Morderstwo Mai Kowalskiej. Podejrzany 17-latek wyjechał do Grecji

Okoliczności zabójstwa 16-letniej Mai Kowalskiej szokują. Jej ciało podpalono, wcześniej zadano jej wiele ciosów w głowę. Śledczy postawili zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem byłemu chłopakowi Mai, z którym w dniu śmierci miała się spotkać. Bartosz G. wyjechał do Grecji.

Maja Kowalska z Mławy miała 16 lat. Od pewnego czasu na stałe mieszkała jednak w Olsztynie. Często przyjeżdżała do rodzinnego miasta, aby zobaczyć się ze znajomymi. Jednym z nich był o rok od niej starszy Bartosz G.

- Oni kiedyś byli parą. Później, kiedy Maja wyjechała stąd do swojej mamy, ich kontakt się urwał. Mamy zdjęcie, które pokazuje obrażenia, jakie miała Maja, to było w kwietniu 2022 roku. Napisała, że pokłóciła się z Bartoszem G., on rozbił jej łuk brwiowy – opowiadają Łukasz Tusiński i Patryk Szulc z Kanału Kryminalnego Extra na YouTube.

ZOBACZ: Nagła eksmisja. Z dnia na dzień zostali bez niczego

Jest 23 kwietnia tego roku. Krótko przed godziną dwudziestą Maja na chwilę wychodzi z domu. Bliskim mówi, że idzie spotkać się ze swoim kolegą, Bartoszem. Ma wrócić za pół godziny. Zaraz po tym znika bez śladu.

- Powiedziała mamie, że jeśli on ją wkurzy, to wróci za pięć minut, a jeśli nie, to wróci za pół godziny – mówi kuzynka Mai.

Kuzynka zamordowanej Mai ocenia, że gdy trwały poszukiwania dziewczyny, Bartosz „był bardzo nerwowy”. – Powiedział, że może Maja miała jakiś wypadek i żeby szukać koło torów – wspomina.

- Dałem policji informację, że ten chłopak wyjeżdża za granicę i może by nie dopuścili do tego, żeby po prostu opuścił kraj - podkreśla Jarosław Kowalski, ojciec Mai.

- Nikt nie zareagował z policji. Bagatelizowali to, dla mnie nie do pomyślenia – dodaje koleżanka 16-latki.

ZOBACZ: „Tak się dzieje na autostradach”. Horrendalny rachunek za holowanie i naprawę auta

Jak podkreślają znajomi, Mai zdarzało się uciekać z domu, ale „zawsze była z mamą w stałym kontakcie telefonicznym”. 

- Ta sytuacja była zgoła inna. Jej telefon przestał być aktywny, no i to przede wszystkim zaniepokoiło rodziców – wskazuje Łukasz Tusiński z Kanału Kryminalnego Extra.

Wcześniej Maja napisała jeszcze wiadomość do swojej przyjaciółki z prośbą o szybki kontakt.

- Mnie się wydaje, że prosiła o pomoc. Może uciekała przed nim, gdzieś się schowała i znalazł ją -  opowiada koleżanka zamordowanej Mai.

W trakcie poszukiwań Bartosz wyjechał z kraju.

- To była chyba wymiana uczniowska, Erasmus, wyjechał do Grecji – mówi kuzynka Mai.

ZOBACZ: Atakował siekierą, bez opamiętania. Dramatyczna walka o powrót do zdrowia

Gdy był już za granicą, na pobliskim torowisku znaleziono telefon Mai. - Wyglądał tak, jakby ktoś go na tych torach położył i odszedł – ocenia Łukasz Tusiński z Kanału Kryminalnego Extra.

- My byliśmy w tym miejscu wcześniej i policja też była. Telefonu wówczas nie było. Podejrzewamy, że mógł zostać podrzucony – wskazuje kuzynka Mai.

- Bartek nie działał sam. Tak, jestem tego pewien – mówi Jarosław Kowalski, ojciec Mai, a jej koleżanka pyta: - Jak 17-latek przytargałby sam ciało? To jest niemożliwe. Ktoś by na pewno zauważył cokolwiek.                                                                               

Tydzień po zaginięciu odnalezione zostaje ciało Mai. Jest ukryte w gęstych chaszczach, kilkaset metrów od domu Bartosza G. Tego samego dnia przebywający w Grecji chłopak zostaje zatrzymany. Prokuratura stawia mu zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.

- Została wielokrotnie uderzona w głowę i to było przyczyną śmierci, doszło również do podpalenia, doszło do oblania ciała lub żywej osoby substancją żrącą. Trzeba mieć naprawdę silną psychikę, żeby tak potraktować ludzkie ciało – ocenia Łukasz Tusiński z Kanału Kryminalny Extra.

ZOBACZ: Po operacji kręgosłupa nie może się wyprostować. „Krzyczałam z bólu”

Kilka dni temu rodzina zamordowanej Mai zorganizowała w Mławie marsz milczenia. Rozpoczęła też internetową zbiórkę pieniędzy na adwokata. Swojego obrońcę ma już za to Bartosz G. Greckie media podały, że chłopak nie zgodził się na ekstradycję do Polski.

- Bardzo rzadko podejrzani wyrażają zgodę na to wydanie dobrowolne i ta procedura przedłuża się do 60 dni. I z taką sytuacją mamy tutaj do czynienia – informuje Bartosz Maliszewski z Prokuratury Okręgowej w Płocku.

- On nie skończył 21. roku życia i w takim przypadku najwyższa kara, jaka mu grozi, to jest 30 lat. Tacy ludzie powinni być całkowicie wykluczani ze społeczeństwa. Bo jeśli dopuścił się raz, dopuści się drugi raz – uważa Jarosław Kowalski, ojciec Mai.  

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX