Po operacji kręgosłupa nie może się wyprostować. „Krzyczałam z bólu”

- Lekarz oddał mi wrak człowieka. Obolały, zniszczony i bez marzeń. Jeżeli marzeniem człowieka jest to, żeby przestało boleć na trzy minuty, to lekarz obdarł ją ze wszystkiego – mówi Dariusz Kossowski, mąż pani Adrianny, której zoperowano kręgosłup przy pomocy specjalistycznego robota w szpitalu w Szczecinie. Kobieta boi się, że wkrótce przestanie chodzić. Lekarz, który ją operował, przyznał, że śruby „poszły” nie tam, gdzie trzeba.

45-letnia Adrianna Kossowska w 2019 roku, z całą rodziną, przeprowadziła się do północnych Niemiec. Jeszcze rok temu była sprawną kobietą.

- W styczniu myłam tutaj okno, podparłam się nogą o stół i spadłam na plecy. Podniosłam się i nie miałam jakichś takich bólów. 16 lutego pojechaliśmy do Szczecina na zakupy. Wówczas doznałam takich bólów opasających, jakbym miała zawał. Pojechałam na SOR do szpitala. I okazało się, że mam pęknięty kręgosłup – mówi Adrianna Kossowska.

- Gdy wybudziłam się po niej, czułam jeden wielki ból. Krzyczałam z bólu. Wiem, że podawali mi leki i powiedzieli, że on zaraz zejdzie. Byłam obolała, nie czułam swoich nóg. Okazało się, że muszę zrobić reoperację – dodaje pani Adrianna.

ZOBACZ: Atakował siekierą, bez opamiętania. Dramatyczna walka o powrót do zdrowia

W szczecińskim szpitalu pani Adrianna spędziła sześć tygodni. Przez cały ten czas zgłaszała lekarzom, że odczuwa ogromny ból. Mimo to została wypisana do domu.

- Zauważyłem, że nic się w domu nie zmienia. Tak jak żonę zastałem chorą na sali pooperacyjnej, tak samo się zachowywała w domu. Było po prostu coraz gorzej. Ból. Ten ból nie miał ani początku, ani końca – opowiada Dariusz Kossowski.

- Ta operacja nie miała żadnego sensu. Jedynie wniosła to, że jestem niepełnosprawna i skrzywdzona. I my wszyscy na tym cierpimy. Ja już nigdy nie będę tym samym człowiekiem. Mam dwoje dzieci, które są niepełnosprawne. Mam córeczkę Amelię z zespołem Downa, Piotrusia z autyzmem i Jakuba 17 lat. Gdybym mogła cofnąć czas, to dałabym wszystko, żeby tego człowieka nie spotkać na swojej drodze. Tyle bólu, tyle wszystkiego, co wniósł, to jest po prostu straszne. Moje dzieci każdego dnia widzą, jak cierpię – podkreśla pani Adrianna.

- Lekarze w Niemczech się przerazili, jak ją zobaczyli. Bali się dotknąć, żeby tego jeszcze nie pogorszyć, bo nie wiedzieli, jak do tego się zabrać. Bo to było gorzej jak przed. Z dużym stażem lekarze, którzy to oglądali, nie dowierzali, że można coś takiego komuś zrobić – dodaje Dariusz Kossowski.

ZOBACZ: Sąsiadka z piekła rodem? Mają jej dosyć w kolejnej miejscowości

Pani Adrianna przeszła dwie kolejne operacje w Niemczech. Lekarze robili wszystko, żeby kobieta mogła samodzielnie chodzić. Ale poinformowali ją również, że powrót do pełnej sprawności wydaje się niemożliwy.

- Ja w tej chwili jestem w specjalistycznej klinice w Niemczech, gdzie powiedzieli, że dla mnie nie ma już ratunku, żeby pomóc. Ja jestem na silnych lekach, nie wyprostuję się, a kwestią czasu jest, jak zegnę się jak teatralna lalka, a być może przestanę chodzić. Bo śruby zostały powbijane w mięśnie, w nerwy – tam, gdzie nie trzeba – mówi Adrianna Kossowska.

Pojechaliśmy wraz z nią do prywatnego gabinetu lekarza, który przeprowadził operację. To zapis rozmowy zarejestrowanej ukrytą kamerą.

Pani Adrianna: Pamięta mnie pan?

Lekarz: Pamiętam, jak można panią zapomnieć.

Pani Adrianna: Była ta reoperacja, bo pierwsza operacja nie poszła prawidłowo. W maju miałam kolejne dwie operacje.

Lekarz: Ja wiem, słyszałem, dostaliśmy pismo.

Pani Adrianna: Ja nie chodziłam, panie doktorze. Do tej pory kuleję, nie czuję lewej nogi. Mimo rehabilitacji nie jest lepiej. Jest ze mną coraz gorzej. Ja mam orzeczenie o niepełnosprawności. Pan mnie nie poinformował, że będę operowana robotem. To był robot, który pan źle ustawił i zrobił ze mnie kalekę.

ZOBACZ: Byki grasują po okolicy. Mieszkańcy żyją w strachu

Próbowaliśmy namówić lekarza na rozmowę przed kamerą, ale zdecydowanie odmówił.

Pani Adrianna ma również nagraną rozmowę z lekarzem, który ją operował. Nagranie zostało wykonane dzień przed wypisaniem jej ze szpitala. To zapis jej fragmentu:

Lekarz: Te śruby poszły nie w tym miejscu, gdzie trzeba.

Pani Adrianna: To w co one się wbiły? Jak nie w kręgosłup, to w co?

Lekarz: Poszły parę milimetrów dalej, w mięśnie poszły…

Pani Adrianna: Czyli te śruby nie były wmontowane w kręgosłup, tylko obok.

Lekarz: To już mówiliśmy o tym właśnie.

Pani Adrianna: Dla mnie to jest kluczowe, panie doktorze. Bo ja czuję bóle pleców, jestem oszpecona.

ZOBACZ: Czyste Powietrze uderzyło w małe firmy. Domagają się pieniędzy

- Wystąpiłem do szpitala o przekazanie pełnej dokumentacji medycznej plus złożenie wyjaśnień. Do dziś tej dokumentacji nie otrzymaliśmy – mówi Jarosław Witkowski, radca prawny reprezentujący panią Adriannę.

- Zgadzamy się co do tego, że przytrafiła się pacjentce ogromna tragedia. Nie dostrzegamy w tym przypadku kwestii błędu medycznego. Czyli błędu, który miałby popełnić szpital czy pracownik tego szpitala. I to zdanie podtrzymujemy – tłumaczy Tomasz Owsik-Kozłowski, rzecznik Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala w Szczecinie.

- Walczę o sprawiedliwość, żeby ten lekarz poniósł odpowiedzialność za to, co mi zrobił. Żeby ten człowiek już nikogo nie skrzywdził. No i o zadośćuczynienie za to, że jak w przyszłości usiądę na wózek albo umrę, żeby moje dzieci miały cokolwiek – podsumowuje Adrianna Kossowska.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX