Awantury, alkohol i strach. Mają dość sąsiadki

Awantury, alkohol, groźby i niszczenie mienia - tak wygląda życie mieszkańców jednego z nowych osiedli w Siechnicach koło Wrocławia. Lokatorzy wskazują na skandaliczne zachowanie ich sąsiadki Sandry J. Pokazują nagrania, na których młoda kobieta przekracza wszelkie normy. - Jedna osoba terroryzuje całe osiedle - podkreślają.
Siechnice to niewielka miejscowość w okolicy Wrocławia. Osiedle nowych bloków, wydawałoby się, że spokojnie można tu żyć. Można gdyby nie, jak twierdzą mieszkańcy osiedla, zachowanie jednej z lokatorek.
- Ona załatwia potrzeby fizjologiczne przed klatką, rozbija szyby, ja i moje dzieci nie czujemy się bezpiecznie – mówi jedna z mieszkanek.
Na dowód dostajemy filmy właśnie z takim, szokującym zachowaniem Sandry J.
- My próbujemy jakoś na nią wpłynąć. Ale ona jest chora i muszą tutaj wejść siły profesjonalne, żeby tej osobie pomogły. Jestem pacjentem onkologicznym, nie mogę się obudzić w nocy i przeżywać tą nocną gehennę – dodaje inna.
ZOBACZ: Niepełnosprawny został bezdomnym. Stracił nawet ubrania
Awanturująca się sąsiadka to Sandra J. Właścicielem mieszkania jest ojciec kobiety.
- Wiemy, że jest to dziewczyna młoda, w wieku około 25 lat, która jest silnie uzależniona od środków psychotropowych i od alkoholu, silnie zaburzona psychicznie – mówi mieszkaniec.
- Ja tu jestem najstarsza, mam dziecko w tym samym wieku i jako rodzic wszystko bym zrobiła, żeby temu dziecku pomóc. To nie o to chodzi, żeby ją karać, ale się zaopiekować. Żeby ją wysłać na jakieś leczenie, przecież przed nią jest całe życie –wskazuje nasza kolejna rozmówczyni.
- Nie idzie spać po nocach, ja mieszkam na parterze, pod jej mieszkaniem. Miałam na ogródku szkła, codziennie zbieram papierosy. Z mojego ogródka zrobiła się śmietnik, trafia tam wszystko, co wyrzucane jest z mieszkania – dodaje następna.
ZOBACZ: Kupił auto z ogromnym długiem. Siedem dni na zapłatę
Zdesperowani mieszańcy od miesięcy próbują interweniować, gdzie się da. U władz miasta, policji, w ośrodku pomocy społecznej i u rodziny kobiety. Jak twierdzą lokatorzy, niestety nic to nie daje.
- Te wizyty policji też są zastanawiające, bo się puka tylko do drzwi, nigdy nie są otwarte i ta policja odchodzi, tak jakby nigdy nic się nie stało – wskazuje lokatorka osiedla.
- W biały dzień, na klatce, zobaczyliśmy partnera tej pani z bronią. Miał coś, co przypomniało wiatrówkę. Broń w rękach ludzi, którzy najprawdopodobniej są chorzy… wiemy czy to się może skończyć – ostrzega mieszkaniec.
- Ja państwa podziwiam, za tak łagodny obraz tej całej skrajne patologii, ta kobieta, to trzeba jeszcze raz podkreślić, jest niebezpieczna i agresywna. My się jej biomy, raz nago chodzi, raz nam grozi, że nas spali, że nas pozabija – komentuje kojenia z mieszkanek.
Kilkakrotnie próbujemy skontaktować się z Sandrą J., ale udaje nam się porozmawiać jedynie z ojcem kobiety. Mężczyzna potwierdza, że jego córka ma poważny problem alkoholowy.
- Jest mocno uzależniona, nie chce się leczyć, przerywała terapię – tłumaczy.
- Niedawno został złożony wniosek o eksmisje z lokalu w związku z uporczywym zakłócaniem spokoju. My w marcu spotykałyśmy się z właścicielem lokalu, który jest skłonny do współpracy, ale odwleka to w czasie – mówi Magdalena Hałasińska, przedstawicielka zarządcy osiedla.
Mieszkańcy osiedla czują się bezsilni i zagrożeni. Pomoc obiecał burmistrz Siechnic.
- Rzeczywiście działania ośrodka pomocy społecznej były dosyć ostrożnościowe, w granicach rozwiązania najmniej inwazyjnego. W takich sytuacjach jak ta możemy, też możemy wystąpić o przymusowe leczenie i taki wniosek został złożony do sądu. Była próba kontaktu z ojcem tej pani, on miał złożyć ten wniosek, ale finalnie to wspólnota, od niej musiała wyjść inicjatywa – informuje Łukasz Kropski, burmistrz Siechnic.
ZOBACZ: Prawomocny wyrok bez skutku. Seniorzy żyją w nielegalnym domu opieki
Ojciec Sandry J. i właściciel mieszkania składa nam deklarację. Obiecuje, że córka wyprowadzi się z lokalu jeszcze w czerwcu.
- Wyprowadzi się do 15 czerwca, nie mam na nią wpływu, ale uwolnię mieszkańców Siechnic – zapowiada.
- To jest tylko kwestia czasu, jak coś się stanie złego, bo ona jest nieobliczalna.
Strach jest naszym dzieciom przechodzić koło niej – alarmuje jedna z mieszkanek.