Prawomocny wyrok bez skutku. Seniorzy żyją w nielegalnym domu opieki

Spór o nieruchomość wartą ponad milion złotych. Były hostel należący do rodziny Kunikowskich od lat zajmuje przedsiębiorca, który otworzył tam dom opieki dla seniorów. Za nieruchomość nigdy nie zapłacił, nie uzyskał też pozwoleń na prowadzenie tak odpowiedzialnej działalności. Mimo to zarabia na niej od lat.

Ustowo - wieś położona w województwie zachodniopomorskim. To tutaj przez kilka lat rodzice pana Dariusza Kunikowskiego prowadzili hostel dla turystów. W 2017 roku wystawili posesję na sprzedaż za kwotę 1,215 mln złotych. Na ogłoszenie natychmiast odpowiedział pan Jacek.

- Rodzice po prostu z biegiem czasu, z wiekiem już nie mieli siły, żeby to prowadzić i chcieli się tego wyzbyć. Pan Jacek powiedział, że musiał montować prąd, wodę, gaz i nie było warunków, żeby tu mieszkać. Bo to był magazyn. No to tak wygląda magazyn – pokazuje nam zdjęcia hostelu sprzed lat Dariusz Kunikowski.

- Na czas dokonania transakcji był tam magazyn i inne budynki niemieszkalne. To było w 2017 roku – przekonuje pan Jacek.

- Podpisali umowę przedwstępną i po roku miało dojść do podpisania umowy końcowej i sfinalizowania wszystkiego pod względem finansowym. A do czasu, kiedy to nie zostanie sfinalizowane, miał tacie płacić 9 tys. zł za wynajem. Nigdy nic nie zapłacił. Jak już się wprowadził, jak dał te 100 tys. złotych, to przestał rozmawiać z kimkolwiek. Tata nie żyje od dwóch lat. Ja jestem jego bezpośrednim spadkobiercą jako syn. Tata rozmawiał z panem Jackiem, a później stracił cierpliwość. Najpierw mu wypowiedział umowę dzierżawy. Później założył mu sprawę o zapłatę i wygrał. To wyrok prawomocny. Niestety nie dostał ani złotówki – opowiada Dariusz Kunikowski.

ZOBACZ: Kupił auto z ogromnym długiem. Siedem dni na zapłatę

Pan Dariusz teraz jest właścicielem nieruchomości. Nigdy nie wyraził zgody, aby pan Jacek na jego posesji prowadził nieoficjalny dom opieki społecznej. Złożył sprawę do sądu. Sąd wydał postanowienie w 2024 roku, że pan Jacek ma posesję opuścić i ma zakaz przyjmowania nowych podopiecznych. Mimo to, gdy nasza reporterka podaje się za córkę szukającą miejsca w ośrodku dla swojego ojca z demencją, słyszymy, że jest ono dostępne od ręki. Pada kwota 5800 zł miesięcznie.

Później, wraz z panem Dariuszem i jego pełnomocnikiem z firmy eksmisyjnej Bartoszem Olszewskim odwiedzamy nieruchomość.

Reporterka: Panie Jacku, ja jestem z Telewizji Polsat, z programu Interwencja i szukaliśmy pana bardzo długo.

Pan Jacek: No i dobrze.

Reporterka: Bo jest wyrok i pana powinno tutaj nie być, a szczególnie staruszków. A pan dalej przyjmuje.

Pan Jacek: Jakie macie postanowienie z sądu?

Bartosz Olszewski: Postanowienie z dnia 20 stycznia 2020 roku, które uprawnia nas do tego, że w każdym momencie możemy wejść.

Pan Dariusz: Panie Jacku, już wchodziliśmy na to. To jest prawomocne zabezpieczenie sądowe.

Pan Jacek: To nie jest prawomocne. Pan przecież może wchodzić. To żaden problem jest, no. Ale nie możecie zakłócać tutaj pobytu.

Reporterka: Ale nie zakłócamy. Pan nie może przyjmować tutaj starszych osób. Pan dostawał dwukrotnie karę od wojewody za nielegalne prowadzenie tego domu.

Pan Jacek: To nie jest dom opieki.

Reporterka: A co to jest?

Pan Jacek: To jest rezydencja mieszkalna członków stowarzyszenia.

Reporterka: To na rezydencję nie wygląda.

ZOBACZ: Niepełnosprawny został bezdomnym. Stracił nawet ubrania

Urzędnicy wszczęli postępowanie administracyjne w związku z działalnością ośrodka. 

„Prowadzona przez Stowarzyszenie Obywatelskie „Marina” placówka pn. Rezydencja Mieszkalna w Ustowie nie została wpisana do prowadzonego przez wojewodę zachodniopomorskiego rejestru placówek zapewniających całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorymi lub w podeszłym wieku i prowadzi swoją działalność bez wymaganego zezwolenia. Prowadzone jest w tym zakresie postępowanie administracyjne” – przekazała nam Paulina Heigiel, rzecznik wojewody zachodniopomorskiego.

- Spodziewamy się, że starsi ludzie, którzy tam mieszkają, w ogóle nie wiedzą, że toczy się sprawa sądowa o wydanie nieruchomości. W ogóle nie wiedzą, że ani stowarzyszenie, ani oni nie mają żadnego tytułu prawnego, aby tam mieszkać – komentuje Kornelia Stolf-Peplińska, adwokatka właściciela posesji.

Nasza obecność w spornej nieruchomości poskutkowała przyjazdem policji, która nakazał jej opuszczenie.

Policjant: Drodzy państwo, proszę o opuszczenie tego terenu.

Bartosz Olszewski: Dobrze, z jakiego względu?

Policjant: Ze względu na bezpieczeństwo przebywających tutaj osób starszych.

Pan Dariusz: Pan bierze pod obronę złodzieja i oszusta. Nie, nie opuszczę swojego lokalu w życiu.

Policjant: Drogi panie, proszę opuścić ten teren. Proszę wykonywać moje polecenia.

Pan Dariusz: Nie będę wykonywał tego polecenia. Jestem u siebie.

Policjant: Jeśli nie wykona pan mojego polecenia, użyję przeciwko panu środków przymusu.

ZOBACZ: „Nie mogłem wstać z łóżka”. Ostrzegają przed chorobą Zalewu Wiślanego

- Dla sądu pierwszej instancji oczywistym wydawało się, że jeżeli stowarzyszenie przez sześć lat zajmuje nieruchomość bez tytułu prawnego i nie płaci za to żadnych należności, że będzie ta sprawa wygrana i że wyrok nakazujący wydanie nieruchomości zostanie utrzymany w mocy.

Ku zaskoczeniu przede wszystkim właściciela sąd okręgowy uchylił tenże wyrok – mówi Kornelia Stolf- Peplińska, adwokatka właściciela posesji.

- Sąd stwierdził, że skoro eksmisja musi się odbyć zgodnie z ustawą o prawach lokatorów, to pensjonariusze, ponieważ spełniają warunki, są objęci definicją lokatora i każdy z nich powinien być stroną tego postępowania. I dlatego sąd okręgowy uchylił wyrok i ponownie skierował do sądu rejonowego – dodaje Konrad Kujawa, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.

- I on dalej kasuje 6 tys. zł miesięcznie. Przychodzi co miesiąc 180 tysięcy zł, to coś pięknego. No to można za to przeżyć, bo kto z nas nie chciałby zarabiać takich pieniędzy. Myślę, że on boi się, że ludzie zobaczą zdjęcia z tego, jak ludzie śpią na korytarzach. Bo biznes idzie dobrze. Kiedyś za dawnych czasów mieszkało tam 15-16 osób, a teraz mieszka tam 30 osób. Budynek nie jest większy. Ja bym chciał mieć wpływ na to, co się dzieje w mojej nieruchomości. Pan Jacek robi tam, co chce i jak chce - zaznacza Dariusz Kunikowski.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX