Szokująca licytacja. Tracą mieszkanie przez 2000 zł długu, który spłacili

Mieszkanie Romany Pawlińskiej-Chmary z Niemodlina zostało zlicytowane za niecałe 2000 zł długu, który w dodatku został spłacony dwa miesiące wcześniej. Kobieta ma nawet pokwitowania wpłat. Mimo to nikt nie powstrzymał egzekucji. Przez siedem lat pani Romana próbowała udowodnić, że niesłusznie traci rodzinny majątek. Bezskutecznie. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, a wierzycielka – milczy.
Odziedziczone po matce mieszkanie 65-letniej Romany Pawlińskiej-Chmary z Niemodlina pod Opolem zostało zlicytowane w październiku 2018 roku. Pani Romana twierdzi, że dług, który był podstawą licytacji, uregulowała dwa miesiące wcześniej. Spłacała go w ratach, ma pokwitowania.
- Otrzymuję podziękowanie za wpłatę i informację: proszę następne raty wpłacać na inny numer konta, to jest wszystko w dokumentach. 18 sierpnia 2018 roku jesteśmy na czysto – opowiada.
ZOBACZ: Z porodówki do hospicjum. Dramat w szpitalu w Mrągowie
Wierzycielem, który wystawił 74-metrowe mieszkanie w Niemodlinie na licytację jest lekarka z Katowic. 1953,50 zł długu wpisała do hipoteki mieszkania pani Romany. Kiedy ta spłaciła należność, wierzycielka nie powiadomiła o tym komornika z Opola.
- Komornikowi nie wolno weryfikować takich wpłat, komornik jest związany wnioskiem wierzyciela. Zweryfikować może te wpłaty tylko i wyłącznie sąd – tłumaczy Przemysław Małecki z Krajowej Rady Komorniczej.
- Komornik wiedział o spłacie długu ode mnie, ustnie mu to przekazałam. Niestety nie byłam aż tak przewidująca, żeby powiedzieć, że za chwilę wyślę do pana pismo, bo wedle prawa to wierzyciel, który dostaje pieniądze, musi zgłosić do komornika - mówi Romana Pawlińska-Chmara.
- Jeżeli wierzyciel otrzymał już środki, a pomimo to składa kolejne wnioski o kolejne etapy egzekucji z nieruchomości, to możemy przypuszczać, że celowo wprowadzał komornika w błąd. Jeżeli byłby dowód na to, że faktycznie doszło do spłaty długu, to może i komornik powinien zawiadomić o przestępstwie organy ścigania. Natomiast dowodu tutaj nie mamy, bo sąd jeszcze się nie wypowiedział i nie zweryfikował, czy doszło do tych wpłat, czy nie – dodaje Przemysław Małecki z Krajowej Rady Komorniczej.
ZOBACZ: Skupowali byki za miliony. Nie przelali pieniędzy
Próbowaliśmy się skontaktować z wierzycielką w jej firmie. Telefon odebrała pracownica i poinstruowała, że mamy wysłać maila. Nalegaliśmy na rozmowę, ale nikt ze strony wierzyciela nie skontaktował się z nami.
Od siedmiu lat pani Romana próbuje udowodnić w sądach i prokuraturze, że dług, który był podstawą do licytacji jej mieszkania, został spłacony. Przyznaje, że mieszkanie było obciążone innymi długami, które zrobiła jeszcze jej mama, ale te postępowania egzekucyjne były umorzone, a długi spłacała w umówionych ratach. Egzekucja wszczęta za niecałe dwa tysiące przesądziła o licytacji i utracie rodzinnego gniazda.
- Dla mnie nie jest przyjemnością tłumaczyć się z czegoś, czego się nie popełniło. Byłem przerażony i jestem nadal przerażony, jak to się zaczęło rozkręcać, i jak przychodziły kolejne pisma, odpowiedzi, które w swej treści nie miały w ogóle jakiegokolwiek zaczepienia do tej sprawy – komentuje Henryk Chmara, mąż pani Romany.
ZOBACZ: W pułapce programu Czyste Powietrze. Muszą oddać krocie
Udało nam się spotkać wierzycielkę pani Romany w drodze do pracy, ale nie chciała odpowiedzieć na nasze pytania. Pani Romana złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Nie przyniosło to żadnych efektów.
- Ona tłumaczy, że nikomu nigdy nie dziękowała (za spłatę raty długu – red.), że ona nie zna w tej chwili numeru swoich kont bankowych i ona żadnego pisma do komornika o licytację nie składała. Zrobił to jej pełnomocnik, który działa przecież przez wierzyciela, nie może zrobić tego sam pełnomocnik – mówi pani Romana.
- Zarówno prokuratura na Opolszczyźnie, jak i prokuratura w Katowicach tak naprawdę nie chciały podjąć sprawy albo wydawało im się, że to jest trywialna sytuacja, w której faktycznie mamy dłużniczkę, która miała jakiś dług, a wszystko było zrobione w majestacie prawa – komentuje Paweł Mehl, adwokat poszkodowanej.
ZOBACZ: Gigantyczne stawki polis. Po powodzi nie stać ich na ubezpieczenie
Mieszkanie zostało zlicytowane. Pani Romana nie może pogodzić się z faktem, że dwa razy zapłaciła ten sam dług. Wszystkie sprawy w prokuraturach zostały umorzone.
- Prawdą jest to, że mamy potwierdzenia wykonywanych wpłat na numer wierzycielki i tak naprawdę to już powinno zamykać sprawę, a w żadnym wypadku nikt się nie pofatygował, żeby oskarżenia skonfrontować z rzeczywistością – zauważa Paweł Mehl, adwokat poszkodowanej.
- Nerwy zszargane, a zdrowie legło w gruzach. Ja się w tym mieszkaniu wychowałam, lata całe spędziłam, serce moje jest w tych pokojach – mówi pani Ramona.