Były policjant na ławie oskarżonych. Szczegóły zbrodni szokują

Wstrząsająca zbrodnia byłego policjanta. 45-letni Marcin Z. z Warszawy odpowiada przed sądem za zamordowanie właściciela firmy budowlanej, któremu był winien ponad 20 tys. zł. Okoliczności zbrodni szokują.
Marcin Z. ma 45 lat. Pochodzi z Warszawy. Ma żonę i troje dzieci. Pracuje jako kierowca TIR-a. Wcześniej przez 15 lat był policjantem.
- Dobry, spokojny, naprawdę normalny facet. Nie widzę go jako potwora. Jeśli pyta się mnie pan, czy się go boję, to nie, nie boję się go – mówi żona Marcina Z.
Kilka lat temu Marcin Z. i jego żona postanowili wybudować pod Warszawą wymarzony dom. Wzięli w banku kredyt. Budowa ruszyła. Krótko po tym, żona mężczyzny ciężko zachorowała. Z dnia na dzień wszystko zaczęło się sypać.
- Mój mąż miał firmę budowlaną, jak przyszło do zapłaty, to niestety ten Marcin Z. powiedział mężowi, że nie ma na chwilę obecną pieniędzy, To było około 24 tys. zł netto? I tego feralnego dnia zadzwonił, że chciałby się spotkać w sprawie rozliczenia. Umówili się na tej budowie - opowiada żona zamordowanego mężczyzny.
- Oskarżony chciał uniknąć zapłaty kwoty, którą był winien pokrzywdzonemu – mówi Norbert Antoni Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
ZOBACZ: Pielęgniarki dyscyplinarnie zwolnione. Same nie wiedzą za co
Według Marcina Z. tragedia, do której doszło, to nieszczęśliwy wypadek, wynik bójki. Jego żona mówi, że po jednym z ciosów właściciel firmy budowlanej „upadł na ziemię i uderzył głową w posadzkę”. - Mąż sprawdzał czynności życiowe, podobno nawet gałki oczne sprawdzał, które już były mętne, to wiem od męża – dodaje.
To fragment rozmowy Marcina Z. z żoną
- Jak długo był nieprzytomny?
- Nie wiem, ja nie potrafię ocenić czasu. Kilka minut, pięć, dziesięć?
- A jesteś pewien, że nie żył?
- No, słuchaj… no, raczej bym tego dalej nie robił, tak mi się wydaje. Jakaś blokada by mi się włączyła.
ZOBACZ: Byki grasują po okolicy. Mieszkańcy żyją w strachu
- Czy ty potrafisz racjonalnie wytłumaczyć, czemu tak się stało i dlaczego nie udzieliłeś mu pomocy?
- Nie potrafię, ja byłem w jakimś szoku, amoku, ja nawet tego nie pamiętam. Skąd mi się to w głowie wynalazło.
- Odciął pokrzywdzonemu głowę, fragment szyi, próbował także przy użyciu palnika gazowego spalić te odcięte części, ale okazało się, że było to niewykonalne – opowiada Anna Ptaszek z Sądu Okręgowego w Warszawie.
Marcin Z. odjechał autem zabitego mężczyzny do sąsiedniej miejscowości. Tak, jakby chciał zatrzeć ślady. W środku pozostawił jednak jego szczątki.
- Nie ma co doszukiwać się racjonalności w każdym zachowaniu oskarżonego. Te działania bardzo często zdarza się, że są po prostu nieracjonalne – tłumaczy Norbert Antoni Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
- Trzech biegłych psychiatrów go badało. I stwierdzili, że jest poczytalny – słyszymy od żona zamordowanego mężczyzny.
ZOBACZ: Nagła eksmisja. Z dnia na dzień zostali bez niczego
Następnego dnia po zabójstwie Marcin Z. zostaje zatrzymany. W budowanym przez niego domu policja odnajduje poćwiartowane i nadpalone szczątki. Rozpoczyna się śledztwo i żmudne odtwarzanie tego, co zaszło. Na jaw wychodzą coraz bardziej przerażające fakty.
- Z opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej wynika, iż w momencie gdy dokonywana była przez oskarżonego amputacja głowy i rąk, pokrzywdzony żył – mówi Norbert Antoni Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Dopytywany, czy przeprowadzono obserwację psychiatryczną sprawcy, odpowiada, że „biegli psychiatrzy o to nie wnieśli.”
- Zastanawiające jest to, że krwi na miejscu w zasadzie nie było. Dziwne, no według mnie musiał ten człowiek jednak nie żyć – ocenia żona Marcina Z.
- Przecież, gdyby ten człowiek żył, to krew byłaby wszędzie. Na suficie, ścianach, betonie, na foliach malarskich, byłoby jej dużo. Na tyle dużo, że on sam by sobie nie poradził z tym, żeby to posprzątać – dodaje Paula Wierzbicka, adwokat Marcina Z.
- O zniesionej poczytalności mówimy wtedy dopiero, kiedy dany człowiek nie jest w stanie zrozumieć swojego postępowania i nim pokierować. Jeśli nie ma tych wątpliwości, nie ma objawów, nie trzeba wysyłać kogoś na obserwację – zaznacza Łukasz Wroński, profiler, Centrum Psychologii Kryminalnej.
ZOBACZ: Matka walczy o syna. Nie widziała go od miesiąca
Kilka miesięcy temu rozpoczął się proces. W jego trakcie Marcin Z. nie przyznał się do zabójstwa. Stwierdził, że tragedia, do której doszło to nieszczęśliwy wypadek. Jego zdaniem, zabity mężczyzna chciał wyłudzić od niego pieniądze, które ten wcześniej już mu zapłacił.
- Nic nie potwierdza słów oskarżonego, że pokrzywdzony chciał go oszukać – twierdzi Norbert Antoni Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Śledczy zarzucili byłemu policjantowi dokonanie zbrodni z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Oznacza to, że grozi mu dożywocie.
- Myślę, że te 15 lat pozbawienia wolności dałoby mu jakiś cień nadziei, że jeszcze zobaczy swoją rodzinę, że będzie chociażby na ślubie swoich dzieci – wskazuje Paula Wierzbicka, adwokat Marcina Z.
- Przepraszam tę drugą rodzinę w swoim imieniu i w jego imieniu – dodaje żona Marcina Z.