Sąsiadka z piekła rodem? Mają jej dosyć w kolejnej miejscowości

Zmienia miejsca zamieszkania i zamienia życie sąsiadów w piekło. Sylwia B. dziś na celowniku ma lokatorów z kamienicy w Marciszowie na Dolnym Śląsku. Obraża ich, wyzywa, składa też liczne doniesienia na policję i do prokuratury oskarżając o nękanie. W podobny sposób postępowała w trzech innych miejscowościach.
Mieszkańcy małej kamienicy w Marciszowie na Dolnym Śląsku napisali do naszej redakcji prośbę o pomoc. Czują się nękani przez Sylwię B. To zapis wymiany zdań między obiema stronami:
Pan Łukasz: W Karpaczu ludzie są źli, w Karpnikach są źli, w Jeleniej Górze są źli. W Marciszowie też, tak? To następnym razem jak się ta pani wyprowadzi gdzieś indziej to co? Też znajdzie sobie kogoś, żeby sobie, za przeproszeniem, tyłek podcierać?
Sylwia B.: Byleby nie napastowali i nie atakowali mnie tak, jak to robili przez cały czas.
Reporter: A kto kogo tu atakuje?
Pan Łukasz: My przecież mamy nagrania, pokazywaliśmy pani, jak ona nas wyzywa.
Sylwia B.: A sąd ma zupełnie inne nagrania i prokuratura też.
Pan Łukasz: A jest pani w stanie przedstawić je tutaj też?
Reporter: Druga strona nam pokazała nagrania. Niech pani pokaże swoje.
Sylwia B.: Proszę pani, powiedziałam pani, że to są dowody w sądzie i ja nie mogę pani tego pokazać.
Pan Łukasz: Nie ma takich nagrań.
ZOBACZ: „Tak się dzieje na autostradach”. Horrendalny rachunek za holowanie i naprawę auta
W 2019 roku w tej samej sprawie napisali do nas mieszkańcy innej miejscowości. Wieś Karpniki liczy zaledwie siedmiuset mieszkańców. W lutym 2018 roku sprowadziła się tam Sylwia B. I jak twierdzą jej najbliżsi sąsiedzi, dla nich zaczął się koszmar. Byliśmy tam wtedy z kamerą.
- Zrobiła nam z życia koszmar, my żyjemy w piekle teraz. Przez te półtora roku to nie jest życie, tylko to jest wegetacja – opowiadała Adrianna Kozłowska, sąsiadka Sylwii B.
- Mnie trzy razy zaatakowała. Skoczyła na mnie, podrapała mnie i zaczęła mnie wyzywać. Dobrze, że miałam garnek, to się zasłoniłam – mówiła pani Jadwiga.
- Ja chcę mieć we własnym domu ciszę i spokój od tych zwyczajnych kanalii – przekazała wówczas Sylwia B.
- Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat pani Sylwia B. była kilkakrotnie oskarżana o popełnienie przestępstw. Dodatkowo składała kilkadziesiąt zawiadomień do prokuratury i do policji. Zazwyczaj miało chodzić o podobne przestępstwa, jakich sama miała się dopuszczać na szkodę swoich sąsiadów i innych osób. Natomiast w żadnym z tych postępowań nie ustalono, aby rzeczywiście do tych przestępstw na szkodę Sylwii B. dochodziło – informował Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
ZOBACZ: Były policjant na ławie oskarżonych. Szczegóły zbrodni szokują
Rozmawialiśmy wówczas również z sąsiadami Sylwii B. z Karpacza, gdzie mieszkała jeszcze wcześniej.
- Okoliczni, sąsiedzi, wszyscy się jej bali. Jest jakaś postrzelona, nie wiem. Lubiła sobie wypić. Jak tylko wypiła, zaraz szukała awantur – mówił jeden z nich.
Po wyprowadzeniu się ze wsi Karpniki Sylwia B. kupiła pięć lat temu mieszkanie w Marciszowie. Mieszkańcy twierdzą, że spokój i rodzinna atmosfera w kamienicy zostały zburzone.
Reporterka: Małgorzata Frydrych, jestem z Telewizji Polsat. W 2019 roku kolega był u pani, bo dokuczała pani sąsiadom w innej miejscowości. Teraz jestem ja.
Sylwia B.: Ja się dopiero w tej chwili odłączyłam od respiratora.
Reporterka: Od respiratora… Rozumiem, ale ma pani siłę, żeby innym dokuczać.
Sylwia B.: (zamyka drzwi).
Z mieszkańcami Marciszowa rozmawiamy przed ich kamienicą.
Reporterka: O co chodzi z respiratorem, o co chodzi z tlenem?
Pani Katarzyna: Nagrywa nas, dzwoni na policję, po czym dzwoni na pogotowie, udaje chorą.
Pani Bogumiła: Ona wcale nie jest chora. Ona ma więcej siły niż my tu wszyscy do kupy wzięci. Pali jeden za drugim papierosy, wyzywa nas strasznie. Ja mieszkam obok niej. Wyzywa mnie.
Pani Genowefa: Nie tylko panią.
Pani Bogumiła: Wszystkich po kolei.
Reporterka: Ale za co?
Pani Bogumiła: Nie wiem… Za to że żyję, że przechodzę po schodach.
ZOBACZ: Bój o 11-letniego Olka. W akcji policja, sąd i kurator
Wróćmy do rozmowy z Sylwią B.:
Sylwia B.: Mam przewlekłą niewydolność oddechową.
Reporterka: Jak ja tu weszłam do tego mieszkania, jak nas pani zaprosiła oczywiście, trzymała pani papierosa w ręku, pali pani papierosy i tu jest siwo od dymu.
Sylwia B.: Odczep się pani od tych papierosów. Co pani te papierosy w telewizji przeszkadzają?
Reporterka: W telewizji nic. Ale teraz jak tutaj jestem, to bardzo źle mi się tutaj rozmawia, bo zadymione tu jest.
Sylwia B.: No to otworzymy okno.
Reporterka: A to można przy tej chorobie?
Sylwia B.: A to jest jakiś zarzut?
Reporterka: Nie, to jest pytanie. Pytam tylko w trosce o panią, no bo jak jest tlen, no to…
Sylwia B.: Proszę pani, tu wszyscy w tym domu palą poza panią Jadwigą i panem Palczakiem.
Reporterka: Ale palą w swoich mieszkaniach.
Sylwia B.: Niekoniecznie Bo palą też śmieciami w swoich piecach i to mi bardzo szkodzi. Dużo bardziej niż jakiekolwiek papierosy.
ZOBACZ: Nagła eksmisja. Z dnia na dzień zostali bez niczego
- Wielokrotnie polubownie pytaliśmy, o co jej chodzi. Ale to się nie da. Nie da rady. Ona tylko krzykiem wszystko wymusza. Mówi, że z debilami nie będzie rozmawiać – mówią sąsiedzi.
- Mnie na przykład bardzo boli, że pani się wyżywa na dziecku niepełnosprawnym. Córka kiedyś podjechała samochodem ze szkoły, a ona podskoczyła do auta, zaczęła córkę wyzywać i dziecko tak samo. I straszyć, że pójdzie do domu dziecka – dodaje pani Bogumiła.
- Kacper cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się, że cierpi też na autyzm, echolalię. My nie wiemy, dlaczego pani zaczęła nas wyzywać – przyznaje pani Katarzyna, mama Kacpra.
- Ta rodzina jest w bardzo trudnej sytuacji, szczególnie chłopiec, który czuje się prześladowany przez tę osobę. A to jest niedopuszczalne, żeby tak było, żeby dziecko czuło się zagrożone w swoim miejscu zamieszkania. Zaproponowaliśmy pomoc pani Sylwii B., jeżeli chodzi o wsparcie psychologa czy innego specjalisty. Natomiast pani Sylwia odmówiła – informuje Teresa Krajewska- Wiśniak z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Marciszowie.
- Ja już nie mam siły do tej kobiety. To jest nasza codzienność, niestety – podsumowuje mama Kacpra.