Skandal w Biskupinie. Budują na ziemi rolników

W słynnym Biskupinie władze zajęły ziemię rolników i zaczęły budowę ścieżki rowerowej. Zniszczono zasiewy oraz wywieziono dziesiątki ton żyznej gleby. Urzędnicy sądzili, że to teren miasta, bo działali na podstawie nieaktualnych map. W dodatku wykopy przeprowadzono bez nadzoru eksperta, a inwestycja przebiega na cennych archeologicznie terenach.
- Przyjechaliśmy złożyć zawiadomienie o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa przez Starostwo Powiatowe i Zarząd Dróg Powiatowych i wykonawcę prac. Weszli na nasze grunty prywatne i zniszczyli zasiewy. Do tego zabrali naszą ziemię: orną warstwę i ciut poniżej – opowiada rolnik Marcin Wysocki.
36-letni Marcin Wysocki pochodzi z wielopokoleniowej rodziny producentów mleka. Ponad trzy miesiące temu na jego ziemię w Biskupinie wjechały koparki. Pod budowę ścieżki rowerowej zniszczono około 12 arów uprawy i wywieziono żyzną ziemię.
- Weszli w mój grunt… Ktoś, kto nie jest rolnikiem, nie rozumie, że zabierają kawałek ziemi. Niech zabiorą komuś z miasta kawałek ogródka, też będzie miał o to pretensje. U mnie osiem metrów weszli w pole. To już duża działka budowlana, tego darmo się nie dostanie, dzisiaj ludzie płacą grube pieniądze za działki budowlane – mówi rolnik Marcin Wysocki.
ZOBACZ: Zabrali i umieścili w rodzinie zastępczej. Cztery dni później Oskar zmarł
66-letni Rajmund Romański po przebytej chorobie przekazał obowiązki synowi. Młody rolnik, jak większość w okolicy, jest kolejnym pokoleniem żyjącym z ziemi. Ich rodzina także ucierpiała przez działania inwestora.
- Tutaj był zasiany jęczmień ozimy. Jak zajechałem, to już koparka przeryła cały pas. Geodeta przyjechał, odnalazł kamień graniczny. Natomiast drugiego kamienia nie było, ale była tak zwana butelka, bo pod kamieniem zawsze jest butelka, no i faktycznie okazało się, że na sto procent oni są w naszym gruncie – opowiada Paweł Romański.
- Dzisiaj rano był geodeta, wkopał już słupki graniczne, jest też protokół, że ziemia w słupkach granicznych jest państwa Wieczorków, czyli mojej szwagierki. Przed wejściem to powinien przyjść z geodetą i sprawdzić, gdzie te słupki faktycznie są – dodaje Roman Wiśniewski.
Ścieżka rowerowa budowana jest przez Powiat Żniński z funduszy unijnych. Ma być oddana z końcem października. Grunty powinny zostać wykupiony albo przejęte specustawą. Tak się nie stało. Poszliśmy do starosty, ale nie chciał oficjalnie rozmawiać.
Starosta Powiatowy w Żninie: Jesteśmy zajęci.
Reporter: To chociażby ktoś wyszedł do nas.
Starosta: Nie, proszę pani. Pani opuści gabinet.
Reporter: A ile mam czekać, żebym chociaż wiedziała?
Starosta: Aż skończymy. Proszę pani, sprawy prowadzi Zarząd Dróg Powiatowych.
Reporter: Czyja jest inwestycja? Starostwa.
Starosta: Inwestycję prowadzi Zarząd Dróg Powiatowych, proszę się do niego zgłosić.
Reporter: Przygotowano operat szacunkowy inwestycji?
Starosta: No, nie ma, szacunek trzeba zrobić. Była pani, która jest rzeczoznawcą. Wstępnie się temu przyjrzała. Ceny różnią się w zależności od tego, czy na tych działkach jest plan zagospodarowania przestrzennego, czy nie. Jeżeli grunt rolny, to wychodzi 20 zł za metr kwadratowy. Jeżeli jest plan, to 50 może 60 zł, ale nie 200 zł. Jak im powiedziałem, że 200 zł za metr kwadratowy, to są dwa miliony za hektar, to oni mówią, że to jest nieprawda, to takie są z nimi rozmowy.
ZOBACZ: Małe dzieci bawiły się za głośno w mieszkaniu. Sąd skazał matkę
- Zabezpieczeniem kredytu jest ziemia, której hektar kosztuje w granicach 80 tys. zł. Bank da rolnikowi kredyt, bo wie, że jeśli rolnik nie będzie spłacał kredytu, to zabierze mu komornik ziemię – mówi rolnik Roman Wiśniewski.
- Płacimy za ziemię podatek, a starostwo sobie na tym buduje. Składamy wnioski o dopłaty, a oni nam wchodzą i pomniejszą areał. Za chwilę Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nam powie, że się powierzchnia nie zgadza, że może chcieliśmy wyłudzić dopłaty od nich – argumentuje rolnik Marcin Wysocki.
- Jak mierzyłem, to wychodzi jakieś 300 - 400 mkw. Dla bezpieczeństwa mieszkańców okolicznych wiosek, bo tutaj jest Biskupin, trasa ruchliwa, są turyści, postanowiliśmy, że sprzedamy to powiatowi. Ale ten proponuje takie stawki, że naprawdę… Przy muzeum takie stawki proponować, to akurat dla mnie byłby wstyd – uważa Paweł Romański, kolejny rolnik.
ZOBACZ: Prawomocny wyrok bez skutku. Seniorzy żyją w nielegalnym domu opieki
Zdaniem rolników wywieziono około siedemdziesiąt 25-tonowych wywrotek ziemi. Ścieżka jest przy Muzeum Archeologicznym w Biskupinie. Zarząd Dróg sam wystąpił do konserwatora zabytków o nadzór archeologiczny, ale kiedy doszło do wykopów i wywozu ziemi, tego nadzoru nie było.
- O szkodzie na pewno można mówić, natomiast jak ona była duża, trudno ocenić bez jakichś specjalistycznych badań. W każdym razie procedury nie zostały dochowane i nadzór na tych pierwszych etapach pracy nie był przeprowadzony – przyznaje Szymon Nowaczyk z Muzeum Archeologicznego w Biskupinie.
- Otrzymaliśmy pismo na koniec bodajże 2023 roku o tym, że powinien być nadzór archeologiczny. W momencie, kiedy była ogłaszana inwestycja, czyli przetarg, nie zostało to ujęte jakby w przetargu. To niekoniecznie wina wykonawcy, bo to kwestia jest, że my tego nie ujęliśmy w dokumentacji przetargowej. Na dziś można powiedzieć, że kolejne prace będą prowadzone już tylko i wyłącznie zgodnie z prawem i zgodnie z postawieniami konserwatora zabytków – zapewnia Adrian Kubicki, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Żninie.
- Temat dotyczy Biskupina, który wszystkim Polakom jednoznacznie się kojarzy, więc tutaj prowadzenie pracy powinno być szczególnie, istotnie nadzorowane. Dlatego się dziwię: gdzie był inspektor nadzoru inwestorskiego? Gdzie byli geodeci, gdzie są ci wymagani tą opinią ludzie, którzy nadzorują tę budowę? Nikogo nie było, bo pan dyrektor zapomniał przekazać jakiegoś dokumentu – komentuje Jan Ludwiczak ze Stowarzyszenia Nasze Prawo.
ZOBACZ: „Nie mogłem wstać z łóżka”. Ostrzegają przed chorobą Zalewu Wiślanego
Starostwo Powiatowe w Żninie do wytyczania trasy ścieżki rowerowej posłużyło się mapami z 1965 roku. Jak się okazuje, geodeci nie zweryfikowali w terenie rzeczywistych granic. Zrobiono to dopiero, gdy szkoda już się wydarzyła.
- Każdy obywatel ma mieć zaufanie do organów, czyli organy, jeżeli robią jakąkolwiek inwestycje, to robią ją w świetle przepisów prawa. Tutaj ta inwestycja została zrobiona ze złamaniem podstawowych przepisów prawa – komentuje adwokat Bartosz Graś.