Byki grasują po okolicy. Mieszkańcy żyją w strachu

Stado byków sieje postrach w Trzcinicy na Podkarpaciu. Właściciel trzyma zwierzęta na pastwisku, gdzie nie mają co jeść oraz pić, więc forsują wątłe ogrodzenie i grasują po okolicy. Ludzie boją się o bezpieczeństwo swoje, dzieci, a także gospodarstw, które niszczą byki.
- Każdy się boi, żadne dziecko nie wychodzi, no bo to są byki. To nie jest kot, koń czy małe jakieś coś, tylko byk – mówi Tomasz Linger, mieszkaniec Trzcinicy.
Mieszkańcy podkarpackiej wsi Trzcinica są od lat terroryzowani przez stado byków. Właścicielem zwierząt jest Piotr J., który dwa tygodnie temu trafił do aresztu. Choć jak słyszymy od sołtysa, gdy jest w domu, byki również biegają po okolicy.
- Również wówczas biegają, ale nie w takim stopniu jak teraz. Wybieg jest ogrodzony, sam pan widzi: pastuch nie działa – mówi Marek Janiga, sołtys Trzcinicy.
- Byki uciekają z pastwiska i non stop mamy z nimi problem, wchodzą na naszą posesję. Pod dom przychodzą, kiedy chcą: w nocy, w dzień. Przychodzą i niszczą. Żona sadzi drzewka, a one niszczą – wyjaśnia.
ZOBACZ: Czyste Powietrze uderzyło w małe firmy. Domagają się pieniędzy
- Jak nie mieliśmy jeszcze ogrodzenia, to chodziły po posesji. Narobiły dziur, drzewka obgryzły – dodaje inny mieszkaniec pan Mateusz.
- Problem polega na tym, że z tymi krowami jest non stop udręka, on je wypuszcza, żeby sobie pojadły, bo tutaj (na pastwisku właściciela – red.) jak widać, nie mają za dużo do jedzenia. No i chodzą, niszczą ogródki, niszczą posesje, niszczą uprawy – dodaje pan Krzysztof.
Mieszkańcy Trzcinicy twierdzą, iż właściciel zwierząt to dosyć kłopotliwy sąsiad. Oprócz problemów z jego zwierzętami są również poważne problemy z nim samym.
- Wszystkie śmieci znosi, nie wkłada do żadnych pojemników, wszystko rozrzuca po domu i po swoim ogrodzie. No i wygląda tam, jak wygląda. Zaczepia sąsiadów, zaczepiał mnie też osobiście. I to niejednokrotnie. Policja jest tutaj bardzo często – opowiada pan Krzysztof.
- Z mojej wiedzy to nie pierwsza taka sytuacja, gdy właśnie on gdzieś tam jest „na urlopie takim dłuższym”, a wiem, że na pewno nie ostatnia. Kto będzie utrzymywał te zwierzęta, kto je będzie tutaj dokarmiał? Wiadomo, że gmina dokarmia w jakimś tam krótkim okresie. Prawda. Ale na dłużej? Na dłuższą metę nie wiem, czy to zda egzamin – zaznacza pan Rafał z Trzcinicy.
- My mamy podpisaną umowę z takim gospodarzem, który prowadzi gospodarstwo i ma pewnie potencjalne możliwości. Ale w momencie, w którym dowiaduje się o 10 sztukach, odpowiada, że on nie ma miejsca na 10 sztuk, a po drugie boi się pryszczycy – mówi Wojciech Piękoś, wójt Gminy Jasło.
ZOBACZ: Żyją przy Północnej Obwodnicy Krakowa. Chcą ekranów dźwiękochłonnych
Po interwencji policjantów na miejscu zjawił się pracownik gminy, który zapewnił stadu wodę. Gmina dostarcza również pożywienie. Urzędnicy nie są jednak w stanie sprawić, aby zwierzęta nie opuszczały swojego pastwiska. Zapytaliśmy wójta gminy, czy stado można odebrać i uwolnić Trzcinicę od tego problemu.
- Staramy się, aby to bydło otrzymało wodę, otrzymało karmę, ale trudno jest zaakceptować, żebyśmy w tym gospodarstwie budowali nowe ogrodzenie, którego do tej pory tam go nie było. Dopóki jego matka żyła, bo chyba 2 czy 3 lata temu zmarła, to tam było trochę inaczej. Natomiast po śmierci matki on został sam, dla tego człowieka każda krowa na imię. Nie wiem, czy należy do mnie ta ocena, czy to jest na wyrost ocena, ale pewnie bardziej jest on przywiązany do krów niż do wielu osób. Człowiek ma swoje prawa, nawet gdyby był uciążliwy – zaznacza Wojciech Piękoś, wójt Gminy Jasło.
- Dzisiaj żona z dzieckiem ze żłobka jechała, wyjeżdża z zakrętu, a krowa czy byk stoi na środku drogi – mówi pan Mateusz, mieszkaniec Trzcinicy.
- Boimy się, bo może on może się spłoszyć, może biec, może przydeptać, scenariuszy jest bardzo dużo, co może się wydarzyć – dodaje pan Krzysztof z Trzcinicy.
ZOBACZ: Tuż przed terminem odwołano operację. Chora na raka pozwie szpital
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właściciel zwierząt wyszedł z aresztu. Co ciekawe - po naszej interwencji urzędnicy postanowili naprawić ogrodzenie pastwiska, żeby byki przestały terroryzować okolicę.