Niepełnosprawny jak więzień. Ile jeszcze ma czekać na zgodę urzędników?

Niepełnosprawny Jakub Krupniewski zdobył podjazd, by samodzielnie wyjeżdżać wózkiem z mieszkania w Warszawie, ale inwestycję zablokowali urzędnicy. Zamiast pomóc, zasłaniają się przepisami. - Czuję się jak więzień - mówi mężczyzna.
Jakub Krupniewski od kiedy mając 18 lat dostał wylewu, jest osobą niepełnosprawną. Mężczyzna cierpi na porażenie. Od kiedy rok temu zmarła jego mama, mieszka sam. Mimo że jego mieszkanie znajduje się na parterze, nie jest w stanie o własnych siłach się z niego wydostać.
– Między parterem a poziomem gruntu na zewnątrz jest różnica 7 stopni schodowych, to jest 107 cm – mówi Zbigniew Prządka, wujek i pełnomocnik pana Jakuba.
– Czuję się jak więzień we własnym domu. Od śmierci mamy nie wychodzę sam z niego – przyznaje Jakub Krupniewski.
– Przed osiemnastym rokiem życia nastąpiło u niego czterokończynowe porażenie. Nie tylko kończyn, ale również strun głosowych. Praktycznie nie chodzi, ma ogromne problemy z poruszaniem się i nie jest w stanie nawet przygotować sobie jedzenia. Jeśli Kuba chce wyjść, muszę przyjechać, pomóc mu wstać z wózka, sprowadzić wózek po schodach i asekurować go przy każdym kroku. Mam 72 lata – opowiada Zbigniew Prządka, wujek pana Jakuba.
Zbiórka na podjazd i remont
Przyjaciele pana Jakuba zorganizowali internetową zbiórkę. Zebrane pieniądze przeznaczyli na zbudowanie podjazdu i przebudowę okna.
– Gdy pierwszy raz zobaczyłem Kubę, wiedziałem, że jest w ciężkim stanie, ale mimo to był uśmiechnięty i gotów walczyć o lepsze życie. Poznaliśmy się przez Wujka Samo Zło, rapera. Tego samego dnia ruszyliśmy ze zbiórką – wspomina Cezary „Yowee” Wróblewski, przyjaciel pana Jakuba.
– Kuba ma jasny umysł, świetne poczucie humoru i ogromne zaangażowanie społeczne. Jest dla wielu osób inspiracją. Uczestniczyłam w zbiórce. Udało się zebrać pełną kwotę. Rampa już powstała, czeka tylko na montaż – podkreśla Agnieszka Koba, przyjaciółka pana Jakuba.
ZOBACZ: Zapłacili za dom, dziś grozi im eksmisja. Mówią o wyzysku
Podjazd został przygotowany przez firmę z Poznania i jest gotowy do instalacji. Konieczna jest jednak zgoda wspólnoty mieszkaniowej, w której 19 proc. głosów posiada urząd dzielnicy.
– 19 proc. udziałów należy do miasta, reszta do mieszkańców. Mieliśmy większość, ale pełnomocnik dzielnicy wstrzymał się od głosu. A to oznacza brak zgody - mówi Zbigniew Prządka, wujek i pełnomocnik pana Jakuba.
- Tam jest bardzo wąski chodnik, a my dostaliśmy jedynie, a nie plan architektoniczno – budowlany – tłumaczy Tomasz Keller z Urzędu Dzielnicy Mokotów w Warszawie.
Reporter: To oni zbudowali za własne pieniądze, za własne pieniądze przygotowali projekt. Miasto nie dało na to ani grosza, a jedynie z perspektywy tego człowieka, rzuca kłody pod nogi. On dalej jest więźniem we własnym mieszkaniu. Dlaczego państwo nie jesteście w stanie znaleźć konsensusu tutaj?
Tomasz Keller: Rzeczywiście my się wstrzymaliśmy od głosu dlatego, że nawet nie ma projekt, a szkic, rysunek… Już po tym rysunku ciężko jest ocenić czy jest coś zgodne z przepisami czy nie, ale już po tym rysunku widać, że tam są niezachowane jakby kąty skrętne, więc my dlatego się wstrzymaliśmy do głosu, bo rozwiązanie, które prowadzi do tego dalej jest jakby wbrew bezpieczeństwu dla użytkownika, wbrew przepisom prawa budowlanego.
Mają gotowy podjazd, miasto sugeruje windę
- Ja sporządziłem tylko szkic jak ten podjazd będzie przebiegał, żeby było wiadomo dla urzędników. Natomiast projekt będzie architektoniczny w następnym etapie, po uzyskaniu zgody. Taka powinna być logiczna kolejność zdarzeń – komentuje Zbigniew Prządka.
Urzędnicy miejscy wymagają przedstawienia profesjonalnego projektu, którego stworzenie jest jednak bardzo drogie. Sam projekt zresztą wcale nie gwarantuje, że urząd dzielnicy zgodzi się na jego realizację. Miasto twierdzi bowiem, iż należałoby zbudować zewnętrzną windę, a nie podjazd.
ZOBACZ: Wymagają całodobowej opieki. Wsparcie jest, brakuje podpisu NFZ
– Podjazd to klucz do samodzielności Kuby. To kwestia jego fizycznego i psychicznego dobrostanu. Dzięki niemu mógłby funkcjonować jak każdy – ocenia Damian Nosek, rehabilitant pana Jakuba.
– Kuba powiedział, że nie ma już nic do stracenia. Ale ja wiem, że ma bardzo dużo do zyskania. Może zyskać wolność – podkreśla Agnieszka Koba.
– Nadzieja umiera ostatnia – mówi Jakub Krupniewski.