„Tak się dzieje na autostradach”. Horrendalny rachunek za holowanie i naprawę auta

Błaha awaria na autostradzie A1 okazała się koszmarnym przeżyciem dla 51-letniej Beaty Kitzler spod Opola. Jej auto stanęło w okolicach Łodzi. Za ściągnięcie go do swojego warsztatu laweciarz policzył aż 3700 zł, a za naprawę 3000 zł. Mimo, że wymienił dwie miedziane podkładki i śrubę przytrzymującą dwa wtryski. Zdaniem ekspertów za obie usługi powinien zażądać kilka razy mniej.
- Ja mówię czemu pan nie jedzie, przecież późno już jest, a on mówi, że nie ruszy, dopóki nie zapłacę. Muszę uiścić najpierw 3690 zł BLIKIEM wówczas zawiozą do warsztatu i stwierdzą diagnozę, bo to jest cena z diagnozą – opowiada Beata Kitzler.
22 marca w sobotę Beata Kitzler jechała autostradą A1 z domu pod Opolem do Elbląga. Było późne popołudnie, gdy auto stanęło w połowie trasy, na wysokości Łodzi. Mąż pani Beaty pracuje za granicą, stamtąd przez telefon wezwał lawetę. Ten za usługę zażądał 3690 zł.
- Krzyczał na żonę przez telefon, że jak nie zapłaci, to samochód na dół i sobie radźcie, jak chcecie, i tak dalej. W ogóle nie było jakiejkolwiek żadnej dyskusji, było krótko oznajmione, słuchaj płacisz a jak nie to wypad, i koniec po temacie, było króciutko – opowiada Sebastian Kitzler.
- Postawił nas pod ścianą, mój mąż też się bał, bo nie było go w Polsce, nie miał jak mi pomóc. Ubezpieczenie samochodu też tak nie działa na pstryknięcie, oni w ogóle byli w szoku z ubezpieczenia, że taką cenę ktoś tam wymyślił w Polsce – dodaje Beata Kitzler.
ZOBACZ: Były policjant na ławie oskarżonych. Szczegóły zbrodni szokują
Pani Beata nie wiedziała dokąd jedzie, bo kierowca, dopiero później poinformował ją, że jest także mechanikiem. Auto zostało odholowane do warsztatu właściciela lawety.
- Znalazłam się w miejscowości Biała. Otworzył maskę i mówi, że wyskoczyły dwa wtryski – relacjonuje Beata Kitzler.
- Puściły dwie podkładki i śruba, która to trzyma, od góry skręcona. Tę śrubę wykręcili, wkręcili nowe śruby i te uszczelki założyli. Za to skasowali nas następne 2500 zł plus podatek.
Trzeba znowu było to zapłacić Blikiem, bo mówili, że nie podejmą pracy. Mierzyłem czas, ile to w ogóle trwało, czyli ze stwierdzeniem usterki plus naprawa kompletna, godzina 15 minut. To są też zamienniki, to nie są oryginalne części – tłumaczy Sebastian Kitzler.
- Już raz tyle żeśmy pieniędzy zapłacili, teraz jeszcze raz, mówię: panie my nie mamy takich kwot. „No to wypchniemy żonę za warsztat, niech sobie radzi sama” – dodaje Beata Kitzler.
ZOBACZ: Matka walczy o syna. Nie widziała go od miesiąca
O komentarz prosimy Dariusza Szczerbińskiego, eksperta od samochodów.
- Jeżeli chodzi o samą naprawę, to części maksymalnie, jakby wyżyłować ceny to jest 200 zł. Godzina robocza to powiedzmy do 200 zł, to mamy razem 400 zł, ewentualnie jakieś podatki, to wszystko 500 zł maksymalnie za taką usługę. To już jest górna półka, myślę że już nawet wchodzi pod serwis. Każdy mechanik powinien mieć cennik, Mało tego on powinien być wywieszony w widocznym miejscu, ile kosztuje przynajmniej roboczogodzina u tego mechanika. Jest to po prostu ustalone, cennik musi być ogólnodostępny – mówi Dariusz Szczerbiński.
- Przyjmijmy, że za takie holowanie biorą opłatę startową, czyli za ten dojazd, to jest kilkaset złotych. Niech to będzie 200, niech to będzie 400 zł i dodatkowo jeszcze jest kilometr opłata od kilometra. Przyjmij, że to będzie 40 km niech będzie 8 zł. Osiem razy cztery, jest to 320 zł, to nie powinno się zamknąć w 800 zł. I to byłaby adekwatna cena do usługi, która została wykonana – wylicza Tomasz Poluszyński, adwokat.
Krzysztof W. odebrał od nas telefon. Nie zdecydował się jednak na rozmowę.
ZOBACZ: Czyste Powietrze uderzyło w małe firmy. Domagają się pieniędzy
Pani Beata i pan Sebastian nie chcą pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Wynajęli adwokata, który w ich imieniu złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Zgierzu.
- Firma ta jest znana zgierskim policjantom z uwagi chociażby na to, że w tym roku wpłynęły już trzy zawiadomienia do nas, które są w tej chwili prowadzone przez policjantów w celu wyjaśnienia okoliczności zaistniałego lub niezaistniałego przestępstwa. Te trzy sprawy będą nadzorowane przez tutejszą prokuraturę, w tej chwili są one w toku – informuje Robert Borowski z Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu.
- Dla mnie też niedopuszczalna jest sytuacja, że pani tak naprawdę nie wiedziała, gdzie ma jechać. On przyjął jakiś swój plan, założenie i kazał z góry zapłacić BLIKIEM. Tak naprawdę usługa nie została wykonana, a pani już musiała zapłacić. Nie wiedziała pani, gdzie jedzie i ile będzie kosztowała naprawa. Będzie sprawa cywilna, czyli żądanie obniżenia ceny do rzeczywistej wartości usługi. Moi klienci zdecydowali się również na złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa do Prokuratury Rejonowej w Zgierzu jako właściwej, co do miejsca popełnienia przestępstwa – tłumaczy adwokat Tomasz Poluszyński.
- Mojemu ubezpieczycielowi musiałem przestawić faktury, wyciąg z konta, że tyle zostało zapłacone. Powiedzieli 200 euro i dziękujemy do widzenia. Tak to wycenili. Chciałem to nagłośnić i pokazać, co się dzieje na autostradach, jak nieuczciwi ludzie, czy firmy próbują zarabiać pieniądze na polskich autostradach – podsumowuje Sebastian Kitzler.