Gabryś zmarł w szpitalu. Rodzina: Zostawili go samego na noc

Trzymiesięczny Gabryś zmarł na sepsę w szpitalu w Lubinie. Jego rodzice winią za to lekarzy. Noc poprzedzającą śmierć chłopiec spędził na oddziale, jednak – jak mówią rodzice – personel miał nie interesować się jego stanem. Rano na ratunek okazało się już za późno. Sprawę bada prokuratura.
- On strasznie ulewał w szpitalu. Mam pieluszkę, która dalej pachnie jego mlekiem. I tak cały czas śpię z tym. Czuję się, jakby był tu ze mną – mówi Agnieszka Koszewar, mama Gabrysia.
Pani Agnieszka i pan Adrian wychowują pięcioro dzieci z poprzednich związków. Szczęście rodziny zostało zakłócone przez śmierć najmłodszego, wspólnego syna. Gabryś miał trzy miesiące.
- Nie myślałam, że będę jeszcze miała dziecko, ale spotkałam mojego męża i on tak bardzo marzył o synu. No i tak zaczęły się starania. Najpierw poroniłam dwa razy, później się udało – wspomina Agnieszka Koszewar.
- Wspominam go jako spokojnego, uśmiechniętego, pełnego energii, takiej niebywałej, jeśli chodzi o małe dziecko – mówi Adrian Koszewar.
Śmierć dziecka z Lubinie. Rodzice winią szpital
Wszystko zmieniło się 19 listopada 2024 roku.
- Wstał po godzinie osiemnastej i był jak nie on. Nie dało się go odłożyć, cały czas płakał. Po kąpieli wzięłam go na ręce i poczułam, że coś jest nie tak. Pojechałam do szpitala. Tam po badaniach położył się spać. Dali nam pokój, więc niczego nieświadomi położyliśmy się i my. No a rano już się zaczęło. Temperatura mu rosła. Gdy przebierałam mu pampersa, zobaczyłam, że w pachwinie ma wybroczyny. Zawołałam lekarkę. Od tamtej pory już zaczęło mu na całym ciele wychodzić: na buźce, wszędzie – wspomina pani Agnieszka.
- Podeszła pielęgniarka do Agnieszki, stwierdziła, że dzieci z sepsą tak mają – mówi Łukasz Horoszczak, przyjaciel rodziny.
- Jak wsiadłem do pociągu, to obserwowałem wszystko na kamerze, co tam się dzieje. Żona mi powiedziała, że ma jakieś wybroczyny na całym cielę, że nie ma z nim kontaktu. Po godzinie dziesiątej na wideo widziałem, jak zaczynają Gabrysia reanimować. W pewnym momencie zobaczyłem, że lekarka sięga po telefon i coś mówi do drugiej i zapisuje. Byłem już pewien tak wewnętrznie, że Gabryś nie żyje – wspomina pan Adrian.
ZOBACZ: Zabrali i umieścili w rodzinie zastępczej. Cztery dni później Oskar zmarł
Rodzina Gabrysia ma pretensje do opieki lekarskiej. Według pani Agnieszki w nocy lekarze nie interesowali się stanem chłopca.
- Ja im dałam czas na reakcję, bo dosłownie w ciągu pół godziny byłam w szpitalu. Jestem pewna, że gdyby zareagowali, gdyby się zainteresowali wcześniej, toby go uratowali. A jak widziałam lekarkę przy przyjęciu, tak więcej już jej nie widziałam. Dopiero rano – opowiada pani Agnieszka.
- Uważam, że zostawiając dziecko trzymiesięczne samo przez całą noc, bez wizyty lekarza, bez obserwacji, bez monitorowania, to jest jak morderstwo. I tak nie powinno być – podkreśla pan Adrian.
"Zabiegaliśmy o to, żeby zabezpieczyć monitoring ze szpitala"
Śledczy ustalili, że bezpośrednią przyczyną zgonu była „sepsa spowodowana inwazyjną chorobą meningokokową”. Wszczęto postępowanie.
- Prowadzone jest w celu wyjaśnienia, czy lekarze podjęli to leczenie odpowiednio szybko, czy odpowiednio szybko zareagowali na objawy i czy do zakażenia bakterią mogło dojść w szpitalu – informuje Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
- Zabiegaliśmy o to, żeby zabezpieczyć monitoring ze szpitala, żeby zobaczyć, jak zachowywały się pielęgniarki, lekarze. Brakuje nagrań z korytarza, gdzie chodziły przełożone, gdzie chodziły pielęgniarki. Tego nie ma – zaznacza Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik rodziny Gabrysia.
ZOBACZ: Małe dzieci bawiły się za głośno w mieszkaniu. Sąd skazał matkę
Próbowaliśmy uzyskać wyjaśnienia w Regionalnym Centrum Zdrowia w Lubinie. Niestety bezskutecznie. Od pracownika usłyszeliśmy, że prezes Centrum chciała odpowiedzieć na nasze pytania mailowo, ale te nie dotarły. To nieprawda. Wysłaliśmy je przed wizytą w szpitalu.
Odpowiedzi otrzymaliśmy godzinę później. Z maila wynika, że nie stwierdzono błędów w pracy personelu medycznego. Rodzina Gabrysia zapowiada walkę o poznanie prawdy o tej tragedii.
- Na pewno tego tak nie zostawię, zrobię wszystko, aby ktoś poniósł konsekwencje - zapowiada pan Adrian.