Gmina nie remontowała, teraz nadzór nakazał opuszczenie domu

Pani Irena z rodziną może stracić swoją połowę domu w Lubieszewie Pierwszym na Pomorzu. Druga połowa stuletniego budynku należy gminy, która nie remontowała jej od lat. W efekcie zamieniła się ona w ruderę, która zagraża lokatorom i nadzór budowlany nakazał wszystkim lokatorom wyprowadzkę.
Lubieszewo Pierwsze na Pomorzu. W stuletnim budynku mieszka pani Irena oraz jej wnuczka z mężem i trojgiem dzieci. Do pani Ireny należy część budynku. Resztą zarządza gmina.
- Mieszkam tu od 1974 roku chyba. Tę połowę domu kupiłam od zakładu rolnego, bo mąż pracował w grupie budowlanej. A ja tu, w majątku, 9 lat pracowałam przy cielakach – wspomina Irena Mikołajczak.
- Po ślubie, jako wnuczka Ireny, przyszliśmy tu mieszkać ze względu na jej wiek. W domu rodzinnym było ciasno, a tutaj kuzynka się wyprowadziła. I tak mieszkamy prawie 17 lat – opowiada Angelika Mikołajczak-Pieniak, wnuczka właścicielki mieszkania.
- Były wymienione okna, płyty, podłogi, mamy porobione centralne ogrzewanie. Jesteśmy z tego bardzo dumni. I tak mieszkamy, i chcielibyśmy, żeby tak pozostało – dodaje Arkadiusz Pieniak, mąż wnuczki pani Ireny.
ZOBACZ: Dramat pogorzelców. Pożar w Ząbkach zabrał im wszystko
Gminna część budynku jest w opłakanym stanie. Ostatni lokatorzy wyprowadzili się stąd w lutym tego roku.
Kazimiera Graff mieszkała w części gminnej budynku przez 10 lat.
- To już się rozwalało za moich czasów, a teraz to tragedia. Po wodę trzeba było chodzić do piwnicy, toalety nie było, trzeba było się myć w wanienkach. Gmina nie zlecała przez ten czas remontów – tłumaczy.
- Ja już nieraz ten budynek oglądałam, sytuacja tam jest tragiczna, ten budynek jak nie zostanie wyremontowany, to lada moment się zawali, przy najbliższej wichurze. Tym ludziom trzeba pomóc – zaznacza Danuta Hojarska, sołtys Lubieszewa.
- Gmina otrzymała ten budynek w 2005 roku od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa łącznie z lokatorami i już w tamtym czasie wszyscy mieli świadomość, że obiekt jest przewidziany do remontu kapitalnego. Tego tu zabrakło, ustanowienia zasad ewentualnego remontu. Jedyne co było robione, to remonty, które wynikały z zagrożenia bezpieczeństwa użytkowania. Jednym z wariantów jest remont kapitalny budynku, a drugim jest rozbiórka. Remont kapitalny nie jest uzasadniony ekonomicznie – słyszymy od Rafała Kubackiego, zastępcy burmistrza Nowego Dworu Gdańskiego.
- Od 2008 roku jak mieszkamy, to koc wisi, były tam też drzwi, ale się nie zamykały i ktoś je zutylizował do palenia. I ktoś powiesił ten koc, to znaczy sąsiedzi i tak to wisi – mówi Arkadiusz Pieniak.
ZOBACZ: Bestialska zbrodnia Polaka w Anglii
Kilka miesięcy tremu nadzór budowlany uznał, że w tym budynku mieszkać nie można. Nieoficjalnie rozmawiamy z inżynierem, który oceniał stan domu.
- Budynek jest w stanie złym, nienadającym się do użytkowania. Tych ludzi trzeba usunąć, bo są takie elementy, że jak się zawalą, to mogą im spaść na głowę - ostrzega
Co więc czeka panią Irenę i jej bliskich? Podczas ich rozmowy zastępcą burmistrza Nowego Dworu Gdańskiego padła deklaracja:
Rafał Kubacki: Państwo złożyli wniosek o mieszkanie komunalne (...) Takie mieszkanie się wam należy.
Pani Angelika: Ale trzeba czekać kilka lat.
Rafał Kubacki: Spokojnie, (...) przygotowujemy się, żeby państwu to mieszkanie zapewnić.
ZOBACZ: Nowy tunel pod Łodzią. Tym razem kamienice mają zabezpieczyć właściciele
Pani Irena i je rodzina mają opuścić dom. Stracą prywatne mieszkania, o które przez lata dbali. Nie mieli żadnej informacji, co stanie się z ich dobytkiem. To zmieniło się podczas naszej wizyty.
- Propozycja jest taka, że jesteśmy zainteresowani odkupieniem udziału w gruncie i budynku – mówi Rafał Kubacki.
Tymczasem jednak są to tylko obietnice. Rodzina boi się o swoją przyszłość.
- Ciężko jest mi przyjąć informację, że mogę zaprzepaścić coś, o co człowiek się starał przez tyle lat. To też są jakieś nasze pieniądze – zauważa Angelika Mikołajczak-Pieniak, wnuczka pani Ireny.