratce.

- Co się stało, że został z kościoła wykluczony?

- Jego zaangażowanie pozakościelne, które było niezgodne z naszym prawem. Jego nadużywanie stroju i powagi duchownego w różnych sytuacjach.

ZOBACZ: Burzliwy rozwód i zaginięcie. Mąż pani Beaty przebadany wariografem

Davide C.kilka miesięcy temu po prostu zniknął. Później niespodziewanie pojawił się w białoruskich mediach.

- Poszedł drogą znanego nam sędziego Szmydta, pojawił się na Białorusi i od razu zaczął występować w mediach jako dysydent z Polski, człowiek, którego tutaj prześladowano. Dziwnym trafem człowiek, który miał tyle zarzutów swobodnie przekroczył granicę – opowiada Jakub Biernat, dziennikarz Telewizji Biełsat.

- Miał zakaz opuszczania kraju, ale wyjechał. Jak to się stało? Podejrzany poinformował, że jest zmuszony jechać na pogrzeb ojca, który miał umrzeć. Jego zachowanie wskazywało na dobrą wolę jeśli chodzi o prawidłowy przebieg tego postępowania – informuje Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Zapytany czy śledczy sprawdzili, czy ojciec faktycznie zmarł odpowiada: - Takich informacji nie możemy poza granicami sprawdzać.

- Zaczyna mi się to układać w całość. To jest jakaś onuca rosyjska, czy białoruska, która miała za zadanie coś tu w Polsce zrobić – komentuje Mariusz Ławnik ze Stowarzyszenia Tęczowi Społecznicy.

- Wykorzystał nasze zaufanie po prostu. Zwracaliśmy się do wielu osób z prośbą o pomoc i niestety tej pomocy nie uzyskaliśmy – podsumowuje Agnieszka Chrulska.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX